- Miło mi was tu gościć. Czy byli państwo umówieni?
-
Ach, nie. Obawiam się, że to raczej bardziej spontaniczna decyzja. - Opal podeszła krok bliżej do morfa kobiety i odrobinę speszonym ściszonym głosem dodała. -
Jesteśmy osobno.
Smith zaś dodał. -
Nie byłem umówiony, ale słyszałem dobre opinie w meshu i potrzebuję relaksu po ciężkim dniu w robocie.
-
Ależ oczywiście. Spontaniczność i relaks to jedne z fundamentów, na których opieramy ten przybytek - odpowiedziała kobieta i wydawać się mogło że kieruje te słowa zarówno do Opal, jak i do Smitha. -
Pozwólcie że obsłużę Państwa po kolei.
Spojrzała na Smitha i wskazała na jedną ze ścian. Natychmiast na jednolitej powierzchni zarysował się prostokątny obrys i fragment ściany obrócił się zmieniając w wygodną, obitą miękkim materiałem sofę. Gest recepcjonistki wyraźnie zachęcał mężczyznę do poczekania na swoją kolej.
Smith skinął głową w milczeniu i ruszył w kierunku sofy. Po czym usiadł na niej cierpliwie czekając na swoją kolej. Rozglądał się dookoła starając się zapamiętać wszelkie szczegóły pomieszczenia. Trochę z nudów, trochę na wszelki wypadek.
Opal zmieszała się nieco. Otworzyła usta i zaraz je zamknęła, odchrząknęła.
-
Co może mi za… co, nie… kogo... Jaką macie ofertę na teraz? Skoro tak bez umówienia… - dziennikarka ciągnęła swoją grę już czerpiąc z tego pewną przyjemność.
Opal mogła zauważyć jak źrenice recepcjonistki dosłownie na ułamek sekundy drgnęły tracąc ostrość widzenia. Znak że na ten moment przeniosła uwagę na coś innego - zapewne wirtualnego. Nachyliła się do Opal i dotknęła jej przedramienia w geście idealnie oscylującym na granicy spoufalenia. Dziennikarka nie mogła zaprzeczyć, że ów gest odebrała pozytywnie.
-
Pozwól, że zostawimy tak sztywne słowa jak “oferta” za sobą - ton jej głosu również się nieznacznie zmienił lokalizując się wykresie gdzieś w okolicach ‘ciepła’ i ‘przyjaźni’. -
Myślę że mam coś co z pewnością ci się spodoba. Powiedz… czy lubisz imię “Adam”?
-
A czy Adam jest interesujący? Bo… w zasadzie to przyszłam szukać nietypowych przeżyć. Jakoś wszystkie męskie EGO jakie spotkałam nie przedstawiały sobą wiele wartości. Jeśli Adam umiałby rozpalić moją wyobraźnię…- Opal rozkręciłą się czując się zachęconą przez ekspedientkę. Tak powinna zrobić. Ale musi też naprowadzić na właściwy temat.
-
Nietypowych? - uśmiechnęła się -
Dobrze trafiłaś. Wraz z Adamem odnajdziesz wszystko czego oczekujesz, tak w świecie realnym, jak i w świecie wyobraźni.
Recepcjonistka wykonała prawie nie zauważalny gest dłonią i w powietrzu nad jej nadgarstkiem pojawił się hologram z wyświetloną ceną. Był lekko rozmyty, ale Smith również mógł dostrzec o jakim koszcie mowa. Pięćset kredytów było stosunkowo dużym wydatkiem jeśli mowa o nocy (czy też może tylko kilku godzinach) płatnej miłości.
Opal zapłakała wewnętrznie.
-
Cena razem z posiłkiem jak rozumiem - zażartowała uznając, że pora o jakiej przyszli mogła wymagać od zainteresowanego śniadania. Nawet jeśli faktycznie zaczynała odczuwać powoli głód jakoś wątpiła aby takiej usługi doświadczyła.
Recepcjonistka zaśmiała się krótko, po czym pobrała odpowiednią kwotę z elektronicznej portmonetki Opal.
-
Proszę… - wskazała windę z zielonym obrysem drzwi. -
Życzę miłej zabawy.
Gdy tylko drzwi zamknęły się za dziennikarką, skierowała swoją uwagę na Smitha. Jej uśmiech delikatnie się zmienił. Już nie był ciepły i przyjacielski, a trochę prowokujący.
-
Zapraszam. Coś mi podpowiada, że to nie jest twój pierwszy raz. - Oczywiście. I mam kilka wymagań. Po pierwsze: Oczekuję ważnej rozmowy… bez względu więc w jakiej sytuacji będę, muszę mieć stały i stabilny dostęp do meshu. - recepcjonistka miała rację, więc Smith nie zamierzał udawać, że było inaczej.
Skinęła głową.
-
Oczywiście. Nie ograniczamy klientom dostępu do meshu/ Jakie jest drugie wymaganie? - Oczekuję odetchnięcia od nowoczesnego świata. Może coś realiach fantasy, tylko bez zanurzenia w simulspace. Nie chcę by moja… partnerka była zlepkiem zer i jedynek. Chcę coś bardziej realnego.- zaczął mówić powoli i wyraźnie się zastanawiać. Pozował z jednej z strony na klienta wiedzącego czego chce… z drugiej zaś strony na kogoś, kto ma tych wymagań wiele.
Recepcjonistka ponownie skinęła głową, a prowokujący uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-
To życzenie również spełnimy - na razie nie wydawała się świadoma tego, że Smith ją podpuszcza. -
Czy masz jakieś trzecie wymaganie? - Znajomy biznesmen wspominał mi o wyjątkowej kochance. To on mi w sumie polecił to miejsce. Mówił że z nią bawił się cudownie. Celeste… tak się chyba nazywała.- Smith zastanawiał się pocierając podbródek. -
Może być ona. Chętnie przekonam się czym się tak ekscytował.
Nawet powieka jej nie drgnęła.
-
Doskonały wybór - odpowiedziała. -
Celeste będzie na ciebie czekać i zapewni ci niespotykane wrażenia… czy to wszystkie wymagania? - Nie. Myślę że to wszystko. Ile ta przyjemność będzie mnie kosztować?- zapytał Smith z uśmiechem. Nie udało się. Ale możliwe że przyciągnął do siebie uwagę… dając więcej szans Opal. Mężczyzna nie miał nanitów do szpiegowania. Był negocjatorem i więcej tu zdziałać nie mógł.
-
Celeste jest jedną z najbardziej wyszukanych przyjemności. - odpowiedziała jakby to miało tłumaczyć wyświetloną nad jej dłonią kwotę w wysokości 750 kredytów.
-Zgoda. Oby była warta tej ceny. Jeśli będzie… może zostanę waszym stałym klientem.- uśmiechnął się w odpowiedzi Smith.
Nie odpowiedziała. Wskazała jedynie czerwoną windę, a inserty meshowe Smitha odebrały zaproszenie do uruchomienia lokalnej wtyczki nawigacyjnej, która miała poprowadzić klienta do celu. Smith skinął głową, uruchomił wtyczkę i ruszył grzecznie w kierunku windy.