Tajga ani myślała zbliżać się do ognia w taki upał, co nie znaczyło, że pogardziła żółwiem. Myślałby kto, że ich podróżne racje wzięły się z powietrza, phi! Powoli żując soczyste i dość słone mięso wpatrywała się w morze, mimo uszu puszczając jęczenie kapłanki i dywagacje towarzyszy. Dojdą to dojdą, wtedy okaże się dokąd.
Rewelacje majtka przypomniały jej o własnych potrzebach; na szczęście wystarczyło tylko wejść w morze.
- Coś dużego byśmy zauważyli nawet stąd - rzekła.
- Może wąż go zeżarł? W tych rejonach są chyba takie co w całości mogą połknąć człowieka, prawda? To by wyjaśniało czemu nic nie było widać ani słychać.