Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2018, 19:43   #463
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Niebiański wysłannik z głową wielkiego buldoga skinął głową rycerce i wywinął młyńca swym wielkim mieczem w powietrzu. Grupie udało się zbliżyć na odległość dziesięciu metrów do nieświadomego giganta i jego śpiącej towarzyszki. Coś jednak podpowiedziało wielkoludowi, że znajduje się w tarapatach. Ten szósty zmysł sprawił, że gigant odwrócił się i dostrzegł biegnącą w jego kierunku grupkę ludzi i krasnoluda gotujących się na szybki bój.
Olbrzym wstał prędko omal się nie przewracając i sięgnął po maczugę, a w zasadzie kawał drzewa długi na dwa i pół metra. Wtedy do akcji wkroczył przyzwany archon, który uniósł dłoń, zamknął oczy i syknął coś pod nosem. Nagle nad głową niebianina pojawiła się srebrzysta kula pulsującego światła, która oślepiła giganta dając grupie szansę na kilka niezwykle cennych sekund.
Rozbłysk sprawił, że Panna Oakenfold nie czekała już ani chwili dłużej. Tchnęła boską energię w klingę, którą dzierżyła i ta zaświeciła bladą białą poświatą. Paladynka rzuciła się na przód, szarżując na giganta.

Venora natarła na giganta nie dając mu nawet sekundy czasu na reakcję. Choć nie walczyła ukochaną Pożogą, jej ostrze pozostawiło na ciele oponenta trzy, głębokie i paskudne rany.
Tuż za Venorą w zasięgu wzroku giganta pojawił się krasnolud. Brodaty Moradinita dwukrotnie buchnął nowym młotem w odsłonięte nogi giganta. Obuch młota pogruchotał potężnie kolano i piszczel potwora, a to przecież nie był jeszcze koniec. Gigant uniósł w końcu wielką gałąź i runął nią w dół, gdzie akurat przebiegała Agness. Czarna kapłanka gruchnęła swoim buzdyganem w kolano giganta, ale sekundę później twardy, dębowy pień uderzył w nią potężnie niemal wgniatając w grząski grunt, a zanim kobieta zdążyła zareagować gigant poprawił z równie wielką siłą. Kobieta już nawet nie próbowała wstać a jej twarz pobladła i posiniała, choć ciągle żyła.
Wtedy do akcji wkroczył Gustav, który potężnym ciosem swego młota rozbił stawy i kolano giganta powalając go z łoskotem na glebę. Wielkolud jeszcze próbował złapać człowieka w swoją masywne łapsko, ale sprawę dokończyła Anger, która wbiła ostrze swego miecza w gardziel olbrzyma. Kilku metrowy trup zabulgotał krwią w ustach i skonał, ale nie było czasu na triumfalne okrzyki.

Towarzyszka giganta zdążyła się przebudzić i zorientować w sytuacji. Kiedy Venora pomyślała, że kolej na gigantkę, ta już się podnosiła i nie wyglądała na szczęśliwą. Paladynka ponownie wyrwała się przodem do walki z kolejnym przeciwnikiem. Oręż Venory zabłysnął dodatkową energią gdy rycerka nasączyła go mocą karcącą zło. Czym prędzej rzuciła się na gigantkę, robiąc szeroki zamach.
Miecz panny Oakenfold świsnął w powietrzu zostawiając trzy krwawiące bruzdy z głuchym mlaśnięciem. Krew trysnęła z każdej z ran, szczególnie z uda, gdzie służka Helma prawdopodobnie przecięła tętnicę.
Gigantka różniła się wyglądem od martwego kamrata. Była niższa, a jej skóra miała blado blady odcień. Kobieta nie walczyła prymitywną maczugą, a ogromnym toporem, który był wielkości Gustava.
Topór świsnął w powietrzu i łupnął potężnie rycerkę w plecy. Panna Oakenfold czuła straszliwy ból, lecz pancerz uchronił ją przed otwartymi ranami lub złamaniami.
Krasnolud jak wcześniej skoczył pod nogami gigantki posyłając jej druzgocący cios w kolano.

Agness również nie patyczkowała się z oponentką. Kobieta otrząsnęła się, wstała i natarła bez chwili namysłu. Jej kolczasty buzdygan runął na stopę gigantki dwukrotnie raniąc ją boleśnie. Inicjatywę przejęło rodzeństwo Tempusytów. Gustav uderzył młotem w biodra, a następnie przepotężnie w odsłonięty bok, łamiąc gigantce kilka żeber. Anger doskoczyła i cięła mieczem w bok rozpruwając przeciwniczce brzuch. Parujące trzewia wylały się z masą krwi na zmrożoną ziemię, a gigantka padła na kolana i następnie na bok dogorywając jeszcze kilka sekund.
I pewnie konałaby tak jeszcze jakiś czas, lecz cierpienia ukróciła jej Venora, jednym pewnym cięciem podrzynając jej gardło. Dopiero wtedy paladynka odsunęła się od zwłok i spojrzała na Agness.
- Dundeinie, zajmij się jej i moimi ranami. Anger przeszukajcie ich - powiedziała Venora i podeszła do ex kultystki. - Powinnaś zostać w tyle. Mocno oberwałaś, tylko ryzykowałaś niepotrzebnie życiem - zganiła swoją towarzyszkę.

Dundein nie zwlekał ani chwili i od razu wyrecytował z pamięci psalm leczniczy, który uleczył część ran każdego z otaczających go kompanów. Mimo to Agness wymagała zdecydowanie poważniejszego zabiegu, bo jej rana była dość głęboka. Venora z resztą również czuła ciągle doskwierające jej na plecach pieczenie.
- Musisz użyć czegoś mocniejszego - stwierdziła do krasnoluda Venora, widząc że niewiele lepiej się poczuła zarówno ona jak i Agness. - Teraz musimy jak najszybciej ruszać dalej. Póki jeszcze noc nas kryje - dodała patrząc na Gustava i Anger.
-Chyba straciliśmy nasz element zaskoczenia…- syknęła Anger spoglądając w stronę gór, skąd ospale spływała biała jak mleko mgła, wysoka na pięć metrów, jeśli nie więcej.
-To prosta droga, pójdziemy wąwozem aż dotrzemy do obozu- powiedział krasnolud, jednocześnie sięgając po swój święty symbol. Dzięki żelaznemu emblematowi młota i kowadła brodaty kapłan sprowadził leczniczą moc, która przywróciła Venorze pełnię sił. To samo spotkało Agness.
Panna Oakenfold aż westchnęła z ulgą, bo z obitymi żebrami każdy oddech sprawiał spory dyskomfort. Zaraz skierowała swoje spojrzenie na kapłankę Tempusa.

- Anger, trzymaj się blisko mnie, żebym mogła modlitwą uczynić twój oręż ostrzem zguby gigantów. To potężne zaklęcie, którego energię chce jak najlepiej wykorzystać - wyjaśniła niedogodność. - Ruszajmy zatem - dodała na koniec i skinęła głową na krasnoluda by prowadził.
Dundein wziął głęboki wdech i ujął w dłoń swój bojowy młot i ruszył naprzeciw mgły. Nim dotarli do białej zasłony, musieli wdrapać się przez kilka chwil na strome wzgórze, gdzie między skalnymi ścianami znajdowało się wejście do wąwozu. Górska ścieżka miała około czterech metrów szerokości, ale po pokonaniu zaledwie kilku kroków kompani znaleźli się w pod osłoną gęstej mgły. Z trudem sięgali wzrokiem na odległość większą niż wyciągnięta ręka. Każdy z nich wytężał wzrok jak tylko się dało. Szli tak cicho, jak tylko pozwalały warunki i ciężkie, stalowe pancerze. Po zaledwie godzinie marszu pochód Venorze przerwało szarpnięcie idącej z tyłu Anger.
-Tam!- wskazała palcem majaczące ukryte we mgle ciało giganta.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline