Phandalin
Dzień Święta Plonów, późny wieczór
Niziołek włóczył się między stołami, obserwując jak ludzie tańcują i jedzą. Sam też trochę potańczył, a więcej podjadł, jednak występ ślepej śpiewaczki wprawił go w smutny nastrój. Wrócił do namiotu, w którym zamieszkał po powrocie ze Studni Starej Sowy. Jak się okazało ciągle taszczył go ze sobą, tylko po prostu go nie rozkładał zbyt często. Mawiał żartobliwie i z uśmiechem:
- „Za dużo w nim miejsca dla jednego niziołka. Taki wielki to i szkoda rozkładać!”.
Stimy nie bawił się z resztą. Uporządkował miejsce w namiocie, czas jakiś poleżał na plecach, słuchając odległego gwaru zabaw, a potem zabrał się do pracy.
Minęło wiele tańców i konkursów, kiedy Stimy próbował utkać splot w przedziwne metalowe części i biedną ususzoną ćmę. Wreszcie westchnął ciężko, odkładając szkiełko od oka i przyglądając się pięknemu, okrągłemu przedmiotowi. Pielęgnował dzieło swojego życia od dawien dawna. Z początku w myślach, później na pergaminie, by wreszcie przekuć swój pomysł w rzeczywistą rzecz. Jeszcze w Lantan, pamiętał jak spędzał całe dnie zasięgając rady u Fireel i Vinogliego, próbując przekuć teorię w praktykę.
Bezskutecznie.
Minęło trochę czasu od tych miłych i pełnych beztroski chwil. To już prawie rok, jak nie widział się z przyjaciółmi. Wyruszył w świat, bo i co miał robić? Jednak w tej dokładnie chwili chciał wracać do tamtego czasu i tamtego miejsca. Chwil takich jak ta, było wiele, choć starał się ich nie liczyć.
Trzewiczek uśmiechnął się smutno i wyjął niewielkie, miniaturowe zębate koło z mechanizmu i począł znów rozkładać go na części. Czasem przerywał pracę, zbyt zamyślony. Czasem przerywał, by zjeść kawałek jabłka, które pokrojone leżało obok na talerzyku. Przerywał i odchylał poły namiotu i patrzył przed siebie. Zdecydowanie zbyt długo, ale tylko czasem. To przecież nic takiego tęsknić za przyjaciółmi.
Przedmiot znów nie zadziałał.
Ktoś krzyknął wesoło. Stimy w odpowiedzi krzyknął też, choć naśladując nie wiedział za bardzo co, ale w tym momencie postanowił odwiedzić burmistrza. Zabrał co cenniejsze przedmioty i ruszył do jego domostwa. Z jakiegoś powodu założył, że nie będzie go na zabawie. Może dlatego, że nie udało mu się go zobaczyć wcześniej, gdy sobie podjadał przeróżne smaczności, a może po prostu jakoś mu nie pasował do zabaw. Chciał mu powiedzieć o tym, że niechciani goście szukali kogoś, kogo znaleźli przy Studni Starej Sowy i że może odjadą, skoro załatwili swoje sprawy, oczywiście Stimy mógł przejrzeć jeszcze pozostałe księgi...