Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2018, 21:37   #18
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 5

Czas: 1940.II.16; godz. 22:45
Miejsce: południowa Norwegia; wody Jossingfjord; pokład “Altmark”, śródokręcie
Warunki: noc, mroźno, deszcz ze śniegiem, dość silny wiatr, średnie fale



st.ag Baumont i mł.ag Wainwright



Czas zdawał się nieznośnie kurczyć. W przeciwieństwie do mrocznej przestrzeni jaka rozciągała się jak legumina. Trójka ludzi biegła przez trzeszczącą metalem ciemność. Ciemność wypełniały jęki pracujacego na falach metalu, krzyki i tupoty ludzi, odgłosy uderzeń. Ciemność wypełniał ruch całego pokładu który dodatkowo dezorientował i przeszkadzał w utrzymaniu pionowej pozycji. Wszystko to jednak było dalej. Drażniący uszy dźwięk toczonego kawałka metalu po metalowej powierzchni mimo, że chyba najcichszy z tych wszystkich zdawał się wwiercać w uszy. W końcu już nie byli pewni czy go słyszą czy wydaje im się, że go słyszą biegli jednak dalej. Biegli potykając się, obijając o ściany korytarza, chwiejąc się. Dłonie ocierały się o zimne, płaskie krawędzie mijanych ścian, lub zimne i mokre ubrania towarzysza. Kolana uginały gdy próbowały utrzymać równowagę zdane tylko na błędnik. Biegli ze świadomością, że w każdej chwili korytarz mógł zalać huk, błysk, chmura szatkujących wszystko i wszystkich szrapneli i powalająca wszystko fala uderzeniowa.

Wreszcie koniec. Nie do końca taki jaki się spodziewali. Po iluś krokach, sekundach, metrach, kroplach potu biegnący na czele marynarz zachwiał się nieco bardziej niż dotąd. Zanim odzyskał równowagę wpadła na niego pozostała dwójka. We trójkę zatoczyli się na jedną ścianę na którą właśnie był przechył. Byli gdzieś. Gdzieś w korytarzu. Po ciemku. Korytarz dalej trzeszczał pracującym metalem. Dalej słychać było krzyki ludzi, stukot butów o pokłady i czasem do tego huk broni palnej. Ale nie było słychać wybuchu. Korytarz nie rozświetlił się rozbłyskiem światła ani nie zalał się rozpędzonymi szrapnelami. Słyszeli własne przyśpieszone i przestraszone oddechy. Niewypał? Chyba już powinien wybuchnąć. Chyba. W tych chaotycznych, nerwowych i pogrążonych w mroku sekundach ciężko było oszacować i czas i przestrzeń. Chyba byli dalej w tym korytarzu. I chyba granat powinien już eksplodować. Ale dalej było ciemno. W tej ciemności słyszeli głos. Głosy. Zdeformowane. Wyjące. Krzyczące. Jak głosy piekielnych potępieńców. Niosły się gdzieś, skądeś. John wiedział, że po statku dźwięku niosły się czasem naprawdę daleko. Do tego każdy zakręt czy ściana potrafił je zniekształcać i deformować. Ale czy to to? Czy jednak coś innego? W końcu nie wiedzieli właściwie co Niemcy przewożą na tym statku. Ani co na nim robią. Gdzieś, znacznie bliżej huknęły jednak strzały. Ktoś tu nie tak daleko zaczął się z kimś strzelać.



mł.ag Gulbrand



Dwóch mężczyzn w brytyjskich mundurach rozpoczęło gwałtowny ostrzał grupki skrytej mrokiem i barierą wodnych igiełek atakujących twarz i oczy. Efekt był równie natychmiastowy co chaotyczny. Grupka musiała zostać zaskoczona przez ołów i w pierwszej chwili zareagowała chaotycznymi ruchami. Ktos tam odskoczył w bok szczęśliwie dla siebie znikając dwójce aliantów z widoku, ktoś inny kucnął, ktoś próbował chyba skryć się za podobnymi schodami przez jakie właśnie wbiegła dwójka napastników tylko po drugiej burcie a jeszcze ktoś chyba padł na podłogę. Albo dostał. Ktoś tam chyba dostał bo znowu rozległy się krzyki bólu trafionych ludzi. Ale ilu i jak bardzo tego w tych warunkach trudno było oszacować.

Po pierwszej, chaotycznej chwili scena przy schodach po drugiej stronie burty znacznie opustoszała. Przy ziemi kłębiły się ciemne kształty ale czy to było to co nieśli czy to któryś z niemieckich marynarzy nie szło przez szerokość transportowca poznać.

- Sir! Niemcy nadchodzą! - z dołu dobiegł alarmujący krzyk marynarza Gordona. Musiał się pozbierać po trafieniu i z góry widać było jak kuca za barierką za jaką niedawno przed ostrzałem chroniła się dwójka będąca obecnie o poziom wyżej. Niemcy musieli nadejść. Z tej czy innej strony. Pytanie było ilu, i z czym. Chwilowo podziałał chyba efekt zaskoczenia. Ale w końcu się otrząsnął i pewnie zareagują bardziej zdecydowanie. Na drugi koniec burty do tych kształtów, chyba jakiegoś trafionego marynarza co tam krzyczał i jęczał mieli całą szerokość jednostki. Ponad 20 m pewnie. Pomost prowadził przed najwyższym piętrem nadbudówki. Tam widać było sylwetki w niemieckich mundurach. Pokrzykujące i kucające sylwetki. Widać było koło sterowe. Jednak okna były gdzieś od pasa stojącego człowieka. Więc gdyby się czołgać, może kucać dałoby się chyba być niewidocznym dla tych ze środka. Inna sprawa, że z każdej burty widać było drzwi więc jakby ktoś się postarał mógłby zajść takiego skradacza z dwóch stron. Ale to coś, leżało na podłodze po tamtej stronie burty a nie po tej co była obecnie dwójka aliantów.

- Co robimy sir? - zapytał szybko bosmanmat doładowując karabin z ładownicy. Głos wydawał się być zdenerwowany choć podoficer panował nad tym zdenerwowaniem. Twarz nawet z bliska jawiła się jako owalna, jasna plama więc nic nie dało się z niej wyczytać. Zaskoczyli przeciwnika. Ale pozyskany czas mógł się skończyć w każdej chwili.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline