Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2018, 15:25   #153
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Tori była już bardzo zmęczona gdy dotarli do miasteczka. W zasadzie nie miała nastroju na pijatkę i potańcówkę. Marzyła o ciepłej miednicy wody, w której obmyłaby się z trudów wyprawy, oraz łóżko, może nie za wygodne, ale jej własne z pachnącą lasem pościelą.
Trzeba było dokończyć jednak parę spraw. Poinformować „zwierzchniczkę” o powrocie, zrelacjonowanie przebiegu całej wyprawy, począwszy od nieszczęsnej rozmowy z widmową Agathą, na mordzie nekromanty kończąc.
Półelfce ani przez myśl, nie przeszło, że działanie Marduka mogło dotyczyć samoobrony. Mag podczas ich spotkania, nie wykazywał się zbytnią agresją, był skory do jako takiej rozmowy i odstępstw od swojej rutyny. Nie to co słoneczny elf, narwany, pyszałkowaty i egoistyczny. Prędzej sprowokował Hamuna Kosta do walki i Melune mogła się jedynie domyślać czym kapłan się kierował.

W imię godności? W imię życia? W imię poszanowania boskich dogmatów?
Czyżby jej ocena oraz byt łagodne podejście do pewnych kwestii było złe? Czy powinna zabijać w sprawie idei, nawet niewinnych i zbłąkanych ludzi?
Nie… nie potrafiłaby. Prawo może i w zamyśle swego powstania miało czynić dobro, miało pełno luk i nadinterpretacji. Czasem trzeba było przymknąć oko na kodeks i podejść do sprawy racjonalnie… albo nawet i od serca.
Ten czarodziej w żadnym wypadku nie zasługiwał na śmierć z jej ręki. Smętne rozmyślania zostały jednak przerwane przez Gundrena, jej byłego zleceniodawcę.

- Byliście umówieni? - spytała blednąc od niesprecyzowanego strachu, który ścisnął ją w środku. - Ja… nie widziałam jej od pewnego czasu w mieście, myślałam, że gdzieś wyjechała…
Wychodziło na to, że Turmi albo zmieniła swoje plany w ostatniej chwili, nikogo o tym nie informując, albo… wyruszyła, ale z jakiegoś powodu nie dotarła na miejsce.
- Umówieni! - sarknął Rockseeker. -Umówieni to jesteśmy odkąd żeście drowy z kopalni wygnali. Ale ciągle coś, albo suknie, albo smoki, albo inne wsioki! Myślałżem, że dla niej porządnego krasnoluda na meża wyszykuję, speca jakiegoś od klejnotów, czy chociaż magusa od biedy, ale GDZIE! Woli po lasach się z wami włóczyć niby lelef jaki! Ale dość tego! - z braku stołu brodacz huknął pięścią we własne udo. -Rodzina mi ją pod opiekę dała, więc dość tego hulania po świecie! Przez kolano przełożę i do kopalni zawlokę, choćby mi ją w złości miała na głowę zawalić! - widać alkohol dodał Gundrenowi animuszu. -No! To gdzie ona, hę!

Dziewczyna pobladła i zwiesiła głowę jakoby to ona sama dostawała burę od rodzica a nie jej nieobecna koleżanka.
- Ależ Gundrenie… jej z nami nie ma, myśleliśmy, że do was pojechała… - odparła w końcu najłagodniej jak potrafiła, co by kolejnego ataku wściekłości nie wywołać u rozmówcy. Tylko, że pod wpływem chwili, nie wpadła na to, iż informacja ta może tylko zaognić całą sytuację.
- Poszukamy jej dobrze? - dodała, chcąc “przegadać” swoją gafę. - Jutro z rana, co? Popytamy ludzi… w mieście, może ktoś ją widział lub rozmawiał z nią i wie co porabia…
- No myślę! Pewnie znów robi coś nieprzyzwoitego. Te jej rzeźby...
- prychnął Gundren i dla odmiany zaczął narzekać na sztukę geomantki.
Torikha słuchała go już jednym uchem, wzrokiem szukając wśród bawiących się ludzi znajomej, krępej i biuściastej sylwetki zaklinaczki. Nigdzie jej jednak nie było, tak samo jak Garaele. W końcu kapłanka wymiksowała się z rozmowy, obiecując poszukiwania z samego rana, po czym udała się na spoczynek do domu.

W progu przywitała ją rudopióra Kurmalina, która pewnikiem została zamknięta na czas dożynek, by nie sprawiać kłopotu. Selunitka zatrzymała nogą pędząca ku wolności wojowniczą nioskę i wepchnęła ją z powrotem do środka, zamykając za sobą drzwi. Ptak był wyraźnie niepocieszony i dziobał właścicielkę po nagolenniku, aż w końcu nie dotarło do niej, że to bez sensu.
Półelfka rozdziała się ze zbroi i zagotowała gar z wodą, by obmyć się z trudów wojaży.
Powrót do miasteczka postawił przed dziewczyną nowe wyzwania z którymi będzie musiała sobie poradzić. Melune była w rozdarciu, z jednej strony chciała zająć się sprawą podejrzanych arystokratów, którzy może i byli ze szlacheckiego rodu, ale na pewno nie z Południa. Wprawdzie wyglądem starali się hołdować modzie jej ludu, ale zapomnieli o języku, który pełnił równie ważną rolę co ubranie. Dodatkowo doszła sprawa niewolników, której nie mogła odpuścić dla samej zasady. Jako była niewolnica… musiała pomóc innym, zwłaszcza, że teraz miała ku temu sposobność i możliwości, tylko, że Trzewiczek wpakował się w niezłe kłopoty, a w powietrzu wisiała krucjata przeciwko Mardukowi… I ta cała sprawa z księgą i jej poszukiwaniami.
Na koniec, jak na złość, jeszcze Turmi zaginęła.
Tak to się przez miesiąc nic nie działo, a teraz kobieta nie wiedziała w co ręce włożyć!

Po zjedzeniu skromnej kolacji w postaci pajdki chleba z powidłami. Rika wymknęła się na tył domu do zarośniętego ogródka w którym najczęściej hulał wiatr i kura, a teraz jeszcze dobiegały dźwięki radosnej muzyki i zabawy.
Uklękła i podniosła twarz ku bogini świecącej u góry. Trzeba było podziękować za łaskę dzisiejszego dnia i prosić o kolejną na następny, oraz wznieśc modlitwę o zdrowie i szczęście dla Jorisa, bezpieczeństwo dla Turmi, spokój dla Yarli, ochronę dla Stimiego, powrót do sił Sharviemu, regenerację dla Przeborki, drugie x lat dla Zenobii i… wszystko co dobre dla Marva, choć ten chyba miał szczerze dość i ludzi z którymi przebywał i tego miejsca. Później szpiczastoucha poszła pod koc, przyłożyć głowę do poduszki.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 28-01-2018 o 11:23.
sunellica jest offline