Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2018, 12:56   #256
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Pogwizdując ruszył do włazu. To czego koleś przy kompie nie widział, to rozwijający się wokoło Tomiego schemat instalacji. Powiększył się do wielkości naturalnej i otoczył Jimmego. Technik odstawił skrzynkę z narzędziami i zaczął wyjmować i wkładać w uchwyty przy pasie klucze.
Gdyby spotkał gościa, który robił schematy to ucałował by go nawet z jezyczkiem, mimo że był zadeklarowanym hetero. Koleś, najwyraźniej z nudów, opisał wszystko tak dokładnie, że lepiej się nie dało. Opisane elementy, łączenia, ba każdy nit i śrubka.
Nie trzeba było pierdolić się z całą skrzynkę po dziurach.
Gwoździownicę wsunął w chwyt pod pachą. Nie planował budowy altanki, ale idiotyczne przepisy bezpieczeństwa utruniały robotę. W razie niespodziewanego spotkania z nielegalnymi lokatorami kanałów technicznych wolał być przygotowany. Na wszelki wypadek w uchwyt przy pasie wsunął mechaniczno-kinetyczny generator momentu obrotowego z polimerowym trzonkiem. Do tego w pętle zapinaną na rzep wsadził taśmę klejącą.
Gdy był gotowy wsadził z obrzydzeniem miejscowego papierosa i zapalił. Wydmuchnął mdły dym nosem i otworzył właz techniczny, jednocześnie gasząc symulacje wokoło siebie.

Szyby wentylacyjne były ciasne. Nie na tyle ciasne, by wywołać uczucie klaustrofobii, i należało się przez nie przeciskać, jednak miejsca w nich było dosyć mało… Jimmy pokonał pierwszych kilka metrów bez większych problemów, potem było jednak już nieco pod górkę, i to dosłownie. Szyb zmienił bowiem położenie i przyszło się mężczyźnie wspinać w górę… do tego zrobiło się dosyć gorąco. Po kilku następnych metrach, okazało się, iż dalej nie da rady, na drodze bowiem była owa feralna, zepsuta pompa… z której wystawało kilka pnączy zieleniny, zupełnie jakby jakieś cholerne rośliny znalazły drogę do wentylacji, a następnie naj(nie)normalniej utknęły właśnie w owej maszynerii.
Otarł pot rękawem i zaklął. Rozumiał, że można mieć hobby. Florystyka, ok… ale to było popierdolone. Jebane krzaki w pompie?! 21 dni! Aż 21 dni. Za to powinien mieć dodatek za pracę w trudnych warunkach, a na dokładkę rentę od psychologa.

Wyją boxcutter i sięgnął po pnącze. Ale zamarł, zaczął przerzucać katalog z tutejszą roślinnością. Wolał nie naciąć się na coś toksycznego. Według zdjęć, które przeglądał, nie wyglądało to-to na nic trującego, nie pozostawało więc nic innego, jak zająć się właściwą robotą, co też uczynił… i nic nie trysnęło kwasem, czy i innym ustrojstwem, było więc dobrze(zważywszy na warunki, w jakich przyszło Jimmiemu pracować).
Gdy był tak zajęty oczyszczaniem pompy i wentylacji, w owej wentylacji poniosły się echem czyjeś rozmowy. Przerwał więc na chwilę pracę, przysłuchując się niesionym echem słowom. Statek! W kolonii zawitał jakiś obcy statek, chcący dokonać napraw i podleczenia załogi po spotkaniu z piratami!

Na obliczu Tomiego zagościł uśmiech. Miejscowi zapewne policzą sobie za naprawę. A który kapitan statku nie chciałby oszczędzić? Robocizna też tania nie jest. A pracować mógłby za połowę stawki plus za wcześniejszy odlot. I fajki! Na pewno mieli fajki.
Pokrzepiony tą myślą, dalej pielił pompę.
Uwinął się raz dwa. Może biorąc się za mechanikę minął się z powołaniem? W końcu wylazł z tunelu technicznego. Poskładał narzędzia do skrzynki i z zielskiem pod pachą podszedł do biurka kolesia.
Rzucił mu zielsko na klawiaturę i powiedział:
- Już działa. Następnym razem wołaj ogrodnika. Klepnij mi tu odciska palca na zleceniu i spadam - wyciągnął z kieszeni tablet i wysunął go w kierunku faceta.

*

Tommy był w najlepsze w drodze do Centrali Technicznej, gdy dostał kolejne wezwanie:
- Centrala do Jimmiego Thomsona, Centrala do Jimmiego Thomsona, mamy następne zgłoszenie, awaria drzwi, sektor 22-7, sprawdź co tam się dzieje.
- Tomi, mów do mnie Tomi - warknął Tomi - Idę, idę. Nie długo do zatrzaśnięcia w kiblu będą mnie wołać.
A do komunikatora:
- Przyjęte.
Zdusił peta o cyber rękę i strzelił nim w kąt. Ruszył do sektora 22-7. Dwa poziomy w górę windą, złapał stopa na smartcleanarze. Niestety nie dojechał do końca, bo dalej już kończyło się martwe pole kamer i musiał z buta podejść kawałek.

Gdy w końcu po kilku minutach dotarł na miejsce, od razu zauważył do połowy otwarte drzwi do jakiegoś pomieszczenia, nie bardzo zaś wiedząc, kogo zagadać o tą sprawę, po prostu zajrzał do środka, dla bezpieczeństwa głośniej się odzywając:
- SNK, jest tu kto?
Same pomieszczenie wewnątrz wyglądało na jakieś biuro, a przy jednym ze stołów siedziała jakaś młoda nie-Chulonka. Drgnęła nieco mocniej na głos Jimmiego, wyrwana ze swoich zajęć.
- Słyszę, słyszę! - Fuknęła nieco na niego, a dopiero po podniesieniu głowy znad komputera, i spojrzeniu na owego osobnika z SNK zmieniła momentalnie ton.
- No cześć... - Uśmiechnęła się milusi.

- Cześć, jestem Tomi nareszcie ludzka twarz - Tomi uśmiechnął się. - Nawet jakbyś była brzydka to bym się ucieszył.
Postawił skrzynkę z narzędziami i zaczął oglądać drzwi. Otworzył panel sterowania i podłączył miernik odpalając diagnostykę. To pozwoli wyeliminować połowę opcji. Jeśli to nie przepięcie, to stawiał na awarie serwomotorów.
- Jeszcze tu nie byłem, czym się tu zajmujesz?
- Wiesz co? Bujaj się - Mruknęła niespodziewanie dziewczyna, po czym przeniosła wzrok ponownie na komputer na którym pracowała, a Tommiego lekko przytkało.
- Oook - powiedział powoli - kiepski dzień. Rozumiem. Każdemu się zdarza. Tylko po co agresja w głosie. Zrozumiałbym zwykłym tonem. - mówił to tonem pokrzywdzonego werbalnie niewinnego człowieka, grzebiąc jednocześnie w bebechach drzwi. Musiał dobrać się do serwomotora.
- Rób co trzeba - Dziewczyna odparła niewzruszonym tonem, nawet na niego nie spoglądając.
Tomi nie skomentował nic. W końcu wyjął przeszkadzające części i poukładał je w rządku na podłodze. Wymontował serwomotor, bez oglądania wiedział, że to on nawalił. Czuł smród sfajczonego silniczka. Przyoszczedzili, sknery to i szlag go trafił. Tani szajs. Czekała go wymiana obu serwomotorów, bo nie uśmiechało mu się drugi raz tu przychodzić.
- Długo to potrwa? - Odezwała się w pewnym momencie dziewczyna przy biurku.
Tomi spojrzał na ułożone na ziemi części.
- O, jeszcze trochę, a co?
- Niedługo mam przerwę i chciałabym opuścić biuro, a samego nie mogę Cię tu zostawić, takie przepisy. Więc drzwi muszą być w razie czego zamknięte - Tym razem raczyła go nawet spojrzeniem.
- Jak chcesz, to mogę zamknąć, ale bez problemu da się to otworzyć ręcznie. By się trzymało muszę założyć serwomotory. A to się zejdzie jeszcze, będzie tak z 30 minut.
- Hmpfff - Westchnęła rozmówczyni - Czyli musisz iść po części?
- Taka jest smutna rzeczywistość. - odparł Tomi - Chyba, że masz niezłe chody i dasz radę załatwić by to przysłali tutaj. Zamówienie mogę zrobić stąd jak mi dasz dojście do sieci na chwilę.- cały czas pracował, teraz przyszła kolej na odkręcenie osłony drugiego skrzydła, poklepał panel.
- I doradzam wymianę serwomotorów po drugiej stronie, były montowane razem z resztą, niewiele przeżyją te - szturchnął nogą leżący na podłodze mechanizm. - Ale to dodatkowy koszt. Decyzja należy do ciebie. Teraz zyskasz czas jak odpuścimy drugą stronę, ale jak je szlag trafi to znowu się zobaczymy.
- To idź, idź, byle było naprawione, poczekam z przerwą... - Rozmówczyni westchnęła z rezygnacją.
- To idę - odparł Tomi - decydujesz się naprawić obie strony?
- Dobra, zróbmy to z obu stron i będzie spokój - znowu westchnęła z rezygnacją.

*

Leena i Becky dotarły w końcu do jakiegoś magazynu, by tam popytać o interesujące je części potrzebne do naprawy statku. Znalazły się w przedsionku, przy okienku magazyniera, by z nim porozmawiać o tym i owym. Przez szklane drzwi, które obecnie były dla nich zamknięte, widać było nieco wnętrza samego magazynu i masy regałów ze sprzętem. Wyglądało obiecująco…
- Halo, jest tu kto? - Zawołała jedna z atrakcyjnie wyglądających kobiet.
Jimmi z kolei uniósł głowę znad komputera, wyrwany z wyszukiwania miejsca przechówku pewnych serwomotorów… No tak, akurat jak Isaiah się zmył na 5 minut do kibelka. Zaś więcej roboty na głowie “Tomiego”.
Używając pod nosem słów powszechnie uważanych za obelżywe oderwał się od roboty i podszedł.
- O co chodzi?
- Jesteśmy przyjezdne i potrzebujemy części do statku - Powiedziała ta w czerwonym stroju, o niebieskich włosach.
- Przyjezdne? W takim razie witamy w naszych skromnych progach. - Odparł z uśmiechem Tomi - To nie wy przypadkiem przyleciałyście tym statkiem co miał starcie z piratami?
Druga kobieta - blondynka, przyglądała się mężczyźnie z pełną uwagą, przekrzywiając nieco głowę.
- Tak. Mieliśmy starcie z piratami. Wie pan coś o piratach, panieee...? - Powiedziała nie spuszczając z niego oka, ewidentnie oczekując aby mężczyzna im się przedstawił.
Lustracja z pełną uwagą ujawniła, że osobnik z magazynu ma jakieś dwadzieścia parę lat. Jest średniego wzrostu i średniej budowy ciała. Nie dało się też nie zauważyć cybernetycznej protezy prawej ręki. Nie był przesadnie ładny, ani brzydki… po prostu był. To chyba było najlepsze określenie. Patrzył na obie kobiety cybernetycznymi protezami. Kto wie jakie rzeczy tam miał zamontowane. Może właśnie oglądał obie klientki zupełnie bez ubrania?
- Tomi. Mówcie mi Tomi - odparł Tomi, choć napis na plakietce kombinezonu głosił “Jim Thomson” - To mała osada, plotki się szybko rozeszły o waszym przybyciu. Co potrzebujecie? I jaki macie budżet?
- Jestem Ethelene Lindberg, kapitan “Cucumarii”, a to pilotka Celeste Kavanaugh - Niebieskowłosa przedstawiła je obie - Po potyczce z piratami mamy uszkodzony Drivesat Comm Array, i brak łączności międzygwiezdnej, potrzebujemy nową antenę. A suma naszego budżetu to naprawdę nieistotny problem... - Kapitan uśmiechnęła się wyjątkowo czarująco, po czym oparła łokciami o parapet okienka, w którym rozmawiano… przez co uwypukliła swoje kobiece walory odrobinkę poniżej noszonego naszyjnika.
Tomi połączył się z komputerem i wyszukał sprzęt. Po czym także się szeroko uśmiechnął i oparł o parapet. Jemu nic się nie uwypukliło. A jeśli nawet to okienko zakrywało to miejsce.
- Części są na stanie. Ale budżet niestety jest istotny, bo nic nie opuści tego magazynu bez przyklepania przez Chulonów. Ale pani kapitan, możesz zaoszczędzić na montażu. Po godzinach mogę wyszykować wasz statek za pół standardowej stawki i podrzucenie do cywilizacji. Ludzkiej. I karton fajek. Dwa ostatnie punkty nie podlegają negocjacjom. Statek z zaopatrzeniem będzie dopiero za 3 tygodnie, a ja już zajoba tu dostaje. Kończę za dwie godziny zmianę i mogę zacząć. Dogadamy się?
Zamyślona pilotka nadal uważnie przyglądała się mężczyźnie.
- To jesteś gościem w okienku, czy inżynierem? - zauważyła, jeszcze bardziej zaintrygowana. - Montaż możemy załatwić we własnym zakresie, więc jeśli poza tym Tommi w niczym nie może nam pomóc to... - dodała od razu, tym razem zdecydowanie zwracając się do swojej kapitan.
- W tej chwili oboma - odparł - I bez jednego nadmiarowego “m” w imieniu poproszę. Po prostu Tomi. - znowu spojrzał na panią kapitan, nie omieszkał zrzucić screenshota obecnego widoku do późniejszego wglądu - Nikt was nie zmusi do zatrudnienia mnie. Oprócz anteny zapewne macie też inne uszkodzenia po starciu z piratami. Połatanie tego zajmie czas… a pobyt w doku też kosztuje.
- Tomi… Jimmi… jak tam wolisz… nie mamy zamiaru zabawiać tu tak długo, aby była konieczność Twojej pracy po godzinach - Kapitan uśmiechnęła się przelotnie - Mamy ludzi, którzy sami połatają, czy i wymienią co trzeba… nie twierdzę jednak, że nie przydałaby się kolejna para rąk na łajbie. Jednak chyba nie jesteś zbyt dobrym hazardzistą, Twój blat jest słabiutki. Co zaś do zapłaty, jak już powiedziałam, to nie problem, a od Chulonów i mamy pozwolenie, od jednego z Administratorów, Gorgana Kneebo Daeli. Te 5000 kredytów za antenę więc to nie problem… no chyba, że bardzo, bardzo szybko chciałbyś się stąd wydostać, i to jeszcze może z małym hukiem na pożegnanie tej placówki? - Kobieta do niego mrugnęła.
- Nie jestem hazardzistą - odpał Tomi - jestem artystą w swoim fachu. Skoro masz wszystkie papiery to możemy sprawę załatwić od ręki. A potem jeśli się nie boisz pani kapitan, możemy urządzić zawody, by sprawdzić kto jest lepszy w tym. Ja kontra twój mechanik. O hucznym pożegnaniu możemy pomówić przy kielichu w kantynie - lekko musnął ucho, mając nadzieję, że to wyraźny sygnał, że to nie jest dobre miejsce na detale.
- To brzmi już lepiej - zauważyła blondynka. - Przepraszamy na chwilkę - dodała od razu łapiąc tę pierwszą za rękę i delikatnie odciągnęła ją do tyłu.
- Ethelene pozwól na słówko, chodź chodź - zwróciła się tym razem do koleżanki i obie odeszły o parę kroków... A wszystko tylko po to, aby blondi mogła wyszeptać jej parę słów do ucha.
Po kilkunastu sekundach wspólnych, babskich blabla na osobności, kobiety ponownie zainteresowały się Tomim...
- Dobra, to zobaczymy się przy kielichu w kantynie, przygotuj wszystko co trzeba dla nas, odbierzemy niebawem - Kapitan “Cucumarii” raz, jeden jedyny raz, poruszyła wymownie brewkami.
- To do zobaczenia niebawem - Ethelene i Celeste ruszyły dalej…
Tomi westchnął jak tylko wyszły. Narzekał na nudę, teraz zaczęło robić się ciekawie. Może zbyt ciekawie. Dokończył formalności zamówienia i przesłał do systemu. Pakowanie zwalił na Isaiah. W końcu to on jest magazynierem.
Tomi dokończył swoje sprawy i pozostało mu ze swoimi częściami poczekać na powrót magazyniera.
 
Mike jest offline