Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2018, 06:52   #56
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Kościany parsknął. Niedokończony, dziurawy kosz odłożył na bok. Nachylił się nad leżącą kobietą. W jego oczach zobaczyła szaleństwo.

- Ochrona? - warknął opluwając ją śliną i szturchając boleśnie kosturem w klatkę piersiową. - Prawie cię zabiła!

Skrzywiła się, jednak nie z bólu, ten nie był na tyle silny by zasługiwać na jej reakcję. Skrzywiła się słysząc jego słowa. W duszy zapłonął gniew. Każda z run, które zdobiły jej ciało opłacona była bólem i krwią, jej krwią. Nigdy nie miała powodu by wątpić w ich moc, zawsze ją chroniły. Były znakiem tego kim była, na równi z czerwoną szatą, którą zakrywała ciało.

- Ochrona - powtórzyła z mocą, nie odwracając wzroku. - Teraz nie istnieje. Dlaczego? - Jej obecny stan nie mógł być tylko i wyłącznie wynikiem tego, co stało się z kobietą. Nie pamiętała ognia, a jednak jej ciało wyglądało jakby ktoś je wrzucił w sam środek buzujących płomieni. Kościasty musiał wiedzieć co się stało. Najpewniej to on był tego sprawcą, a ona potrzebowała wiedzieć dlaczego postąpił w ten sposób. Czy tego wymagało uratowanie jej życia? Wątpiła.

- Ochrona - powtórzył ze wstrętem, - bariera przed esencją życia. - Stuknął ją znowu końcem kija w pierś. - Umierałaś tam Ypiresis - stuknięcie, - przygnieciona gruzem - stuknięcie, - z rozerwanymi wnętrznościami - stuknięcie, - ze swoją ochroną - splunął ze wstrętem, - nim ją usunąłem i uratowałem ci życie! Nim pozwoliłem esencji wniknąć w twą skórę i naprawić, to co zostało zepsute.

- Nim… - powtórzyła za nim, jednak jej usta zamknęły się zaraz po tym. Pozwolił esencji wniknąć w nią? Runy chroniły przed Morfą, zatem nie myliła się chyba zakładając że to właśnie o nią mu chodziło. Idąc tym tokiem myślenia dotarłą do miejsca, do którego wolałaby nie dotrzeć.

Zwierzęce oczy patrzyły na nią wnikliwie. W ich rozedrganiu widziała wzburzenie.
- Spaczenie - wyrzuciła z siebie kolejne słowo, ignorując ból, który zadawał jej koniec kija. Jak jednak mogła być spaczona, skoro nie czuła Morfy? Czy nie powinna mieć jakiegoś połączenia z tą esencją, która wniknęła w jej ciało? Czy też to właśnie dlatego jej nie czuła, bo teraz była w niej, była częścią jej samej, zatem zewnętrzna obecność nie była odbierana jako coś obcego, jako zagrożenie?

Prychnął. Podniósł jedną z gałązek i zaczął żuć jej łyko, obgryzając zewnętrzną, stwardniałą tkankę i plując nią pod nogi.

Powinna w tej chwili zakończyć swoje życie, tak jak należało uczynić i jak ją uczono odkąd sięgała pamięcią. Wiedziała że powinna, a jednak jej dłoń nawet nie drgnęła w poszukiwaniu narzędzia, które by jej w tym pomogło.
- Oko. Nie widziało, teraz widzi. To też… esencja? - zadała z trudem wymuszone z siebie pytanie. Kościasty budził w niej coraz więcej sprzecznych uczuć, których nie rozumiała. Chociaż nie wszystkie… Doskonale rozpoznawała nienawiść, gniew i żądzę wytoczenia krwi z jego ciała. Pozostałe… Te nie były takie proste do zidentyfikowania. Była jakaś forma wdzięczności, nowa dla niej. Było coś, co hamowało chęć mordu, co zachęcało do wyrzucania z siebie kolejnych słów. Bez Ciemności nie była jednak w stanie nawet w przybliżeniu określić czym były, a czuła że jej towarzyszka może nigdy już do niej nie powrócić.

Przestał żuć. Wypluł zawartość z ust.

- Dobrze… - odparł najwyraźniej zadowolony. - To oznacza, że ciało akceptuje esencję życia. Muszę cię zabrać do jej źródła...

Sięgnął po dziurawy koszyk i zaczął kontynuować rękodzieło z jeszcze większym zapałem.

- … tej nocy.

Do źródła? Czy chodziło mu o źródło Morfy, bo przecież o niczym innym mówić nie mógł. Wiadomość ta przeszyła jej ducha i ciało, falą nowej energii. Gdyby tylko znalazła sposób na zniszczenie owego źródła… Mistrz z pewnością wybaczyłby jej, a przynajmniej jakaś naiwna część jej samej, która jakimś cudem się uchowała, miała taką nadzieję. Niestety, ta część, która była silniejsza, wiedziała doskonale że nie było dla niej wybaczenia. Została splugawiona, a co za tym szło, jedynym wybaczeniem dla niej była szybka śmierć. Czy chciała umierać? Nie, nie chciała. Pomimo palącego jasnym ogniem poczucia obowiązku, chęć pozostania przy życiu była silniejsza. Co zatem miała począć? Bez podszeptów wiernej Ciemności, czuła się niczym dziecko błądzące we mgle.

- Czym jest ta esencja? - zapytała, śledząc jego ruchy. Skoro nie mogła go chwilowo unicestwić, skoro zdana była na jego łaskę, skoro jej osłabiony duch nie chciał podnosić na niego dłoni, równie dobrze mogła wykorzystać wspólnie spędzony czas na zgromadzenie jak największej ilości informacji.

- Esencja jest... - podniósł wzrok znad robótki, nie przerywając jej, świdrując ją oczami, - esencją życia. Krwią Theos, którą utoczył z własnych żył, by z niej ulepić świat.

Decato owa odpowiedź mówiła tyle co nic. Kimkolwiek czy też czymkolwiek był Kościsty, wierzył on w rzeczy, które znajdowały się poza zakresem wiedzy jaką posiadała.
- Theos? - zadała kolejne pytanie. Domyślenie się iż chodzi mu o jakąś istotę wyższą, boga, nie było trudne. Tyle tylko że dla niej był to tylko zlepek liter tworzących słowo, pozbawiony jakiegokolwiek znaczenia. Czyżby ów nieznajomy, który wyrwał ją z objęć śmierci, posiadał wiedzę która mogłaby ją wspomóc w wypełnieniu misji? Czy ów bóg pochodził z dawnych czasów? Jeżeli tak to skąd Kościsty czerpał o nim wiedzę? Jeżeli zaś nie… Przynajmniej mogła skupić myśli na czymś innym niż doświadczone straty i konsekwencje, które za nimi szły.

- Theos - potwierdził, - praojciec wszystkiego. Ona cię uleczy. Inaczej twe ciało zgnije. Już cuchnie.

Pociągnęła nosem. Miał rację. To nie tylko on śmierdział łojem i czymś dzikim, zwierzęcym. Od niej, z miejsca gdzie pod kocem powinny być nogi, czuć było smród psującego się mięsa.

Jej ciało gniło? Już? Strach był jej uczuciem, które z rzadka jedynie doświadczała, a i wtedy chroniła ją przed nim Ciemność. Teraz odczuła go z całą mocą i nie podobało się jej to uczucie. Jak długo zatem znajdowała się pod opieką Kościastego? Nie była w stanie określić. Dla niej była to chwila, najwyraźniej jednak minęło ich więcej.

Zamiast odpowiedzieć słowami, skinęła jedynie głową. Nic więcej i tak nie mogła zrobić nie mogąc wstać i odejść, nie mając przy sobie swej towarzyszki. Jedyne co mogła to trwać w pogotowiu, zbierać informacje i czekać… Nie była jeszcze pewna na co, wiedziała jednak że moment w którym zrozumie, nadejdzie, a wtedy będzie mogła działać.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline