Wątek: Agenci Spectrum
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2018, 23:54   #19
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
John zatrzymał się gwałtownie, dysząc ciężko. Odczekał, aż przewieszony na pasie karabin przestanie niebezpiecznie się kołysać, po czym ponownie sięgnął do pasa po latarkę. Ponieważ zrobił to już raz kilkanaście sekund wcześniej, tym razem bez trudu, niemal instynktownie, znalazł dłonią zatknięte za pas źródło światła. Pstryknął przełącznikiem. Egipskie ciemności ustąpiły miejsca szarej poświacie przechodzącej w jaskrawy krąg światła w miejscu, w które padał snop rzucanego przez latarkę światła. Wewnątrz tego oświetlonego kręgu John ujrzał niewielki przedmiot leniwie turlający się po podłodze nieopodal zakrętu korytarza, za którym zniknął niemiecki marynarz. Od tajemniczego obiektu dzieliło ich jakieś dwadzieścia jardów, ale był tak mały, że oficer dostrzegł go tylko dzięki ruchomej smudze cienia rzucanej przez toczący się w te i z powrotem przedmiot.
John już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy nagle pomiędzy szumem wentylatorów, jękami trzeszczących blach poszycia statku wciąż trących o skałę, na którą zderzenie rzuciło niemiecki frachtowiec, oraz urywanymi, przytłumionymi i gardłowymi pokrzykiwaniami dochodzącymi z różnych stron nadbudówki wdarł się kolejny, ostry i nie dający się z niczym pomylić odgłos. Odgłos, który agenci słyszeli już wcześniej - ba, sami go nawet wywołali.

Odgłos strzałów.

Gdzieś nad nimi - John oceniał, że mogło być to pokład lub dwa powyżej - wybuchła najprawdziwsza kanonada. Głośne, głębokie i dudniące huknięcia Enfieldów wraz z suchymi trzaskami pistoletowych strzałów i jękami rykoszetów zlewały się w upiorną, jedyną w swoim rodzaju kakofonię.

John nie namyślał się długo.
- Gabrielle! To Edvard! Wpadli na Niemców i potrzebują naszego wsparcia! Biegiem, na górę! Curtis, osłaniaj tyły! - to rzekłszy chwycił nieco zaskoczoną Francuzkę za ramię i pociągnął ją w stronę klatki schodowej, z której biła łuna światła, świadcząca o tym, że piętro wyżej oświetlenie nie zostało wyłączone. Gabrielle, nie mając zbyt wielkiego wyboru, ruszyła za nim. John puścił ramię kobiety i ponownie chwyciwszy za zwisającą mu z ramion broń wysforował się naprzód. Dziwnie milczący marynarz Curtis podążył za nimi, co chwila odwracając się i omiatając korytarz za nimi lufą swojego karabinu.
- Jak dotrzemy na górę, przypomnij mi, że to ja tu dowodzę. - syknęła Gabrielle do ucha Johna, trzymając się tuż za nim. Załadowany i gotowy do strzału pistolet wciąż spoczywał w jej drobnej dłoni.
- Masz to jak w banku, Gabrielle. - odszepnął Anglik, wspinając się po schodach. Palec wskazujący prawej ręki Johna wciąż spoczywał na spuście Enfielda, lewa dłoń przyciskała latarkę do łoża karabinu, co dawało efekt, jakby latarka była podwieszona pod lufą, oświetlając miejsce, w które broń akurat celowała. John nie wiedział - bo niby skąd miałby wiedzieć - że ten praktyczny pomysł kilka dziesięcioleci później doczeka się realizacji w postaci szyn umożliwiających mocowanie do broni latarek i innych akcesoriów. Na razie cieszył się, że w razie czego będzie widział, w co - lub w kogo - strzela. A miał przeczucie, że już wkrótce wokół niego zaroi się od celów.
 

Ostatnio edytowane przez Loucipher : 11-02-2018 o 21:31.
Loucipher jest offline