Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2018, 18:01   #277
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Wiktor i Josef obserwowali uspokajających się towarzyszy z wysokości, ukryci na najwyższej gałęzi pobliskiego dębu. Domyślenie się, że ich dusze chwilowo mogą swobodnie pływać w powietrzu zajęło im raptem kilka chwil szybko więc zajęli się podglądaniem wciąż żyjących. W milczeniu. Każdy z nich chciał zagaić rozmowę ale przeważało uczucie skrępowania i niepewność. Do czasu, gdy tuż ponad kurhanem pojawiła się nieznajoma postać. Mimo iż półprzezroczysta i podświetlona białą poświatą na pierwszy rzut oka była dojrzałym, brodatym mężczyzną w bogato zdobionym pancerzu. Widmo wzleciało na wysokość zajętej, przez nowe dlań dusze dwójki chwatów, gałęzi i otworzyło usta.
- Jestem Sigmar Unberogen. Dzielnieście sobie poczynali tam, w dole! Wasze przymioty, godne prawdziwych wojowników, na pewno niedługo zostaną docenione. Wkraczacie do innego królestwa niż to, które znaliście do tej pory.
Widmo pozostało jeszcze przez chwilę w towarzystwie dwóch dusz, po czym zabrało się w drogę powrotną do kurhanu. Tuż przed zupełnym zniknięciem pod powierzchnią kopca rzucił krótko za plecy:
- Śmierć godna bohatera, coś takiego, tutaj!

Podmuch wiatru z północy rozwiał włosy Gerharta, który do spółki z Emmerichem zbierał opał w świetle jedynej pochodni – zabranej pospiesznie z wnętrza kurhanu by nie spędzać w jego wnętrzu ani jednej chwili więcej niż to konieczne. Przedmioty z tajemniczymi symbolami oraz ciało Hansa miały pozostać w jednej z komór na zawsze. Dokładnie tyle, ile rdzy i robactwu zajmie przerobienie wszystkiego na pył i nawóz.
Albrecht nie poruszał się. Zapłakał. Powiało z południa, a z wiatrem do jego uszu dotarło coś jak westchnienie.
- Śmierć godna bohatera...
Nie zapytał reszty czy słyszeli. Nie chciał ich straszyć ponownie tego czarnego dnia.

Prowizoryczne opatrunki ozdabiały trzech z czterech chwatów. Dwaj pozostali spoczywali niepochowani na trawie. Noc była pochmurna i przez to podwójnie ciemna, rozświetlało ją jedynie płonące ognisko. Na skraju widoczności spoczywał także wzięty jeniec. Był spokojny, obejmował ramionami własne kolana i wpatrywał się w żar. Zebrane wilcze uszy śmierdziały na kilka kroków dalej. Podobnie jak wszystkie pozostałe zwłoki, a tych wokół walało się niemało.

Z czasem niektórzy zaczęli przysypiać owinięci w koce. Wiele czynności organizacyjnych po prostu zostawili sobie na rano. Albrecht ocknął się i rozejrzał wkoło.
- Zachary?
 
Avitto jest offline