Wątek: Knurzysko [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2018, 12:37   #17
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Szkuner i Kerm

Chata Wojciecha

Jaksa, widząc, w jakim stanie znajduje się wnętrze izby, o jednym tylko pomyślał - ktoś napadł na sołtysa, zdemolował wszystko, a może i zabił Wojciecha. Słowa Wojciechowej stanowiły dla niego prawdziwe, podwójne zaskoczenie.
- Ozdrowiał nagle, a potem w szał wpadł? Pobił was, Wojciechowo, a potem meble połamał? Tak mu sił przybyło?

- Dziadek ozdrowiał? – babka szeroko otwarła oczy. – A gdzież on, dajcie mnie go tu, cud to, cudeńko! – krzyczała rozradowana, lecz widać twarzy ją rozbolała i na powrót przyszła pamięć minionych wydarzeń. – On mje nigdy nie tknął, on całymi dniami legał, chorował, a ja mu śpiewała co wieczór. Jak gadacie, łamał wszystko, rozrzucał, darł się w niebo głosy, huk był straszliwy, ale ja się w kąt ukryła i szlochała, co robić miała? On dobry chłop, dziadek mój, mówiłam, że te ziółka, one cuchnące, nie dobre dla niego. Ale uparł się staruch! Znajdźcie go młodzianie, oj znajdźcie mi dziadka!
- Jakie ziółka? - zainteresował się Kaspar. - Ktoś dał mu jakichś ziółek, po których Wojciech wstał z łóżka, porozbijał wszystkie meble i waszą głowę? A potem co? Wyszedł z chaty i gdzieś poszedł?
O cudach słyszał. Mnich, co parę razy ich dwór odwiedzić raczył, opowiadał o cudach, które Christos i święci czynili. O ludziach, co z łoża boleści wstali - ślepi, niemi, chromi... Jednak żaden, po owym ozdrowieniu, mebli ni głów nie rozbijał.
- Och gdzieś tu winny być, miał tego cały garnuszek! – krzywym palcem przejechała po ciemnicy, jaka panowała w sołtysowej chacie. - Papka, śmierdziała brzydko, przynieśli ją mu chłopi z czereśniowskiej wsi, jakieś parę dni wstecz. Gadali, że na nogi wstanie jak nowy i dużo szeptali, jam nie słyszała. Głucha żem, a i w chłopskie sprawy nie pcham się nigdy. Oj gdzie poszedł to nie wiem, ale gdzie mógł drogi panie? Przeca on nie chodzi – babka przez chwilę patrzyła na Jaksę nieobecnym wzrokiem. – Wy do dziadka? A śpi pewno, on tylko do tego się nadaje, kocur stary, śmierdzący!
Staruszce w głowie od się starości albo od pobicia poprzewracało... Raz jedno, raz drugie plotła, sprzeczne ze sobą słowa rzucając.
Jaksa na Wojmira spojrzał, jakby się utwierdzając w tym, czy dobrze słyszał.
- Światła by trza skrzesać, bo po tej ciemnicy nic nie widać - powiedział.
Zioła, gdyby się je znalazło, można by Niestance pokazać. A może i Wojciecha by gdzie w kącie znaleźli. A nuż babinie we łbie się poprzewracało, gdy kto obcy wlazł do izby i ją pobił...
Wojmir był widocznie przejęty całą sytuacją. Na słowa Jaksy zareagował skinięciem głowy, chwycił leżący nieopodal kaganek i rozejrzał się wokół siebie. Znalazł wetknięte pomiędzy kanciastymi meblami pochodnie - liche, lecz wyczuwalnie nasączone łatwopalną mazią. Od płomienia świecy podpalił jedną z nich i podał ją chłopakowi. Chciał kolejną wetknąć w prawicę Ratomira, lecz ten zniknął. W chacie, oświetlonej ruchomym płomieniem pochodni, pozostali tylko oni i skulona w kącie babuleńka, która ciekawskim wzrokiem obserwowała poczynania mężczyzn.
Na środku pomieszczenia stał solidny stół. Dwie ławy okalały go, a wokół pełno było gratów, połamanych taboretów, mis drewnianych i wiklinowych koszyków. Na blacie światło odbijała zgnilizna zepsutych jabłek i innych owoców, kolejne kaganki ze świecami do połowy wypalonemi oraz drewniane wiaderko, ze sztywno wetkniętą weń łychą. Pod ścianami niechlujnie pozbijane meble, a na nich kurz, brud i pleśń gryzła się wzajemnie. Teraz dopiero poczuli brzydki zapach tego napotkanego nieporządku. W kącie łoże można było dojrzeć, a na nim w nieładzie pozwijane koce. Leżącego dziadka brak, chyba, że gdzieś pomiędzy tą stertą zbędnych rupieci.
- Jeśli babka prawdę gada - odezwał się Wojmir - trzeba będzie na mapę zerknąć i samemu plan przygotować.
- Do owej czereśniowskiej wsi się dostać i rozpytać, kto ziołami częstował i kto je uwarzył, czy pominiemy milczeniem owo cudowne zdarzenie i zaczniemy na Knurzysko polować? - spytał Jaksa. - Mam tylko nadzieję, że te sprawy się ze sobą nie wiążą - dodał.
Sama myśl, że ktoś mógł podać jakiemuś wieprzkowi zioła, które z Wojciecha uczyniły bezumnego osiłka, zdecydowanie go niepokoiła.
W środek rozmowy, przez uchylone drzwi wpadła zdyszana Niestanka. Widać z przejęcia lub ze strachu jęła paplać coś o płaczącym dziecku, harmidrem za palisadą i leśnymi pochodniami. Nim mężczyźni zdołali zapytać o cokolwiek, dziewczyna z hukiem wyleciała z chaty.
- Nic z tego nie rozumiem, a poleć Jakso za nią, bo dziewka ambarasu jeszcze większego narobi - powiedział Wojmir po chwili ciszy. - zostanę tu i przeszukam chałupę.
- Zobaczę - obiecał Jaksa. Zapalił kolejną pochodnię, po czym ruszył na poszukiwania Niestanki, tudzież źródła jej niepokoju.
 
Kerm jest offline