Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2018, 00:09   #467
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Tuż za Venorą do akcji wkroczyła Anger. Kapłanka wzięła potężny zamach mieczem, ale w ferworze walki nie zauważyła kolejnej kałuży wymiocin pod nogami i niefortunnie postawiła źle nogę, po czym runęła na plecy, wprost pod nogami giganta.
-Anger!- krzyknął Gustav, momentalnie doskakując do swej siostry. Brodaty mąż natarł potężnie swym młotem w wielkie łapkso, które gigant wyciągał w kierunku Anger. Obuch uderzył z łoskotem trzeszczących kości w przedramię wielkoluda, a kiedy ten cofnął rękę rażony bólem, kapłan uderzył w odsłonięte kolano. Drugi cios był nieco słabszy, ale gigant już wiedział, że z tą gromadką tak łatwo mu nie pójdzie.
-Umyje sobie brodę w twojej krwi!- krzyknął Dundein, wyłaniając się zza pleców towarzyszy. Krasnolud natarł agresywnie, lecz gigant widząc brodacza stał się znacznie bardziej ruchliwy i to go uchroniło przed poważniejszymi ranami. W końcu przyszła kolej na Agness. Czarna wojowniczka spokojnie i z konsekwencją przeczekała aż jej kompani skoncentrują na sobie uwagę giganta, zachodząc go w między czasie od tyłu. Cios jej buzdyganu spadł na piętę wielkoluda niczym grom z jasnego nieba. Dźwięk pękającej kości niemal przebił się przez krzyki i jęki walczących.

Wielkolud kompletnie zignorował wszystko co działo się wokół niego, mimo srogiego bólu jaki zadali mu członkowie uderzeniowej grupy. Całą swoją uwagę skoncentrował na Dundeinie i to jego miał zamiar wysłać pierwszego w zaświaty. Ostrze ogromnego miecza uderzyło o twarde górskie podłoże rozsypując dookoła iskry. Krasnolud sprytnie uskoczył w bok uśmiechając się pod nosem. Doskonale wiedział jak walczyć z gigantami aby unikać ich druzgocących ciosów. Tak mu się przynajmniej wydawało do chwili, gdy potwór niespodziewanie nie natarł od dołu. Giganci miecz uderzył z ukosa w żebra Dundeina, ale na szczęście chroniła go zbroja, a krasnolud był zbyt twardy by chociażby pomyśleć o wycofaniu się
Tuż za jego plecami Gustav właśnie kończył modlić się o kolejne błogosławieństwo, które spłynęło na krasnoluda, a uderzenie serca później Anger podniosła się i wzrokiem spróbowała znaleźć miejsce dla siebie, by dołączyć do walki.
Venora widziała, że nie ma czasu by zesłać na swój miecz to samo błogosławieństwo jakie otrzymała od niej wcześniej Anger, bo gigantowi nie można było odpuścić i dać nawet chwili odetchnienia. Klinga miecza paladynki rozbłysła jasnym blaskiem, gdy spowiła go boska moc. Panna Oakenfold wykonała szeroki zamach orężem, znad swojej głowy uderzając w piszczel olbrzyma.

Zamaszysty cios trafił bezbłędnie, a od uderzenia aż zatrzeszczała gigantyczna kość. Trysnęła krew, ale kolejne dwa ciosy już okazały się być za słabe by przebić twardą skórę wielkoluda.
Agness również próbowała swoich sił, gdzieś za plecami oponenta, ale tym razem Tymora już się do niej nie uśmiechnęła i jej buzdygan nie wyrządził żadnej krzywdy gigantowi. Dundein niesiony boską mocą psalmu Gustava walczył jak opętany, dwojąc się i trojąc. Jego młot uderzał bez litości, a jeden z ciosów w kolano wyglądał na bardzo bolesny. Sprawę w końcu zamknął Gustav. Jego młot uderzył w odsłonięty bok, łamiąc przy tym żebro. Gigant ciężko dysząc runął na kolana a następnie osunął się na plecy, wodząc mętnym wzrokiem po gwieździstym niebie.
Venora mogła wziąć głęboki wdech.
-Długo się z nim męczyliście…- usłyszała głos jednego z Archonów, którzy już kilka sekund temu rozprawili się ze swoim przeciwnikiem.

Rycerka nie chciała ryzykować, że jakimś cudem olbrzym podniesie się, więc podeszła do jego głowy. Chwyciła miecz oburącz i uniosła go nad głowę, by spuścić cios w szyję pokonanego. Rozorała grdykę aż ostrze zatrzymało się na kręgosłupie.
- Ważne, że skutecznie się go pozbyliśmy - odpowiedziała w końcu niebianinowi Venora, ocierając twarz i czoło z potu, krwi i brudu. Spojrzała po towarzyszach. - Trzeba dobić resztę - skinęła na tych co leżeli na ziemi otruci.
-Z wielką przyjemnością!- odparł jej Dundein. Krasnolud nie patyczkował się i od razu podkasał rękawy i demonicznym uśmiechem na ustach ruszył wykonać zadanie. Potężne łupnięcie młota rozbiło czaszkę pierwszego z otrutych gigantów. Krasnolud nie czekał i wartko poprawił w to samo miejsce, aż mózg i krew zmieszana z fragmentami czaszki chlusnęły na ziemię.
By umilić sobie robotę, Dundein zaczął gwizdać. Ale nie to skupiało uwagę pozostałych.
-Co to za budowla?- syknęła Agness. Venora nie słyszała o jakimkolwiek zamku w tej części gór. Po za tym, ta tutaj wyglądała jakby ktoś ją zrobił z lodu i głazów. Na szczycie niewielkiej góry była idealnie ukryta przed światem przez większe góry otaczające ją dookoła.


- Nie mam pojęcia. W tym rejonie nie powinno być żadnej takiej budowli - odpowiedziała ze zmartwieniem panna Oakenfold. - Cokolwiek to jest, musimy sprawdzić tamto miejsce, żebym mogła dokładny raport złożyć swoim przełożonym i Regentce - stwierdziła. Nie miała pojęcia co o tym myśleć. - Zajmijcie się swoimi ranami, a później skończcie z gigantami i przeszukajcie ich obozowisko. Ja wezmę archontów i ruszę do tego... zamku - zdecydowała i spojrzała na niebian. - Idziemy, nie ma czasu do stracenia - ponagliła ich i ruszyła przodem.
-Chcesz tam pójść tylko z nimi?- Dundein niespodziewanie podniósł głowę, oderwany od egzekucji giganta słowami rycerki. -A co jeśli skończy się czas działania zaklęcia i oni nagle znikną?- spytał.
Venora zatrzymała się i spojrzała na krasnoluda.
- Spokojnie. Poszukamy wejścia do wnętrza, a do tego czasu dołączycie do mnie - odpowiedziała.

-Chyba przydałby się odpoczynek…- mruknął Dundein. Venora chwilę myślała nad słowami kapłana, po czym skinęła mu głową. Krasnolud miał rację, wstali skoro świt i cały czas byli na nogach a niebo powoli zaczynało szarzeć, zwiastując nowy dzień. Warunki na odpoczynek były wyśmienite, gdyby nie fakt, że w ziemię pod stopami członków grupy wsiąkły litry giganciej krwi.
-Pomodlę się do Tempusa!- oznajmiła Anger i nie czekając na jakikolwiek komentarz uklękła na polu bitwy, uniosła ramiona przed siebie, trzymając na dłoniach swój długi miecz.
-Dajmy jej spokój.- zaapelował Gustav i wskazał ręką drugą stronę paleniska, której nie było widać przez piekącą aurę wysokiego na dwa metry ognia.
-Idę przeszukać obozowisko- rzekł kapłan Tempusa. -Być może znajdę rzeczy mojego brata- dodał po krótkiej chwili.
-Potowarzyszę ci- wtrącił się krasnolud. -Zajmiecie się jakąś kolacją?- spytał oddalając się z zasięgu wzroku kobiet.
Agness spojrzała na młodszą towarzyszkę i wzruszyła ramionami. Trzy metry dalej leżała obrana ze skóry krowa, gotowa do pokrojenia i nabicia na patyk.
- Na mnie nie patrz, nigdy mi gotowanie nie wychodziło - mruknęła Venora. - Jak chcecie węgle to mogę zrobić - dodała z ironią w głosie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline