Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2018, 12:04   #451
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
- Nie tylko widziałem – odparł pół-szeptem taksując harpie wzrokiem. – I wbrew obiegowej opinii wcale nie są tak szybkimi biegaczami.

-I co będziemy przeczesywać to cholerstwo pokój po pokoju? – zdziwił się Grzmot. – Dorwijmy się szybko te wszystkie demony Lamashity czy jak jej tam, wsadźmy po ostrzu w kołdun i chodźmy tam gdzie jest najlepsza zabawa.

Nie chciał przyznawać się przed towarzyszami, że tak naprawdę martwił się o los Sybilli.

***

Wieczór wcześniej

Zanim wszyscy uścisnęli sobie dłonie przed wyruszeniem udało im się wymienić jeszcze kilka historii, opróżnić kilkanaście kufli piwa i wspólnie pomodlić się za pomyślność wypraw. Od dłuższego czasu Grzmot zerkał gniewnie w kierunku orka, chociaż emocje wyrażały się jedynie w jego spojrzeniu. Kulminacja tych emocji nastąpiła w momencie gdy spotkali się na obrzeżu tawerny. Sami. We dwóch.
Barbarzyńca celowo wyciągnął orka z daleka od wścibskich oczu. Stał teraz z założonymi rękoma. Bez broni, ale mięśnie przedramiona ciągle napinały się i rozluźniały.
- Więc wyruszasz razem z naszą Sybillą, co orku?
- Zawsze podążam za nią. Takie jest moje zadanie. Dopilnować aby nic się jej nie stało - Balkazar puścił mimo uszu potencjalną zaczepkę.
Barbarzyńca nie zmienił zbytnio swojej pozycji. Tylko jego oczy błysnęły złowieszczo.
- Tak. Tego się właśnie obawiam…
Napięcie w zaułku skoczyło o kilka stopni w górę.
- Nie masz czego. Do tej pory nic się jej nie stało - dziwne zachowanie barbarzyńcy wzmogło czujność Balkazara.
- Bo ma towarzyszy, którzy staną w jej obronie. Axima, Olafa i mnie. Natomiast tobie - skrzywił się bezwarunkowo. Ręce opadły wzdłuż tułowia. Pięści były zaciśnięte - i twojemu gatunkowi nie można ufać. Poznałem was z bliska. Stępiłem topory na walkach z hordami, kąpałem się w orczej krwi. Jesteście jak zaraza. Nie wierzycie w nic ani nikogo. Ostatnie wydarzenia tylko mnie o tym przekonały
- Mylisz się - odpowiedział brązowy ork z na pozór chłodnym spokojem gdyż wiedział w jakim kierunku idzie ta rozmowa. Gdyby nie jego postanowienie wynikające z efektu goblińskiego czaru to pewnie rzuciłby się z miejsca na Grzmota. - Wierzymy. Wierzymy głównie w Goruma, Rovaguga lub Lamashtu, ale wyznajemy również innych bogów. Nie można nam ufać bo Rozpruwacz zdradził? Otóż on nie zdradził. On był cały czas wierny swoim przekonaniom. Zdrajcą jestem ja, a nie on. To ja splamiłem swój honor przyłączając się do was i ponoszę tego pełne konsekwencje. Umrę jako zdrajca wypełniając wolę Wszechstwórcy - Balkazar przerwał na chwilę. - Gówno wiesz o naszej rasie, a swoją traktujesz jak najlepszą na świecie. Traktuj sobie nadal. Mam to gdzieś. Ale to ja pilnowałem twoich pleców w walce pod gołębnikiem i następnym razem zrobię to samo. A zrobię to tylko dlatego, że jesteś przydatny dla Arnsun.
- Ha - warknął na słowa orka. - Jakbym potrzebował pomocy to bym o nią poprosił. Ale na pewno nie kogoś takiego jak Ty! Nie wiem w jaką grę sobie pogrywasz, orku. Gdyby zależało to ode mnie to wrzuciłbym cię do najgłębszej jamy. Nie podejmuje jednak takich decyzji. Valkiria ci z jakichś powodów ufa. Ja sobie na ten luksus nie pozwolę. Nie sprzeciwie się jednak woli tej, która uratowała mnie od śmierci.
Podszedł kilka kroków i spojrzał z bliska na Balkazara. Szedł sztywno.
- Jednak jeżeli ją zdradzisz albo z twojego powodu coś się jej stanie, to JA cię dopadnę i sprawię, że pożałujesz każdej chwili swojego bezwartościowego życia. Prędziej piekło zamarznie niż zrezygnuje, Ymir mi świadkiem!
- Nie ze mną te gierki człowieku - słowa Grzmota były pełne jadu i świętego gniewu, ale dla Balkazara nie niosły w sobie nic więcej jak tylko wyładowanie uprzedzeń względem jego rasy właśnie na nim - Jakbyś naprawdę przejmował się walkirią i jej bezpieczeństwem to szedł byś z nią na misję, a nie z krasnoludem. Arnsun nigdy nie miała powodu żeby mi nie ufać. Zastanów się chwilę o ilu zdradach u orków słyszałeś? O ilu orkach, którzy sprzedali swoich? O ilu orczych wodzach grzejących dupy za murami swoich fortec w czasie gdy ich wojownicy przelewają krew? Jesteśmy rasą żądną krwi, zabijamy jak leci kogo spotkamy na swojej drodze . Ale to ludzie ze wszystkich ras są najbardziej zdradliwi, najbardziej przekupni, najbardziej skorumpowani i wygodni. Wyjątkami są jednostki, ale jednostki nie zmienią opinii o całej waszej rasie. Natomiast ty i tobie podobni całe rasy oceniacie na podstawie jednostek.
- Nie próbuj mojej cierpliwości, orku - wysyczał groźnie.- Idę z krasnoludem bo wiąże mnie z nim honor. Potrzeba odkupienia długu serca, który u niego zaciągnąłem oraz dlatego, że Walkiria mnie nie potrzebuje. Gdyby tak było sama by to powiedziała. Mi wystarczy jedna zdrada by wyciągnąć konsekwencje. Przez moment nawet sądziłem, że możecie się zmienić, ale nawet w przypadku okazania wam łaski potraficie kąsać rękę darczyńcy. Jeżeli zaś się mylę to udowodnij mi to psie, teraz zaraz, albo zamknij mordę i zapamiętaj moje słowa. Bo nie rzucałem ich na wiatr niczym przekupka!
- Nie mam zamiaru Ci nic udowadniać, ani żadnemu innemu człowiekowi - odszczeknął ork. - Chcesz wyciągać konsekwencje wobec kogoś na podstawie czynów kogoś innego? Chyba nawet globliny tak nie robią - zaszydził zmieniając wątek Balkazar. - Okazywanie łaski? Ludzie jak sam to powiedziałeś łaską nazywają zmuszenie pokonanego przeciwnika do bycia waszym psem. Walczyłem z wieloma barbarzyńcami, którzy często wyznawali tego samego boga co my. Oni wiedzieli co to duma i honor. Wiedzieli też jak okazać łaskę wojownikowi. Widać dumie i honorowi cywilizacja nie służy - skwitował ork.
Paznokcie wbiły się w dłoń po której pociekła strużka krwi. Pięść świsnęła w powietrzu. Zaledwie o kilka cali mijając twarz orka, który o i uderzając w ścianę z głuchym stukiem. Barbarzyńca miał pewność, że gdyby celowo nie spudłował to by go trafił.
- Mówiłem, nie próbuj mojej cierpliwości - warknął. Zignorował rozwalone knykcie. - Jeszcze do niedawna byłeś naszym wrogiem. Na MOJE zaufanie popracować musisz trochę dłużej, powiedziałem. I powtarzać nie mam zamiaru.
Balkazar chciał jeszcze coś odpowiedzieć, ale uznał że najlepiej będzie zakończyć tą sytuację. Grzmot na szczęście pomyślał podobnie gdyż odwrócił się na pięcie. Idąc w kierunku wylotu alejki gdzieś w głębi duszy liczył, że ork jednak się na niego rzuci. Wiedział, że Sybilla nie pochwaliła by walk wewnątrz drużyny ale miał teraz olbrzymią ochotę rozkwasić czyjś paskudny pysk.
Ork stał jeszcze chwilę w uliczce wpatrując się w plecy barbarzyńcy aż ten zniknął mu z oczu. W czasie rozmowy czuł czerwony ogień palący się w jego trzewiach, skupiał się na tym aby nie pozwolić mu wybuchnąć, aby go ujarzmić. Nie udało mu się go zgasić, ale gdyby chciał go teraz opisać to powiedziałby, że płomień się wyostrzył i nabrał niebieskiego koloru. Balkazar po chwili wypuścił z siebie całe powietrze i skierował się w kierunku stajni. *
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline