Waightstill bez przekonania walczył z bestią za pomocą noża. Dawniej by załatwił maszkarę jednym ciosem halabardy. A ta się jeszcze odgryzała! I to jak! Tu by się chyba przydała maczuga.
Ledwo zdążył uskoczyć przed atakiem piekielnego ogara. Chyba lepiej szło Marwaldowi z jego ognistymi kulami. Waightstill jednak nie zwracał zbytniej uwagi na otoczenie, tyle, żeby mieć świadomość, co się wokół dzieje. Wiedział, że Felix i Horst jakoś sobie radzili. Dlatego skupił się na swoim przeciwniku.
Licząc na lekkie oszołomienie bestii, która z rozpędu nadziała się na skałę, bartnik zdecydował się na atak. Chciał przygnieść grzbiet zwierzaka kolanami do ziemi i spokojnie wyeliminować ją z walki. Baczył, by uniknąć pazurów i kłów. |