Feniks. Nieco wcześniej.
Po ustaleniu wstępnego planu, który w ustach Lenny brzmiał naprawdę dobrze, pilotka uzbrojona w swój notatnik odwiedziła Fenna, odnajdując go na siłowni.
- Cześć Fenn. Kapitan mówiła, że masz listę towaru do sprzedania. - zagadała i spojrzała na rozmówcę oczekując potwierdzenia.
Fenn spojrzał się na nią leniwie.
-
No mam. A co? Chcesz coś kupić? - zażartował w odpowiedzi.
Kobieta uśmiechnęła się rozbawiona.
- Wprost przeciwnie, chcę coś sprzedać - odpowiedziała z uśmiechem.
- Trzeba będzie czymś zapłacić za naprawy i leczenie, a z tego co wiem to zostajesz na pokładzie - wyjaśniła.
-
No chyba że mnie wypieprzycie na tym zadupiu. - odpowiedział podnosząc się
- Nie wiem czy handel wymienny przejdzie, chociaż z drugiej strony w takich miejscach kredyty mają mniejsze znaczenie. Mam spis w kajucie. - pokazał dłonią na wyjście.
Razem opuścili więc siłownię i udali się korytarzem w kierunku kajuty Suzh’a.
- Handel wymienny przede wszystkim. Kwestia tylko, czy to co mamy na zbyciu będzie dla nich na tyle cenne, że opłaci się to oddać. I czy mają na zbyciu to czego potrzebujemy - powiedziała pilotka.
-
Opieka medyczna? Na pewno, w końcu to placówka badawcza ponoć. A części zamienne, no to już może być różnie, niby w takim miejscu ważna sprawa, ale z drugiej strony anteny do wojskowej corvetty nie rosną na drzewach. - Ale tu jest tyle drzew, że statystycznie może na którymś wyrosnąć - zauważyła Becky i potwierdziła swoją pewność kiwnięciem głowy.
Wtedy to dotarli do kajuty Fenna.
-
Jakby takie drzewa rosły, to kujony już dawno by je zamknęli w hermentycznyh pokojach do badań. - Suzh podszedł do panelu drzwi i wstukał kod by je otworzyć.
Kajuta była jak zwykle sprzątnięta, na biurku komputer oraz datapad, na nocnej szafce spluwa, i tylko hologram w kącie pomieszczenia (który swoją drogą wyświetlał tańczącą gołą kobitkę o humanoidalnych kształtach) stanowił jakąkolwiek dekorację.
Fenn podszedł do biurka i wziął do ręki notatnik.
-
Tu jest lista, nie aktualizowana od czasu księżyca. Tylko wiesz że większość część z niej jest nierejestrowana i nielegalna przez to? - Jasne, wiadomo. Bez obaw, uaktualnię listę - odpowiedziała Becky, rozglądając się dookoła. Zapomniała już jak wygląda pokój nowo-wprowadzonego załoganta. Im dłużej ktoś służył, więcej gratów miał i tym większy bałagan w pokoju. Czasem to drugie wcale nie wynikało z pierwszego.
- Jakieś plany na czas postoju? Jak tam resztki tego robota z lądowiska? - zagadała, odbierając od rozmówcy datapad.
-
Tradycyjnie. - wzruszył ramionami -
Jakiś bar, klub czy innsza rozrywka. Zobaczyć co mają do zaoferowania w ten deseń. Może ktoś da się orżnąć w rzutki, zawszę stówka czy dwie do przodu. Jak chcesz można coś później poszukać. - Aha - mruknęła Becky, dotychczas sądząc że Fenn zostaje na pokładzie.
Nie dała się jednak zbić z tropu i po prostu przejrzała szybko listę. Broń trzeba było wymazać i było parę gratów, które spokojnie mogli dopisać, ale ona tym się już zajmie.
- Dobrej zabawy. A jakby była jakaś rozróba to daj znać - powiedziała, kopiując całą listę do swojego sprzętu.
-
W naszej sytuacji nie będę ich szukał. Chociaż i uciekać przed nimi nie mam zamiaru. - uśmiechnął się, a że wygląda jak wygląda to przy tym zdaniu Becky nie mogła być pewna czy to złośliwy uśmiech, czy nie.
- Nie trzeba zaraz uciekać, czasem wystarczy wziąć na wstrzymanie - zauważyła pilotka.
- Gotowe. Postaramy się o dobry deal - powiedziała, oddając rozmówcy jego datapad.
Kilka minut później, Becky zasiadła do odpowiedniego panelu, przeglądając listę tego co mieli na pokładzie... Zbędnego. Niestety nie było tego wiele, a to co mieli było w ilościach średnio nadających się na handel. Becky znalazła jednak nieco “złomu” - rzeczy które u nich po prostu leżały, a które mogły być wiele warte w tej kolonii. Oczywiście Becky nie miała pełnego wywiadu, czy jakiegokolwiek innego porządnego rozeznania. Domyślała się jednak, że w drobnej kolonii na planecie pokrytej gęstą dżunglą, drewno jest nic nie warte, ale wyroby metalowe zdecydowanie powinny zostać docenione... Cała z siebie zadowolona, dopisała do listy: 12 chipów komputerowych Valkir-7, 20 obwodów komputerowych Krakus-X, 6kg polimerów, 140 metrów miedzianych kabli izolowanych KOR-6, 200kg stalowych płyt, oraz 400kg metalowego złomu.
Potem Becky musiała wyszykować już tylko siebie. Porządny prysznic, fryzura, odrobina makijażu i perfum. Specjalny, niewykrywalny przez skanery
pistolet laserowy, który odpowiednio schowała. Oraz oczywiście wybór ciuchów, aby wyglądać jak najbardziej profesjonalnie... Efekt był niczego sobie:
Becky powtórzyła jeszcze kilka razy najważniejsze imiona i zabierając zrobioną wcześniej listę opuściła swoją kajutę, gotowa odegrać rolę pilota spokojnej corvetty, która została napadnięta przez złych piratów.
Planeta Pohl, kolonia badawcza Chulonów. Obecnie.
- Odzyskamy je przy odlocie, co?- zapytał Bullit miejscowych niechętnie rozstając się ze spluwą. Bądź co bądź, narzędziem pracy ochroniarza.
Becky zaś nie miała nic do oddania, gdyż jako pilot i główny zaopatrzeniowiec, oficjalnie nie miała przy sobie broni. Nie robiła przy tym żadnych specjalnych min i jak każda niczego nie ukrywająca osoba, czekała tylko aż cała procedura kontroli dobiegnie końca.
-
Oczywiście - Odpowiedział Bullitowi robot/administrator.
Towarzystwo udało się więc w odpowiednie miejsce, gdzie załoganci “Cucumarii” mieli przejść przez… śluzy z czujnikami. A więc żadnego tam obmacywanka i gumowych rękawiczek, no dobre chociaż to. Pierwsza Leena, później Becky, na końcu Bullit i po grzecznym oddaniu, co do oddania mieli, nic nie zaczęło drzeć mordy. No fajnie no, przynajmniej jeszcze się nie zaczęło.
-
Tędy proszę - Avatar Gorgana Kneebo Daeli poprowadził ich dalej, aż znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu ze stołem i krzesłami, gdzie pewnie miały się odbyć ewentualne negocjacje. Mecha, ze względu na swoje rozmiary, pozostały za drzwiami, wewnątrz zaś czekał na nich osobiście już sam Administrator, wraz z innym Chulonem. Do tego nadal przebywały ze wszystkimi uzbrojone “avatary” owych obu miejscowych.
-
Siadajcie proszę, i przystąpimy do rozmów - Wskazał dłonią fotele ten drugi z szaraków.
...
-
A więc naprawa waszego statku, uleczenie dwóch osób, z tego jednej w bardzo ciężkim stanie… czasochłonna operacja serca. No cóż, rozumiem, że jesteście ofiarą piratów, jednak nic oczywiście nie ma na tym wszechświecie za darmo, co moglibyśmy zyskać w zamian? Wszak części i robocizna kosztują - Podsumował słowa Leeny Gorgan… a sama Leena zmarszczyła brwi, milcząc. Czyżby miała kolejny atak bolącej głowy?
Zacrom milczał, bo jako ochroniarz nie miał za wiele do gadania. Bacznie za to się przyglądał zarówno obcym jak i otoczeniu w poszukiwaniu “zagrożeń”.
Pilotka też nic nie odpowiedziała, uznając że to nie jej działka. Jednak to właśnie ona miała ze sobą datapad z najważniejszymi danymi.
- No tak - zaczęła spokojnie, wklikując odpowiednią listę.
- Oto lista towarów którymi możemy zapłacić - powiedziała, podając Leenie datapad, który wyświetlał spis zbędnego im balastu.
- Wartości towarów są różne, ale oczywiście wszystko tu wymienione jest znakomitej jakości - dodała, mając na myśli nawet zwykły złom.
Leena przekazała listę Administratorowi, który przez chwilę ją przeglądał… spojrzał na kapitan, na resztę załogi(Rose zalotnie mrugającą oczkami), po czym odłożył datapad na stół.
-
Niewiele tego - Powiedział w końcu Gorgan, a Leena prawie że westchnęła z rezygnacją. Prawie.
-
Mamy jeszcze karabiny plazmowe, 10 sztuk - Wypaliła nagle “Lindenberg” -
Pistoletów zdaje się też, i broń ta nie jest rejestrowana.
Administrator wyraźnie drgnął na tą wiadomość, po czym wymienił spojrzenia z towarzyszącym jemu Chulonem.
-
A skąd je macie, i do tego nielegalne?
-
To całkiem zabawna sprawa… wszystko właśnie przez tą broń, którą znaleźliśmy przypadkiem, a należała właśnie do wspomnianych piratów... - Leena puściła straszną ściemę.
Gorgan wydał z siebie kilka dziwnych dźwięków, kliknięć czy czegoś podobnego, na co jego pobratymiec odpowiedział pozytywnym skinieniem głowy.
-
Dobrze, więc ubijemy interes - Administrator również skinął głową w stronę kapitan “Cucumarii”, po czym obaj Chuloni wstali od stołu.
Więc już? Interes ubity? Chyba tak...