-
Taki dostaliśmy przydział odgórnie ze świątyni…- mruknął niewyraźnie Gustav.
-
Mój mądry braciszek wdał się w konflikt z mistrzem świątyni, w naszych rodzinnych stronach i zostaliśmy wysłani w poselstwie do Cormyru- skomentowała Anger.
-
Ale tu równie wiele okazji na bój, co i na Północy, więc nie ma tak źle…- Gustav pogładził się po bujnej czuprynie. Mężczyzna wyciągnął z plecaka bukłak, odkorkował go i powąchał.
-
Mmm… Krasnoludzka przepalanka prosto z Mirabaru!- zachęcił towarzyszy i podał w pierwszej kolejności Dundeinowi, który przyjął dar z wielką radością.
Venora pokręciła głową gdy krasnolud zaraz po wzięciu łyka podał jej bukłak.
-
Dziękuję, ale z przełożonym ostatnio wypiłam tyle nalewki, że na jakiś czas starczy mi - wytłumaczyła się, po czym oddała bukłak właścicielowi. -
Tak, zapewniam, że tu nie będziecie się nudzić - pokiwała głową. -
Jak nie gobliny, to orkowie, smoczydła, bandyci, giganci... Dla każdego coś się znajdzie. My na dniach wraz z wojskiem Cormyru wyruszamy walczyć przeciw zielonym
Słysząc te wieści Gustav od razu się wyprostował. -
Mów dalej- zwrócił się do Venory.
-
Akurat w dniu kiedy was poznaliśmy wróciłam z audiencji u Regentki. Wyprawia krucjatę by odbić stary zamek okupowany od miesięcy przez orków - wyjaśniła pokrótce paladynka. -
Zainteresowany? - uśmiechnęła się zadziornie po tym pytaniu.
-
Oczywiście!- Gustav aż się wzdrygnął.
-
To będzie wielka wyprawa!- brodaty Moradinita był również przepełniony optymizmem.
-
Kiedy wyruszacie?- dopytała Anger.
-
Czekam na oficjalne pismo w tej sprawie - odpowiedziała Venora. -
Będzie to naprawdę duże wydarzenie - dodała z powagą w głosie.
-
I za to wypijmy!- Anger wzniosła toast podniosłym tonem i upiła łyk z bukłaku, podanego przez brata.
Do zmierzchu w obozie panowała przyjemna atmosfera, a kompani zdawali się w ogóle nie myśleć o nadchodzącym boju z gigantami. Słońce w końcu zbliżyło się do horyzontu i Gustav zarządził wymarsz.
~***~
Grupa dotarła na miejsce, gdzie wcześniej przyglądali się dwójce gigantów.
-
Rozpalili ognisko, ale to nic. Pewnie trochę posiedzą i któreś z nich pójdzie spać- Dundein zmarszczył brwi i spojrzał na Venorę.
-
Nawet dla nas lepiej, że tam się pali. Dobrze ich widzimy. Jak nie pójdą to zawsze mogę iść ich zagadać, tak jak mówiłam wcześniej - paladynka uśmiechnęła się do brodacza. -
O, można by też używając zwoi wezwać niebiańskiego niedźwiedzia dla rozproszenia ich uwagi
-
Ona tak zawsze z zagadywaniem potencjalnych wrogów?- Gustav spytał zerkając to na Venorę, to na Dundeina.
-
Nawet nie masz pojęcia...- wtrąciła Agness. Krasnolud zarechotał i wzruszył ramionami.
-
Po prostu lubi ryzyko i adrenalinę…- skomentował, choć tak naprawdę nie znał zbyt dobrze panny Oakenfold.
-
Dobrze. Skoro chcesz tak ryzykować, to twoja wola, ale zastanów się. Wiele ryzykujesz…- Anger mówiła zupełnie poważnie.
Venora już miała skomentować okoliczności dołączenia każdego z jej towarzyszy, ale ugryzła się w język. Poza udowodnieniem, że wcale nie ma największych skłonności samobójczych w tej grupie, do niczego to nie było potrzebne, a w przypadku Agness lepiej żeby nowi kompani nie dowiedzieli się o tym jaka przeszłość łączy paladynkę i dawną czarną kapłankę. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Panna Oakenfold ograniczyła się do ciężkiego westchnięcia.
-
Dundeinie, sam na własne oczy widziałeś jak przekonałam trolla do pomocy nam, dzięki czemu za dnia zabiliśmy wampiry - odpowiedziała paladynka spoglądając na krasnoluda. -
A to nie był pierwszy troll, który mi pomagał - dodała dla podkreślenia. -
Ale spokojnie, wpierw poczekamy czy pójdą spać. Jak nie to wtedy pojadę do nich
-
To giganci. Sprytne i przebiegłe istoty, a nie głupie jak głaz bestie. Nie możesz ich porównywać poza aspektami siłowymi.- odparł krasnolud. -
Tam za skałą będzie dobrze się ukryć.- brodacz wskazał palcem i ruszył powoli, pochylony we wskazanym przez siebie kierunku.
~***~
Od zmierzchu minęło około trzech godzin. Kompani kulili się z zimna a ciężkie, stalowe pancerze wcale nie pomagały. Gustav i Anger cierpliwie wypatrywali zza skały. Na rodzeństwie rodem z mroźnej Północy, chłód zdawał się nie robić wrażenia.
-
Położyła się!- krasnolud syknął, lekko trącając Venorę w ramię. Rycerka wyjrzała zza ramienia krasnoludzkiego kapłana i dostrzegła gigantkę, przykrytą po szyję posłaniem z niedźwiedzich skór.
-
Poczekajmy jeszcze trochę, aż uśnie. Wtedy ruszymy- zaproponował Gustav.
Panna Oakenfold pokiwała głową.
-
Ty jesteś znawcą gigantów, mów kiedy zaczynamy - mrugnęła okiem do krasnoluda i cofnęła się. Venorze również chłód nie doskwierał i teraz mając pewność co do swojego pochodzenia w nim właśnie widziała wytłumaczenie tego zjawiska.
~***~
-
Wygląda jakby spała…- po długim czasie ciszy odezwała się w końcu Agness, która postanowiła stać na czatach, przyglądając się obozowisku gigantów. -
Ruszamy?- spytała.
-
Nie ma co więcej tracić czasu - odparła Venora spoglądając na Dundeina, w oczekiwaniu na jego opinię i ostateczne potwierdzenie by zacząć działać.
Krasnolud skinął głową.
-
Ruszajmy- rzekł.
Paladynka uśmiechnęła się lekko.
-
Z Dundeinem ruszymy przodem. Anger, zadziałaj swoją magią - po wypowiedzeniu tych słów, Venora pochwyciła tarczę i od razu wzięła w dłoń miecz.
Kapłanka Tempusa pokiwała głową i zaczęła recytować modlitwę. Objawione zaklęcie otoczyło towarzyszy magiczną ciszą, dzięki której drużyna złożona z samych ciężkozbrojnych wojowników w brzęczących pancerzach, mogła niepostrzeżenie zakraść się do wartowników. Dopiero gdy Anger dała znak, że wszystko gotowe, rycerka nie czekając ani chwili dłużej skierowała swoje kroki ku gigantom.