Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2018, 02:16   #336
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Pinezki

Alice powoli spróbowała usiąść
- Lepiej i gorzej… Może i powinnam jeszcze się przespać, ale nie chce chyba na razie… Przepraszam, że cię wystraszyłam. Nie sądziłam, że coś się stanie - powiedziała szczerze
- Napijemy się herbaty? Pewnie już ostygła, ale nie szkodzi - zaproponowała. Rozejrzała się, jakby chcąc odgadnąć co do tej pory robił Emerens. Wydawało się, że przez cały ten czas siedział na fotelu i na nią patrzył. Choć tak naprawdę Alice nie wiedziała i mogła się jedynie domyślać.
- Tak, herbata - mruknął, jakby nagle przypomniał sobie o niej. - Może lepiej napijmy się nowej - zaproponował. - Pójdę i przyniosę świeżą, dobrze? - mówił ostrożnie.
Harper zerknęła na niego
- Jesteś pewien? lubię też zimną, ale jeśli chcesz i to nie problem - powiedziała uprzejmie. Rozejrzała się też po broszurach i poszukała wzrokiem mapy. Tej jednak nie było w zasięgu wzroku. Emerens musiał gdzieś ją schować. Harper znalazła jedynie ślady po pinezkach, kiedy te przygwieździły papier do podłogi. Po kilkunastu minutach mężczyzna wrócił, trzymając w dłoni dwa parujące kubki. Podał Alice jeden z nich. W środku pływał plasterek cytryny. Earl gray bardzo przyjemnie pachniała. W tej chwili herbaciany napar wydawał się najbardziej zwykłą rzeczą w życiu śpiewaczki.
Rudowłosa uśmiechnęła się lekko, przyjmując od niego kubek
- Dziękuję… - powiedziała i podmuchała lekko, biorąc pierwszy, ostrożny łyk by się nie oparzyć
- Siedziałeś tu cały czas, gdy spałam? - zapytała spokojnym tonem, powoli popijając napój.
- Tak, ale nie bez chwili przerwy. Na początku chciałem nie spuścić cię z oczu, gdyby to wydarzyło się ponownie. Potem musiałem wyjść na chwilę, po drodze zagrałem na pianinie i tutaj wróciłem. Wbrew pozorom godzina bardzo szybko minęła - dodał. - Alice… co to było? - zapytał.
Śpiewaczka przyglądała mu się uważnie
- O co dokładnie pytasz? O to, co ci pokazałam? Dokładnie to co mówiłam. Użycie mocy. W ten sposób jestem w stanie namierzac różne rzeczy, choć dopiero co uczę się z tego korzystać… Przepraszam za podłogę - dodała od razu
- Świat jest bardziej baśniowy, niż by nam się mogło wydawać, ale jeśli mi się powiedzie, nikt nie będzie musiał się o tym brutalnie dowiadywać, tak jak ty. Przepraszam cię za to. Wyrwałam cię z rzeczywistości, w której żyłeś - napiła się znowu, obserwując go.
- Tak, ale nie to jest aż tak straszne - rzekł. - Mam na myśli, nie ta cała dziwność. To było przerażające w znacznie bardziej konwencjonalny sposób. Bałem się, że obydwoje zginiemy. Już bez względu na to, czy w świecie moim, twoim, naszym, czy kogokolwiek innego - westchnął. - Czy zawsze to kończy się tak okropnie? To z powodu tej bogini? - strzelił.
Alice pokiwała głową
- Tak. Kiedy użyłam tej mocy… Jeszcze gdy było ze mną wszystko w porządku, po prostu byłam trochę zmęczona. Niestety… to bogini śmierci Rens… I to nie tej miłej i spokojnej. A najgorsze jest to, że bardzo pragnie przejąć moje ciało. Bo wraz ze swoim mężem chcą sobie rządzić na Ziemi… Czy jak oni to tłumaczą ‘pożyć’, ale nie do końca wierzę w takie miłe ‘życie’ takiej parki… Dlatego próbuję to powstrzymać. Żeby świat jaki znam ja, czy ty, żeby nie zamienił się w baśń Braci Grimm - powiedziała poważnym tonem.

Mężczyzna stał tyłem do Alice, wpatrzony w okno. Wysoki, wyprostowany i z kubkiem parującej herbaty w dłoni sprawiał wrażenie wyjętego wprost z filmowego kadru. Rozmyślał nad słowami Harper. Wszelkie wnioski zostawiał dla siebie.
- Zapewne chcesz zobaczyć tę mapę… Co dokładnie te pinezki wskazują? - zapytał z ledwo wyczuwalnym śladem napięcia w głosie.
Alice zastanawiała się
- Miejsca najwyższego stężenia energii… Tak myślę - powiedziała zastanawiając się nad tym. Chciała dowiedzieć się, gdzie znajduje się werset Aalto, ale co dokładnie pokażą pinezki, tego nie wiedziała.
- Takiej… magicznej? Czy chodzi również o zwyczajną, jak z elektrowni?
Śpiewaczka zaśmiała się lekko
- Nie… Tylko tej takiej magicznej - powiedziała i napiła się znowu
- Czemu pytasz? Mapa pokazała coś niepokojącego cię? - zapytała zaraz, przyglądając mu się. Powoli zeszła z łóżka.
- Nie. Nie wiem. Może. To zależy… - mężczyzna rzekł, wyjmując z pobliskiej szuflady mapę. Podał ją Alice. Kobieta spojrzała na trzy pinezki skoncentrowane na okolicy. Jedna z nich przebijała na wylot Casa Corner, druga wskazywała podwórko położone nieco na północny zachód od Kunsten. Trzecia znajdowała się w najmniej mówiącym cokolwiek miejscu. Nordjylland Power Station. Stacja znajdowała się na wschodzie, przy południowym brzegu rzeki.
- Ta pinezka na moim domu… to dlatego, bo użyłaś swojej mocy, prawda? Albo teraz, albo wtedy z radiem. Tutaj nie ma żadnych… dziwactw - wypluł to ostatnie słowo jakby zakaźną chorobę.
Alice zastanawiała się chwilę
- Sam powiedziałeś, że elfy czuwają nad tym miejscem… - zauważyła
- W sumie… Czemu to powiedziałeś? Bo tak uważasz, czy bo ktoś ci tak powiedział? - zapytała zaciekawiona.

Mężczyzna uśmiechnął się leciutko.
- To taki żart. Odkąd byłem mały, wszyscy nazywali mnie i moich braci elfami. I, szczerze mówiąc, pasowaliśmy do tego opisu. Gram również na flecie i wtedy częściej korzystałem z niego niż z gitary. Myślę również, że to dobra strategia marketingowa, podchwycona przez moich rodziców. W każdym razie z tym nie wiąże się nic rzeczywiście paranormalnego - zaświadczył. - Nie zastanawiaj się nad tym nawet.
Śpiewaczka przyjrzała mu się
- Wiesz, że czasem jak bardzo wielu ludzi w coś wierzy, są w stanie to przyciągnąć? - zwróciła mu uwagę…
- W sumie, od ilu pokoleń macie ten dom? Mówisz, że w dzieciństwie tak na was wołano - zauważyła.
- Chyba babcia i dziadek wprowadzili się do niego. Nie wiem, do kogo należał wcześniej. Ale to bez znaczenia, mój dom nie ma nic wspólnego z tym mężczyzną, którego widzieliśmy na nagraniach. A także z wersetami. Co do tego, że tak na nas mówiono w dzieciństwie… to naprawdę przypadek. Jak nazwiesz swojego chłopaka skarbem, to jeszcze nie znaczy, że ma brzuch wypełniony złotymi monetami. Ludzie często wypowiadają słowa nie dbając o to, co znaczą.
Harper zwróciła na coś dopiero teraz uwagę
- Nie jestem taka pewna, czy wasz dom nie ma nic wspólnego z wersetami… A jeśli nie z samymi nimi, to na pewno z ich autorem, w końcu sam powiedziałeś, że twoja babcia znała architekta muzeum - Alice uśmiechnęła się lekko, zdradzając mu ten drobny sekret, że całą przepowiednię stworzył Aalto. Jednak mężczyzna zdawał się kompletnie niepowalony tym faktem. Puścił go mimo uszu. Zapewne wciąż uważał, że jego rodzina nie ma nic wspólnego z tym szaleństwem. A przynajmniej nie do chwili, kiedy sam postanowił pomóc Alice w rozwiązaniu problemu, który sprowadził ją do Aalborg.
- Myślę, że ten autor znał wiele różnych osób, nie tylko moją babcię, ale to nie znaczy, że te wszystkie domy mają coś wspólnego z twoją zagadką. Nie koncentrujmy się na mojej rodzinie, lecz zastanówmy nad tym, gdzie może być owy tajemniczy mężczyzna - zaproponował.
Rudowłosa milczała chwilę
- Owy tajemniczy mężczyzna, może być równie dobrze sprowadzonym przez siedzącą mi w głowie boginię martwym, nieumarłym mafiozem helsińskiej mafii, który również chce położyć łapy na tym wersecie. To wcale nie musi być ten ktoś, z kim miałam się spotkać. Nadal chcemy go tak zażyle szukać? - zapytała.
- Myślę, że zagadka może być gdzieś na tym placu koło muzeum? No i ta elektrownia mnie zastanawia. Jest nad rzeką… Trochę jak te spotkania w twojej bajce - pokręciła głową.
Emerens zastanawiał się przez chwilę.
- Zacznijmy od początku. Dlaczego akurat tutaj przyleciałaś? Co dokładnie skłoniło cię do pomyślenia, że w tych okolicach znajduje się szukany przez ciebie wiersz?
Alice wzięła wdech
- Dane z zapisków samego Aalto. Zaprojektował dziesięć części jakiejś przepowiedni, które połączone w całość w jakiś sposób dają klucz do podjęcia decyzji co do żywota najwyższego bóstwa panteonu fińskiego. Taki rytuał można powtórzyć co pięćdziesiąt lat, no i akurat mamy odpowiedni rok. Z tego co rozumiem, oboje bogów świata podziemnego, chce zdobyć te wersety, by przejąć kontrolę nad najwyższym bogiem i zrobić sobie swoje królestwo na ziemi. Jeden z wersetów ma związek z tym muzeum. Dlatego tu przyjechałam. I dlatego ktoś miał przybyć, żeby mi pomóc, bo sama nie mogę go przeczytać, bo bogini widzi moimi oczami i słyszy moimi uszami… - wyjaśniła mu niejako, nie wchodząc aż nazbyt dokładnie w szczegóły, ale odpowiadając na zadane pytanie.
Przez ten cały czas Fortuyn kiwał głową.
- Bądźmy więc przez chwilę logiczni - zaproponował. - Jeżeli ten mężczyzna chciał, aby werset został kiedykolwiek odnaleziony i umieścił w materiałach informacje jedynie o muzeum, to jedynie tam należy szukać tego, po co przyjechałaś. Nie w hotelu, w którym znalazłaś się przypadkiem, a do którego nie prowadził żaden ślad zostawiony przez architekta. Ani w jakiejś elektrowni, która zapewne nie istniała tych kilkadziesiąt lat temu. Dlatego powinniśmy wrócić do Kunsten - zaproponował. - Tyle że… przeszliśmy już przez całe wnętrze i nic nie znaleźliśmy.
Rudowłosa kiwnęła głową i postukała palcem w pinezkę
- Ale tu… Nas chyba nie było, czyż nie? - zauważyła.
Emerens uśmiechnął się nieznacznie.
- To prawda. Przeszliśmy przez wnętrze muzeum, jednak jeszcze nie zwiedziliśmy otaczającego go podwórka - zawahał się. - Widzieliśmy na kamerach, że mężczyzna wyszedł z muzeum… jednak nie, że kompletnie opuścił jego teren i zniknął za ogrodzeniem - dodał.
Harper kiwnęła głową
- Dlatego teraz zadam co poważne pytanie… - wzięła głęboki wdech
- Macie tu jakąś broń? Bo jeśli mu się nie poszczęściło i nie rozwiązał zagadki, założę się, że będzie się na nas czaił… Co gorsze, właśnie mówię to na głos i ona to słyszy - powiedziała niezadowolonym tonem.
Emerens milczał przez chwilę.
- Jesteś z Ameryki, prawda? - zapytał po chwili. - Otóż w Europie są nieco inne zasady dotyczące broni. A nasza rodzina, wbrew pozorom, nie jest aż tak nadzwyczajna, by posiadać jej nielegalne sztuki. Noże, pogrzebacze, kłody drewna… jak najbardziej. Ale obawiam się, że nic, czego miałaś nadzieję znaleźć - westchnął.
Alice uśmiechnęła się
- No i wyszło ze mnie szydło z worka… - przyznała się, na słowa o byciu amerykanką.
- Wybacz, po prostu nie chcę by coś ci się stało. Ja to już pal licho i tak nie żyję ponad dobę, ale wplątałam cię w to wszystko kompletnie spontanicznie. Zechciałeś mi pomóc i jeśli straciłbyś życie, chyba już tego bym sobie nie wybaczyła, z tych wszystkich grzechów, jakie popełniłam w ciągu ostatniego tygodnia - powiedziała trochę przygnębionym tonem. Dopiła herbatę i odstawiła kubek. Czy powinna wciągać go w to głębiej? Naprawdę potrzebowała jego pomocy, ale jeśli to jednak nie był gość z Kościoła, a z Valkoinen? Westchnęła ciężko
- Za ciężko mi, niech to szlag - burknęła po rosyjsku…
- Ale proszę, po duńsku - mruknął Emerens. - Nie ma potrzeby wchodzić na wyższy poziom trudności. Wracając do broni… no cóż, nie wytrzasnę ci z komórki pod schodami zapomnianej strzelby myśliwskiej pra pra wujka, jeżeli to masz na myśli. Nie mamy takich rzeczy - pokręcił głową. - Zamiast tego znajdziesz tu dużo instrumentów muzycznych - rzucił z przekąsem. - Jeżeli na coś się przydadzą.
Przez chwilę milczał, po czym pokręcił głową.
- Marnujemy czas. Jedźmy już tam - rzekł z niespodziewaną pewnością siebie.
Harper popatrzyła na niego uważnie
- No o ile nie chcesz mu roztrzaskać gitary na głowie niczym na szalonym koncercie, to nie. Instrumenty niech zostaną… - powiedziała z lekkim rozbawieniem
- Chyba, że to tak w ramach konsternacji, on będzie atakował, my zaczniemy śpiewać, a on straci zrozumienie sytuacji - kontynuowała i zaśmiała się z tej wizji. Alice weszła do łazienki i obmyła twarz po spaniu i ewentualnie po pozostałościach krwi, jeśli nadal na niej były. Po czym wróciła do pokoju i wzięła torbę, zakładając buty na nogi
- Gotowa - dodała po chwili.

- Kunsten Muzeum… podejście drugie - mruknął Emerens.
Skierowali się do wyjścia i wnet opuścili teren Casa Corner, kierując się ku ogromnemu gmachowi zaprojektowanego przez Alvara Aalta.
 
Ombrose jest offline