Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2018, 19:45   #129
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Antykwariat Gulgrama miał wiele zalet dla Nveriotha. Ciszę, spokój i książki. Nie pieniądze. Smok nie wziął jednak tej roboty dla monet. A dla spokoju… pomiędzy pokrzykiwaniami starca, który kazał mu zamiatać podłogę, porządkować i odkurzać półki Nero miał dużo czasu dla siebie i na czytanie ksiąg.

Praca idealna, bo nawet pies z kulawą nogą nie zaglądał tutaj. Smok jednak nie zagłębiał na czym właściwie zarabiał starzec. Na pewno nie na książkach. Skądś jednak zdobywał nowe woluminy. Choć nie zdarzało mu się to często. Niemniej ksiąg było wystarczająco dużo, by Nveryioth nie miał się czasu znudzić nimi. Tym bardziej że robił też za chłopca na posyłki Gulgrama.
Co więcej… antykwariat był jego samotnią i azylem. Na pewno przyjemniejszym, niż pokój w karczmie.
Chaaya i Jarvis potrafili być nieznośnie hałaśliwy.

Ten dzień zaś upływał jak co dzień. W przyjemnej i miłej rutynie i nic nie zapowiadało katastrofy.
Do czasu, aż odezwał się dzwoneczek zamontowany przy drzwiach i weszła ona, w towarzystwie swego gacha. Dona Francesca Venticiero rozejrzała się, gdy starzec odwrócony plecami warknął.
- Czego?
Bo czym obrócił się i zbladł. Zaczął sięgać gdzieś międy poły swej szaty, pomrukując coś pod nosem.
- Spokojnie mistrzu. Nie przyszliśmy tu na łowy. Ot… szukamy czegoś, albo kogoś… właściwie kogoś, bardziej.- mruknęła wampirzyca przymilnym głosem.
- Nie macie tu czego szukać. - odparł w irytacji Gulgram.
- Podobno masz nowego ucznia.- zadumała się Dona Francesca.
- Zatrudnij nowe szczurki. Nie biorę uczniów. Powinnaś to wiedzieć najlepiej. - burknął Gulgram niegrzecznie, patrząc się to na wampirzycę, to naj ochroniarza. - Francine.
- To imię należy do martwej już dziewczyny. - wzruszyła ramionami Dona Francesca. - Szukam… kogoś kto określa się imieniem Nero, albo… Neron?
Przytulonego właśnie do półki Nveryiotha.


Nastał czas wieczornego posiłku. Chaaya spożywała go w karczmie w której mieszała. Tak się jakoś złożyło, że tu właśnie utknęli z Jarvisem. I Godivą. Posiłki tutaj nie były złe. Atmosfera całkiem miła i blisko do pokoików. Idealne miejsce na posiłek, gdy się nie miało żadnych konkretnych planów na wieczór. No i była jeszcze smoczyca. Głodna zarówno smażonej namorzynowej płaszczki podawanej w sosie z miejscowych korzeni i orzechów. Oraz.. głodna nowych przygód.
Swą opowieść o straży zaczęła od narzekań na nudę. Zakończyła jednak szybko, zarówno opowiastkę jak i samo marudzenie, gdy tylko czarownik wspomniał o wyprawie do ruin powiązanych z kultem.
- Wreszcie coś ciekawego! Opuścimy miasto i zapuścimy się w dzicz.Mam po dziurki w nosie cywilizacji. Chcę rozbić parę łbów i nie martwić się konsekwencjami. Ciekawe czy będą tam demony, czy może nieumarli. A może jakieś straszliwe bestie! Może zdobędziemy trofea? Trochę uczę się oprawiania skór. Zrobiłabym sobie skórznię ze skóry jakiegoś potwora.- Godiva wręcz tryskała entuzjazmem, który… przygasał i zamieniał się w rumieniec, gdy spotykały się oczy bardki i jej. Chaaya dość szybko zrozumiała czemu. Kochając się z Jarvisem jako kobietą… kochała się i z ciekawską smoczycą, która pewnie te wspomnienia chłonęła jak gąbka wodę. Teraz Godiva już wiedziała, jak to by było, gdyby one się migdaliły ze sobą.
- Opowiadaj… zapewne co nieco wiesz o tym miejscu.- zwróciła się więc do Jarvisa.
- No cóż… to stara szkoła magiczna elfów. Tam zdarzają się wizje… nawet teraz. Oczywiście sam budynek został obrabowany ze skarbów wieki temu, acz… kto wie… raz już nam się udało znaleźć coś, co inni przegapili.- zadumał się czarownik wspominając.- Niemniej, później tą budowlę zajął kult trzeciego oka. Ponoć banda mistyków i magów próbujących przy pomocy magii i wizji odkryć przeszłość owej szkoły magów i ich sekrety. Musieli odkryć coś więcej, skoro zaczęli badać demoniczne rytuały i przyzywać demony. Ostatecznie zwrócili się ku jednej z pozaplanarnych istot i zaczęli czcić potężnego demona… - zamilkł i podrapał po brodzie.
- Tu się moja wiedza urywa. Tajemnice tego kultu kryją się pewnie w archiwach zakonu który go wyplenił. Co prawda przez długi czas byli niezauważeni, ale w końcu… jak długo można porywać ludzi na swe krwawe rytuały i liczyć, że się nie zostanie zauważonym.
- Och… bardzo długo można porywać.- uśmiechnęła się lisio smoczyca spoglądając na Jarvisa.
- Tak. Jeśli ma się latającą siedzibę. Oni nie mieli. W dodatku w okolicy ich siedziby granica między światami poczęła słabnąć i wzrosła ilość duchów i demonów. To dość czytelne wskazówki dla każdego w miarę rozgarniętego zakonu. Ich siedziba została… oczyszczona, a tajemna wiedza zabrana. Powinno więc tam być w miarę bezpiecznie.- stwierdził niezrażonym tonem głosu czarownik ignorując mało subtelny przytyk smoczycy.
- Mam nadzieję że nie. Bezpieczeństwo jest nudne.- machnęła ręką Godiva i dodała głośno.- Chcę krwi. Ekscytacji. Podniecenia… no… takiego zwykłego…- zaczerwieniła się nagle i dodała szybko.
- Kto idzie oprócz nas?
- Może Nveryioth? Dartun raczej nie.- zamyślił się przywoływacz.- Chyba nikt inny nie będzie potrzebny. To zapomniana przez wszystkich ruina.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline