Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2018, 17:23   #255
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Podróż trwała kilka dobrych minut szerokimi korytarzami, w których od czasu do czasu mijali Chulonów i nie-Chulonów, którzy oczywiście przyglądali im się z zaciekawieniem… plotki o przybyciu statku chyba już zatoczyły rundę po sporej części kolonii.
- No to jesteśmy na miejscu - Oznajmił jeden z kierowców, zatrzymując się obok dosyć dużych drzwi z napisem w miejscowych dialekcie, i w mowie zrozumiałej i dla Bixa i Nighta: “Ambulatorium”.
Po chwili pojawił się personel medyczny, po czym już drogą pieszą zabrano do środka wymagających opieki. Night mógł im nadal towarzyszyć, wszedł więc również do Ambulatorium, krzywiąc się pod nosem od tej całej wszechobecnej bieli i uczucia sterylności. Nie ważne więc, jaki gatunek, większość preferowała taki wystrój…
- Witam, nazywam się J'Focar Axfar, zajmiemy się poszkodowanymi najlepiej jak potrafimy - Ukłoniła się jakaś Chulonka, mająca tu chyba więcej do powiedzenia.


- Dziękuję, nie oczekujemy niczego więcej - Night odpowiedział, odwzajemniając ukłon. - Nie wiem, czy się nada, ale tylko takie mieliśmy w zapasach, gdyby dało się wykorzystać... - zatrzymał pełen nadziei wzrok na pojemniku. - Jeszcze raz dziękuję, powierzam ich pod waszą opiekę. Będziesz w dobrych rękach - pochylił się i powiedział z przekonaniem, starając się podbudować Isabell. - Zabieg odbędzie się jeszcze dziś? Mogę tu gdzieś zaczekać?

- Mężczyznę już zabieramy na podleczenie nanitami, kobietę przygotujemy do operacji, i również nastąpi ona jak najszybciej. Oczywiście, że może pan tu poczekać, mamy do tego specjalnie przygotowane miejsca - Odpowiedziała Axfar.

- Zależy gdzie te nanity zaaplikujecie, bo jak jebaną lewatywą to po twoim chyba trupie - kulturalnie wyraził wdzięczność Młotek.

- Nie spinaj się, a będzie mniej bolało - Night przezornie doradził. - A ty pamiętaj, nie idź do światła, łobuzie - poczochrał blond czuprynę Iss. Nie zrobił wielkiej różnicy, jej włosy od dawna nie widziały grzebienia. Uświadomił sobie, że chyba on powinien dbać o takie rzeczy. Trudno znaleźć czas, gdy jest się bardzo zajętym planowaniem zniszczenia galaktyki. - Do zobaczenia za chwilę, jestem w pobliżu - odsunął się robiąc miejsce dla lekarzy. Dla niej chwila, jak wejście i wyjście z narkozy, dla niego cała wieczność. Po raz ostatni spojrzał na dziewczynę i udał się do poczekalni, by nie przedłużać ponad to co konieczne. Szybciej zaczną, szybciej skończą. Usiadł w fotelu, rozglądając się za czymś, czym mógłby zająć się przez najbliższe, jak zgadywał, parę godzin?

Jedyną atrakcją w poczekalni, w której przyszło mężczyźnie siedzieć przez naprawdę długi czas, było kilka mini-computerów, leżących na stole pośrodku pomieszczenia. Można więc było pewnie w nich sobie pogrzebać w sieci, ale czy łącze było “czyste”? Wątpił w to… pewnie miejscowi monitorowali przepływ danych i wyłapywali przez różne filtry niecodzienne zagadnienia, jakie jakiś delikwent wpisywał grzebiąc za interesującymi go zagadnieniami.

Najemnik po raz kolejny przemierzył szerokość pomieszczenia, zatrzymując się na chwilę przy jednym z terminali. Obejrzał go, chcąc zorientować się co tu do czego służy. Inna budowa anatomiczna dłoni Chulonów decydowała o wielkości i rozmieszczeniu przycisków interfejsu. Na próbę nacisnął kilka z nich. Wyświetliło się coś na kształt informatora. Codzienne wiadomości, postępy badań, wszędobylskie reklamy, parę informacji o wydarzeniach kulturalnych. Nie potrafił skupić się na dłużej. Niepokój wciąż rozpraszał mu myśli. Zabawne, bo nawet gdy ze wszystkich stron waliły w niego serie, umiał zachować spokój, a i głupio się w obliczu śmierci szczerzyć. Westchnął. Jedyne co pomagało, to pozostawanie w ruchu. Stres można rozchodzić. Wyszedł z pomieszczenia, chcąc poprosić kogoś by go zawiadomił, jak już będzie po wszystkim. Świeże powietrze i dłuższy spacer. Być może znajdzie sklep i przyniesie Isabelli pęk wesołych baloników i koszyk owoców, jak to robili na filmach. Pomysł wydał mu się całkiem dobry, ruszył przed siebie.

...

Po niecałych 10 minutach Nightfall z kolei stał już w miejscowym sklepiku. Od personelu medycznego otrzymał komunikator, przez który w razie czego zostanie powiadomiony… w samym sklepiku z kolei było wszystko i nic. Istna orgietka przeróżnych towarów, często tak zaskakujących, ale skoro tu były, to i był na nie popyt. No ale przecież nie kupi Isabell różowego wibratora końskich rozmiarów!.

Tylko dziesięć minut? Mężczyzna sprawdził godzinę. Mało, stanowczo za mało. Czemu ta kolonia była tak niewielka, że wszystko mieściło się niemal na miejscu? Chodził wzdłuż półek, starając się nie spieszyć jak tylko potrafił. Ofiarowywał więcej uwagi niektórym gadżetom niż na to zasługiwały, choć przy różowym wibratorze zwiększył tempo. Jeszcze sprzedawca się doklei, myśląc, że jest zainteresowany, a potem spróbuje mu go wcisnąć. Swoją drogą, obstawiał, że Chuloni prędzej wychodzą z jajek. Mieli w sobie coś z płazów, a tu proszę, dildo i to w sklepie przy szpitalu. Zboczeństwo nie zna podziałów na gatunki i kultury, jest ponad czasem i przestrzenią, przedwieczne i nieskończone.

- Może w czymś pomóc? - Zagadnął go w końcu Chulon-sprzedawca. No cóż… Night miał spokój od niego aż przez całą minutę czasu, rozglądając się po owym sklepie.

- Taaa... co można by dać komuś po ciężkiej operacji na poprawę samopoczucia? - skoro już taki wyrywny, może faktycznie na coś się przyda. Night trzymał między palcami podłużny kształt ze światełkami. Starał się odgadnąć co to, jakiś breloczek?

- A kim jest ten ktoś? To mogłoby pomóc w doradzaniu - Odpowiedział sprzedawca, po czym widząc przedmiot trzymany przez mężczyznę w dłoni, wystawił swoją dłoń do przodu, zasłaniając nią własny wzrok?
- Proszę tym we mnie nie celować, później pieką oczy.

- Kimś ważnym - pirat chciał wyłączyć urządzenie, ale wymsknęło mu się z dłoni. Ledwo złapał je w locie. Ostrożnie odłożył na półkę. - Tak ważnym, że wszystko leci mi z rąk, przepraszam.

Chulon wyraźnie głębiej odetchnął.
- Kobieta czy mężczyzna? Młody, stara, własna matka, czy miłość życia? - Przyjrzał się dokładniej twarzy mężczyzny.

- Pierwsze, trzecie i ostatnie, chyba. Tak ostatnie też - zganił się w duchu, że zwierza się jakiemuś ufolowi, choć nie mógł zaprzeczyć, rozmowa pomagała. Jemu też przydałoby się coś na lepsze samopoczucie, mocny alkohol najlepiej. Głupio było by się upić w obecnej sytuacji, tym bardziej zapytać, choć miał to na końcu języka.

- Kwiaty, słodycze, pluszowe maskotki, balony, może i jakiś mały upominek, mam tu kilka drobnych świecidełek... - Wymienił Chulon, a strzelcowi wydało się, iż większość z tej listy owy sprzedawca wyrecytował jemu właśnie z pamięci.

- Wydaje mi się, że przez pewien czas będzie na ścisłej diecie i kuszenie czekoladkami byłoby niewskazane - mężczyzna się zastanowił. - Ale lekkie owoce, botanika to wasz konik, prawda? Na pewno macie tu całą masę nam jeszcze nieznanych, a szkoda, bo na pewno cudownych smaków. O balonikach też pomyślałem.

- Oczywiście, że znajdzie się i coś do jedzenia - Chulon wskazał dłonią na pobliską lodówkę - Na przykład owoc Pandanus, smakuje jak wasze kokosy z mieszanką cytryny, lekkie i pyszne...


- Pewnie, ale czemu z lodówki? Źle znosi dodatnie temperatury? - pirat się dopytywał, zazwyczaj owoce leżały w sklepach ot tak, luzem, przynajmniej te świeże. - Chciałbym skomponować koszyk różnych takich, po kilka sztuk. Jako waluta obowiązują u was normalnie, kredyty? - wolał zawczasu się upewnić.

- Już nie są na drzewie, więc trzeba jakoś je przechowywać… zebrane jednak wczoraj, zapewniam - Chulon kiwnął potakująco głową - Tak, standardowe kredyty…mam tu jeszcze kilka innych smakołyków... - Sprzedawca ponownym gestem dłoni wskazał kilka innych rodzajów owoców, węsząc chyba zainteresowanie…

Night wybrał z morza szpargałów całkiem zgrabny, pleciony z młodych pędów czegoś tam koszyk i układał w nim co sprzedawca polecił. Liczył się z tym, że wcześniej i tak będzie trzeba upewnić się u lekarzy, czy Iss może sobie na pozwolić na każdy z gatunków. Z satysfakcją ocenił ładną, kolorową górkę wychylającą się nieco ponad ścianki.
- No, a teraz baloniki, ale nadmuchane czymś unoszącym się w powietrzu - zaanonsował kierunek wymarszu.

- Oczywiście - Chulon uśmiechnął się… a przynajmniej tak to miało wyglądać. Uśmiech w wykonaniu jego rasy wyglądał bowiem dosyć niepokojąco?


- Jakieś konkretne formy? Pewnie ma być sporo serduszek? - Spytał uprzejmym tonem.

- Serduszka, tak - najemnik potwierdził. - A między nimi statek kosmiczny podobny do naszej krypy - dodał, bo czegoś ważnego mu w układzie brakowało. Szedł raźnym krokiem. Gdyby Iss była jego dziecięcą znajomą z podwórka, na pewno zamiast kwiatków wolałaby dostać odjechany zabawkowy karabin z holograficzną projekcją wystrzałów. Tak zajebistym była przyjacielem, towarzyszem rozrób i najbardziej postrzeloną dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkał.

~*~*~

Bix w tym czasie został poddany leczeniu, i wbrew jego obawom, nie stosowano lewatywy… same Nanity jednak wstrzyknięto w kilka miejsc w jego ciele, po czym owe maciupkie, szprytne skurczybyki zabrały się za wszelkie naprawy, jakie były wymagane w jego organizmie. “Młotek” miał zaś leżeć gdzieś koło godziny w szpitalnym łóżku, jemu więc również zaczęło się cholernie nudzić. A ładnych pielęgniareczek nigdzie nie było. Ot, jedna, dwie Chulonki (błeee), jakaś ludzka kobieta, która jednak pojawiła się na dosłownie chwilę, po czym zniknęła, do tego zaś 2 humanoidalne roboty medyczne, no ale z takimi to chyba tylko ostatni zbok by coś chciał…


- I cały misterny plan w pizdu - powiedział do siebie Bix. Co prawda rano obrobił pokładową sexbotkę wzdłuż i wszerz, ale taka godzina czekania o wiele milej upływałaby mu w towarzystwie - Może jakieś sterydy mają upchane po szafkach...- i zaczął się rozglądać. W końcu może nie trzeba geniusza by domyślić się że istnieje monitoring, ale no właśnie ale. Bix do rozgarniętych nie należał, a znudzony Bix to gorzej niż dziecko z palnikiem acetylenowym.
W pierwszej szafce Bix znalazł pełno różnego rodzaju gumowych rękawiczek, w drugiej jakieś cholerne ręczniki, w trzeciej…

- A co pan tu wyprawia?? - W drzwiach pojawiła się jakaś Chulonka. Minę miała nietęgą, zrobiła kilka kroków w stronę “Młotka” wyczekując odpowiedzi...

- Eeeeee... - rezolutnie odpowiedział Młotek, pokorniejąc od razu - Eeee... pić mi się chce?

- Trzeba było spytać, a nie grzebać po szafkach, jak jakiś… złodziej - Chulonka pogroziła Bixowi palcem - Jeszcze jeden taki wybryk, a zgłoszę gdzie trzeba. Zaraz dostaniesz wodę - Przy wychodzeniu z pomieszczenia miejscowa kobieta coś kilka razy nacisnęła na panelu przy drzwiach…
 
Cai jest offline