Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2018, 18:56   #67
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Chłopak rzucił jednocześnie kpiącą minę w kierunku zdmuchniętej ściany. W oddali echem odbijał się stukot butów. Taaak, ciekawe w jaki sposób nadzorcy się zorientowali.

- To ta przegrywająca opcja. Wymyśl coś lepszego. Teraz - demon nie podsuwał jej tego właściwego rozwiązania, o nie, musiała sama dojść nad przepaść. Bo najwyraźniej nie miała planu, w przeciwieństwie do staruszka, który ewidentnie przyszedł przygotowany.

- A na nas chyba też już czas, nie uważasz?

- Nie wiedziałem, ze figurujemy jako duet -
skwitował starzec, ale nie wyglądało, żeby miał jakiekolwiek obiekcje względem tego pomysłu. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się i teatralnie zaprosił Benona do przekroczenia progu. Tego improwizowanego, między dwoma pokojami. Dziewczyna w dresie zeszła im z drogi. Tak po prostu. Jej oczekiwania i właściwy rozwój wypadków rozminęły się tak bardzo, że nie mogła wykrzesać z siebie obecnie nic więcej. Nikłe szanse na dopadnięcie siwego jegomościa sięgnęły zera, kiedy Perales zdecydował się nawiązać z nim naprędce współpracę, a narastająca w tle nagonka nie wróżyła dobrze nikomu z obecnych. Ameth splotła więc dłonie za plecami i dała mężczyznom nieme przyzwolenie na przejście do drugiej z klatek. Została sama ze swoimi ponurymi myślami.

- A ty co, Ameth, marzy ci się chwalebna śmierć? - Benon obrócił się do niej już zza progu - Nie dziś i nie tutaj, taka moja rada - zaprosił ją gestem do ruszenia za nimi

- O mnie się nie martw, o mnie się nie martw, ja sobie radę dam...- rzuciła cierpko, pstrykając palcami i nadając słowom melodyjny rytm. Nie skorzystała z oferty, i między mrugnięciami ulotniła się z pomieszczenia, zostawiając za sobą świstek papieru. Plan poziomu budynku, ze schodami, kamerami, klatkami wentylacyjnymi... i dołączoną kartą z żółtą obramówką, zapewne oznaczającą poziom dostępu posiadacza.
Jeśli nie liczyć dziury, roztrzaskanego laptopa i otwartych na oścież drzwi, nowy pokój niczym nie różnił się od tego, w którym ponad pół godziny temu obudził się Benon. Wyszli więc na korytarz, gdzie powitały ich drażniący nozdrza zapach środków sterylizujących oraz chłód bijący od wyłożonych metalowymi płachtami ścian. Z góry sączyło się leniwie mętne światło jarzeniówek, natomiast po bokach rozciągały się dziesiątki innych klitek. Perales był w zasadzie pewien, że część z nich również gościła przymusowych gości.

- Jeszcze nigdy nie uciekałem z nikim z więźnia - mruknął dziwnie zadowolony starzec.

- Zamęt zawsze pomaga; a tutaj widzę potencjał sporego zamętu - demon w ludzkiej skórze zajrzał pod martwą naturę wiszącą na ścianie szukając mniej oczywistego otwieracza zamków. I znalazł dyskretnie umiejscowiony czytnik kart, z czerwoną obramówką. Chwilę później znalazł inny, z zółtą, tak jak karta.
- Co ty na to? - zapytał współuciekiniera, zatrzymując dłoń kilkanaście centymetrów przed włożeniem karty i spuszczeniem ze smyczy czegokolwiek co tam było. Uważnie obserwował staruszka - jeżeli współpracował z gospodarzami, to był moment kiedy mógł dać się na tym złapać. Ale ten tylko wzruszył ramionami.

- Mnie tam wsio ryba. Dobra dywersja zawsze się nada, tylko byłoby lepiej, żeby odwróciła uwagę właściwych osób - skinął porozumiewawczo głową. [/i]- Nie będę się wsłuchiwał w łzawe historyjki tego, kogo tam wrzucili. Nie wziąłem chusteczek -[/i] dodał z udawanym zakłoptaniem i, po zaznajomieniu się z planem pomieszczeń narysowanym na kartce, łypnął bez przekonania na przewód wentylacyjny znajdujący się nad ich głowami.

- The more the merrier - demon bez dalszego marnowania czasu podszedł do pierwszego z pomieszczeń-klatek. Przez chwilę znów obserwował świat takim jaki jest naprawdę, swoimi wszystkimi zmysłami, po czym odblokował zamek i otworzył drzwi na oścież, cofając się żeby dać sobie szansę na reakcję.

- Ścieżki dźwiękowej z Mission Impossible też nie wziąłem, ale widzi mi się, że to nasza najbezpieczniejsza opcja. Tędy, potem na schody przeciwpożarowe, nimi trzy piętra w górę i... i hmm. Powinniśmy trafić na parter, tylko co potem? Jeśli dobrze pamiętam, jest tam kilka wyjść, ale... - Benon odruchowo spojrzał na magiczną ściągawkę. Cztery opcje opuszczenia lokalu, odpowiadaje głównym kierunkom kompasu. Jako że w uszach uciekinierów zawodził alarm, każda z nich została prawdopodobnie obstawiona zgodnie z obowiązującą tu procedurą... której oni niestety nie znali. Odnośnie ilości pachołów przy każdej bramce i stopnia ich uzbrojenia mogli jedynie zgadywać i liczyć na łut szczęścia. Ameth co prawda oznaczyła dwa punkty czerwonymi wykrzyknikami, jednak o legendę dla swojej mapki już się nie pokusiła. Chociaż jeśli faktycznie spędziła nad papierkiem kilkadziesiąt dni, to nie miała takiej potrzeby.

- A później na wschód, gdzie wschodzi Wenus - z niewiadomego powodu skrzywił się, jakby ktoś inny powiedział mu ten żart o raz za dużo - Ominiemy te oznaczone miejsca, przynajmniej przy tej wizycie - urwał, nie kończąc myśli - Jeżeli dobrze pamiętasz?

- Zerknąłem na tę twoją mapkę tylko przez chwilę, a nadal kręci mi się trochę w głowie po zakotwiczeniu w nowym ciele. Coś jak marynarz pierwszy raz na lądzie po paru miesiącach morskiej kołysanki, rozumiesz. Bez kilku kielonków zwyczajnie nie da rady... - starzec mrugnął w stronę Benona jak jeden zakonspirowany alkoholik do drugiego i zaczął mocować się z płytą wentylacyjną. Stęknął, zaparł się i... nic. Zapora ani drgnęła, śruby wciąż trzymały mocno. Mężczyzna poczerwieniał na twarzy - ciężko powiedzieć czy z zakłopotania czy z wysiłku. Nie ustępując, zaatakował płachtę metalu po raz drugi. Dopiero przy tym podejściu udało mu się ją podważyć i odrzucić na bok. Z resztą w samą porę - jego wspólnik skończył właśnie uruchamiać mechanizm w ostatniej z hotelowych klatek. Kiedy dwóch strażników wybiegło zza rogu, z jednego z pomieszczeń wystrzeliła w ich kierunku jakaś bliżej nieokreślona, wijąca się masa. Pierwszy z nich spanikował. Zaczął wrzeszczeć i strzelać na oślep. Kilka kul świsnęło nad głową młodego latynosa, przywołując wspomnienia niedawnej interwencji policji na placu budowy. Lepka, wirująca bezładnie bryła rzuciła się na roztrzęsionego pracownika ochrony, z miejsca powalając go na ziemię swoim ciężarem. Jego kolega zachował zimną krew. Uniósł broń, wymierzył i oddał strzał. Celny, sądząc po ochrypłym ryku z wnętrza smolistej brei. Uciekinierzy nie śledzili jednak dalszego rozwoju sytuacji - byli zbyt zajęci wciskaniem swoich czterech liter do otwartego szybu.

Wchodząc do środka, demon nie mógł się oprzeć wrażeniu że jak na kod żółty - czyli taki jak miał on sam - popis stworzenia był mało spektakularny. Jak na razie.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline