Otwin nie miał zamiaru wracać do wsi choćby na chwilę, nie po to pozbył się swojej przeszłości ażeby teraz tam iść, tak sobie postanowił i już. Dlatego też rozbił sobie prowizoryczny obóz zaraz koło ogniska które z racji swoich rozmiarów dopalać się i dogasać będzie do rana a może i dłużej. To ludzie sami do niego przychodzili, znaczy się ci którzy się nie bali, przynosili jedzenie, napitek i ... odzienie, co by nie gorszyć dziatwy. Wszelkie zaproszenia chłop odrzucał, uprzejmie aczkolwiek stanowczo, co nie znaczyło że nie chciał przebywać wśród ludzi. Otwin pragnął spokoju, lecz wyciszonym słuchaczom z ochotą opowiadał historię swoją i swojego ojca, bez ubarwiania, zupełnie tak jak było naprawdę, choć bez wchodzenia w szczegóły. A ludzie słuchali go, bez słowa sprzeciwu tolerując zbyt długo trwające pauzy. Nastoletni chłopcy czuwali wraz z nim oczekując że Otwin w końcu pokaże im "drogę wojownika", lub coś w tym stylu, lecz zawiedli się ,gdyż następnego dnia chłop ani myślał uczyć ich robienia mieczem, ani tym bardziej za niego chwytać. Miast tego Otwin postanowił wraz z Vincentem wybrać się na ... grzyby, najlepiej na cały dzień.
__________________ ORDNUNG MUSS SEIN Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103) |