Może i niesłusznie szli za wysłannikiem barona, bowiem ten, jak się okazało, nie zamierzał bynajmniej w gównie się utopić. A cel jego wycieczki wnet stał się jasny dla każdego, kto miał uszy. Nic nie ujmując de Ayolasowi, który mimo wszystko dobrze słyszał.
Wilhelm wiedział, acz nie z własnego doświadczenia, że Stirganki dają i za darmo, ale tylko wtedy, gdy same zechcą. A chociaż los tej akurat był mu obojętny to uznał, że gdyby pomogli dziewczynie w opałach, to może Pappa Salvatore wdzięczność by okazał...
- Uśpimy suczego syna - zaproponował, przyspieszając kroku, acz starając się nie hałasować.
Był pewien, że zajęty dziewczyną Leonard głuchy będzie na wszystko, co się działo dokoła.