Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2018, 17:27   #37
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
otencjalny posiłek był tak, gdzie go zostawili, gdyby stało się inaczej byłby to zaprawdę niezwykły pokaz żółwiej szybkości, albo ich niekompetencji. Tak, czy owak, z pomocą półorka, darowali gadowi szybką śmierć, po czym wspólnymi siłami przyciągnęli go rozpalanego już ogniska. Organizacja pracy przebiegła nad wyraz sprawnie, nawet będą mieli coś więcej nad głową, to też słońce nie upiecze im głów. Skoro już o pieczeniu napomniano to oprawienie pancernego jegomościa było dość kłopotliwe. Ostatecznie podał swój topór Mokhrulowi, który to z widoczną wprawą począł przyglądać się żółwiej skorupie, by ostatecznie wyciągnąć zeń upragnione mięsiwo. Wprawdzie dość niezbyt apetycznie wyglądające, ale mięsiwo to mięsiwo i nie ma co narzekać.

iedy to smakowita woń pieczonego gada poczęła się roznosić po okolicy, przysiadł sobie w cieniu grzebiąc w plecaku. Wyciągnął zeń najpierw metalową kulę opatrzoną znakiem młota i kowadła, a którą to następnie z pomocą mieszka solidnie przymocował u pasa. Wprawdzie miał tam już trochę obciążenia z bułatem na czele, lecz przez lata wojowania był przywykły do obciążenia. Ci co mieli już kiedyś do czynienia z prawdziwą, wielomiesięczną wojaczką, dostrzegali to bez problemu.

o kuli nadeszła chwila na skórzaną tubę z wiekiem opatrzonym symbolem zwoju, symbolem boga Oghmy. Ostrożnie uchwycił je i przekręcił raz, drugi. Przez stworzoną lukę wdarło się do środka trochę powietrza, czemu towarzyszył krótki świst. Wieczko powędrowało na kolana, a z przechylonej tuby ostrożnie wysunął się zwinięty zwój. Dla tych, którzy mieli częstsze spotkania ze słowem pisanym oczywistym stał się fakt, że był to pergamin, do tego raczej jeden z tych lepszej jakości. Chwyciwszy go w obie dłonie Edrik z wolna rozwijał go, by ostatecznie i po raz nie wiadomo, który zaczął się weń uporczywie wpatrywać.


a pergaminie bardzo starannie przedstawiono wizerunek jakiejś rośliny. Już jedno spojrzenie wystarczyło, by domyślić się, że na co drugiej łące czegoś takiego nie znajdziesz. Już po samym sposobie obchodzenia się z tubą oraz zwojem można było wysnuwać wniosek, że jest to dla niego coś niezwykle ważne.

rans przerwał dopiero nasilający się zapach pieczonego żółwia. Dostrzegł wówczas niejedną parę oczu spoglądających na niego. Nie było tutaj zbyt wielu rzeczy, którymi można się było zająć, a jego sytuacja była przynajmniej odrobinę zastanawiająca. Twarz Edrika zdradziła wtedy obecność wewnętrznej walki, która zakończyła się dopiero w chwili w której postanowił wstać i trzymając przed sobą pergamin zwrócił się do wszystkich:
Jeżeli gdzieś zobaczycie taką roślinę powiedzcie mi – zrobił krótką pauzę, po czym z dostrzegalną trudnością i niezręcznością dokończył. – Proszę.
Trudna to była dla niego chwila. Przez całe swoje życie brał sprawy w swoje ręce, nikomu nie dawał się wyręczać, robił co do niego należało. Ale ogarniająca go bezsilność nie dawała mu spokoju. W chwili ocknięcia się na plaży miał znów to poczucie, że wszystko zależy od niego, jak dawniej, bez uciekania się po magię, czy liczenie na wiedzę innych. Teraz jednak znów powracała świadomość tego, że nie być może nie podoła samemu. Miał oczywiście wsparcie Miril w postaci pierścienia oraz kulę od Koriga, lecz de facto był sam. Oczywiście miał jeszcze Helma ze swą opiekuńcza łaską, lecz od Tego Dnia poczęły rodzić się w nim wątpliwości…

***

ięso okazało się całkiem dobre, pomimo początkowych wątpliwości. Żołądek był zadowolony z odmiany po tygodniach przesolonych zapasów na statku. W trakcie ich posiłku słońce osłabło, to też zbliżała się ostatnia chwila, by tego dnia jeszcze wyruszyć w drogę. Kiedy pozostali kończyli gasić ognisko on zapinał ostatnie rzemienie zarękawia. W tejże to też chwili z twarzą wykrzywioną strachem wrócił majtek.
Thazar ma rację. Zapomniałeś o bestii w gęstwinie? – również go zbeształ za głupotę, ale dał dokończyć.
Może za długo na słońcu byliście i omamy jakieś macie – sceptycznie podszedł do opowieści o znikającym trupie, lecz z drugiej stron… – Niemniej trzeba rzucić na to okiem. Lepiej być zbyt ostrożnym niż za mało.
W chwili wypowiedzenia tych słów miał na sobie cały swój rynsztunek.
 
Zormar jest offline