Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2018, 11:16   #11
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
- Z mapą nie będzie większych problemów, mogę ją załatwić - orzekła Dora do towarzystwa, w przerwie w zagryzaniu chleba i popijaniem go śmietaną.
- Miasto to nie mój żywioł. - powiedział Det nieśpiesznie zagryzając swoje danie - Co z resztą?
- Wóz chyba też się da załatwić - namyślała Dora nad całą sytuacją, była jednak zmęczona całym dniem i marzyła, żeby się w końcu położyć do łózka. - Chlebodawca coś wspominał o tłumaczeniach. A resztę chyba będziemy załatwiać po drodze, nie?
Mathias dopił piwo kilkoma dużymi łykami i wytarł rękawem usta.
- Jeżeli o mnie chodzi… – nagle dostał gwałtownego ataku kaszlu. Wyglądało to tak, jakby zaczął się czymś mocno dusić. Na szczęście trwało to tylko chwilę. Mathias odchrząknął jak gdyby nigdy nic i dalej kontynuował swój wywód.
- Ja mogę zająć się załatwieniem wozu. Coś na pewno się znajdzie w tym mieście… – położył nogi na stole i założył noga na nogę. – Ale najpierw trzeba się porządnie wyspać, dzisiaj już mi się najzwyczajniej w świecie nie chce… Ktoś chce iść jutro ze mną i to załatwić? Może ty Det? Zobaczysz, że w mieście nie ma się czego bać - uśmiechnął się szeroko do swojego towarzysza, a widok nie był to zbyt piękny.
- To nie kwestia strachu Mathiasie... - powiedział obojętnie Det - ...a skupienia zbyt dużej ilości chołoty w jednym zatłoczonym miejscu. Załatwmy wszystko dzisiaj, razem. Będziemy mieli spokój jutro.
Detlet wziął leniwego kęsa swojej potrawy. Nieśpiesznie przeżuł, połknął i kontynuował z niechęcią..
- Tylko trzeba przekonać szefa by nie zwiedzał teraz, a po tym jak... odzyska co utracone. Im dłużej tu jesteśmy tym większa szansa, że ktoś się nami zainteresuje.
Mathias zaśmiał się pod nosem.
- Co do hołoty, to zgadzam się z tobą całkowicie. Za dużo tu tego łazi, ale cóż, taka to już specyfika dużych miast. – łotrzyk ziewnął porządnie. – Jednak będę za tym, żeby poczekać z tym wszystkim do jutra. Dzisiaj nie wiem, czy jeszcze coś uda nam się załatwić… Ale tak jak ostatnio, decyzję zostawiam młodym… Gdzie jest ta ruda dziewczyna, potrzebuję jeszcze piwa… Tak na dobry sen – zaczął wzrokiem szukać dziewczyny, żeby zamówić jeszcze jeden kufel cudownej substancji.
Det westchnął ciężko i pokręcił głową po czym spojrzał na Dorę i zapytał.
- Słyszałaś może coś o Wybrańcu Wilka i Strażniku Wiosny z podań Nivese?

Dora namyślała się przez chwilę nad kilkoma sprawami, w tym nad pytaniem Deta. Po chwili leśnik dostał taką odpowiedź od skrzypaczki:
- Szczerze mówiąc to nie słyszałam nic o Wybrańcu Wilka ani nic o religii tej dziewczyny - kobieta skończyła jeść. - A co do tej wyprawy, to czym prędzej załatwimy sprawy z nią związane, tym lepiej - w końcu czas to pieniądz, a tego nigdy nie było za wiele. - To ja załatwię mapę, yyy… Mathias? - kobieta próbowała sobie przypomnieć imię brodacza. - Może załatwić transport. Przydałby się tłumacz. Zna ktoś z was takie języki jak starożytny gyldenlandish, bosparano czy zhayad? - bardka spytała się na wszelki wypadek, zwyczajnie nie znając zbyt dobrze umiejętności jakby nie patrzeć, nowo poznanego towarzystwa.
Mirthal odłożył kielich z wodą i w końcu wtrącił się do dyskusji :
- W sumie to ja nie znam, ale mogę spróbować poszukać kogoś kto by znał. W takim mieście pewnie ktoś się znajdzie. Nie wiem jedynie czy długouchy poszukujący takiej osoby nie wzbudzi tutaj podejrzeń… - Po czym wrócił do swojej wygodnej pozycji czekając na odpowiedź towarzyszy.
- Tego akurat nie wiem - stwierdziła Dora neutralnym tonem odnośnie nastawienia tubylców do długouchych. Tam skąd pochodziła, elfy były traktowane z rezerwą, więc mimochodem i niecelowo Dora przejawiała takie ni to przyjazne ni to wrogie nastawienie do rasy Mirthala.

Mathias westchnął głośno.
- Młodzi jesteście, to jeszcze wam się chce. Będziecie w moim wieku, to też będziecie chcieli najpierw odpocząć… - odruchowo wziął do ręki kufel i chciał się z niego napić, ale w ostatnim momencie przypomniał sobie, że przecież już dawno skończył całe piwo, a rudej dziewczyny nigdzie nie było. - Dobrze, ja załatwiam transport, ktoś idzie ze mną? Może lepiej ruszajmy od razu, bo jeszcze spać mi się zechce.
- A widziałeś starego elfa? - rzucił z przekorą Mirthal - Mogę się przejść, ale przy okazji chciałbym poszukać tego tłumacza - zaproponował elf - Człowiek z miasta szybciej znajdzie taką osobę niż ja. - I siedząc zaczął myśleć czy byłby w stanie spotkać tutaj jakiegoś elfa z lodowych pustkowi. Tego też musi się dowiedzieć.

W sali ponownie pojawiła się ruda dziewczyna, uprzednio zapukawszy do drzwi. Skłoniła lekko głowę obecnym, obrzuciła Deta dziwnym spojrzeniem, uśmiechnęła się lekko, napotkawszy wzrok elfa.
- Podać coś jeszcze?
- Ja poproszę… - powiedział Det z lekkim, nieznacznym uśmiechem w języku Nivese - ... o małą pomoc. Dawno nie słyszałem o Strażniku Wiosny. Tak dawno, że już zapomniałem kim mogę być. Jest to w otchłani niepamięci, ale nie pamiętam. Czy mogłabyś mi pomóc?
Dziewczyna wyglądała na zmieszaną.
- Mów proszę w języku, który wszyscy rozumieją - poprosiła w nivese i następnie dodała w garethi: - Jeżeli byłabym wam jeszcze potrzebna, będę we wspólnej sali.
Następnie znów niepewnie skłoniła głowę i wyszła, ignorując pytanie Deta.
Mathias wstał od stołu.
- My tu rozmawiamy, pijemy, a transport sam się nie załatwi… Już wiem, że was nie przekonam do odpoczynku, pić na razie też nie ma co. Im wcześniej wyjdę, tym szybciej wrócę i wtedy się napiję, na tak zwany dobry sen - powiedział łotrzyk wszem i wobec, po czym zaczął powoli wychodzić. Niechętnie, gdyż na zewnątrz było bardzo zimno, a on już zdążył się w miarę ogrzać. - Idę, kto będzie chciał niech idzie ze mną, mi się już nie chce czekać.
Mirthal trochę niechętnie wstał z swojego wygodnego miejsca i ruszył za Mathiasem.
- Też idę, poszukam tłumacza, a samemu nie chcę się pałętać po mieście. - Po czym dodał po chwili milczenia - W końcu w grupie raźniej!
- Zatem chodźmy. - Stwierdził Det wstając od stołu.
 
Morfik jest offline