Lennart najchętniej spaliłby wszystko i wszystkich, z Dziadygą i pielgrzymami na czele. Był pewien, że dzięki temu zniknęłaby spora część ich problemów. Niestety - nie miał takich możliwości.
Nie można też było ukryć, że sprawa ma drugie dno - za przybyciem pielgrzymów i zarazą stał ktoś jeszcze. Ten ktoś był nie tylko dobrze poinformowany, ale i miał ogromne możliwości, bowiem byle kto nie zdołałby wysłać oddziałów wojska.
Równocześnie Lennart miał wrażenie, że ów ktoś wydał już rozkazy, po wykonaniu których nie ocaleją żadni świadkowie.
Czy powstrzymanie zarazy przeszkodzi w wykonaniu tych planów? Miał nadzieję, że tak, nie dało się bowiem ukryć, że i on był wśród wspomnianych wcześniej i (zapewne) przeznaczonych do wycięcia w pień świadków.
- Idę z wami - powiedział.