- Musimy... musimy zabrać stąd Wiktora i... Josefa - powiedział niewyraźnym głosem Albrecht. Czuł się zupełnie nie na miejscu, jakby nagle ktoś obudził go z głębokiego snu. Nie rozumiał i nie chciał się pogodzić ze śmiercią towarzyszy. Jeden był dla niego bratem, a z drugim - bez ujmowania czegokolwiek reszcie kamratów - najbliżej się chyba przyjaźnił z ich grupy.
Stał więc w miejscu, z dłonią kurczowo zaciśnięto na braterskim mieczu.
- Żadne to zwycięstwo, nawet pyrrusowe. Nie jesteśmy w armii, strata nawet jednego z nas jest bardziej dla mnie gorzka niż jakikolwiek... sukces - popatrzył na przeklęty kurhan. - Zabierzmy... zabierzmy Wiktora i Josefa, może zróbmy nosze. Zasługują na pochówek w lepszym miejscu.