Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2018, 09:25   #155
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przed podróżą do Studni

Walczył z tym długo, ale nie mógł wygrać. Zmieniał się, czy to przez doświadczenia życiowe, czy może wiek. Sam nie wiedział skąd to wszystko się bierze. Kolejna podjęta decyzja zaskoczyła w pewnej mierze jego samego. Szczególnie pewność, z jaką ją podjął, kiedy otrzymał pieniądze za sprzedaż zwoju zdobytego na smoku. Mimo tego odczekał aż Aurora będzie sama i podszedł do niej, wręczając sakiewkę wypełnioną monetami, uśmiechając się do kobiety nieśmiało.
- Kup sobie coś ładnego. Innym też możesz.
- Ale...?!
- kobieta spojrzała Marvowi w oczy z bezbrzeżnym zdumieniem. - Ale ja nie mogę... Dlaczego mi... to znaczy nam to dajesz?
- Bo cie... was lubię
- Marv poczuł nagłe rozbawienie sytuacją. - Może powinienem dać to Lenie za to moje kombinowanie, ale wierzę, że ty to dobrze wykorzystasz. To ze sprzedaży zwoju zdobytego na smoku.
- Och...
- Aurora nieoczekiwanie się zarumieniła, nadal niepewna czy przyjąć podarek. - Ten smok... teraz też jedziesz na smoka?
- Nie, teraz tylko szukamy człowieka. Może obejdzie się bez ciekawych zdarzeń tym razem
- uśmiechnął się raz jeszcze, podsuwając jej sakiewkę. Przy Aurorze był o wiele swobodniejszy niż przy Lenie.
- Kupie... kupie coś dla wszystkich - Aurora uśmiechnęła się nieśmiało i wzięła sakiewkę, dotykając przelotnie ręki Marva. - Będziemy czekać na ciebie w Triboarze. Wracaj prędko.
- Tak zrobię
- odpowiedział, jeszcze zerkając w jej oczy i szybko się odwracając, aby burak na twarzy nie zdążył się powiększyć.



Marv rozejrzał się po tłumie, zatrzymując spojrzenie na pracodawcach. Udawali, że święto ich ciekawi, więc rudowłosy postanowił jeszcze przez jakiś czas im nie przeszkadzać. Im więcej nieprzyjemności tym lepiej. Zresztą i tak nie miał im do przekazania zbyt wielu konkretów, dawno się domyślił, że nie chodziło im o znalezienie osoby tylko przedmiotu. Zamiast więc skierować się do nich, z prawdziwą przyjemnością dojrzał Lenę i resztę grupy. Szturchnął Shavriego i ruszył w ich stronę. Tropiciel, zamyślony po występie niewidomej służki, poszedł za nim. Hund nie zdążył się jeszcze w pełni ogarnąć po podróży - tyle co rozsiodłać i nakarmić wierzchowca - ale mu to nie przeszkadzało. Skoro zdążył na jakieś święto, to należało skorzystać. Klapnął obok znajomych z prawdziwą przyjemnością.
- Ha, nie sądziłem, że się wyrobię. Tylko jestem zbyt trzeźwy na tańce - roześmiał się. - Mówię wam, ta grupa jest jeszcze dziwniejsza od poprzedniej. Ta wielka kobieta na przykład tym głośniej się śmieje, im mocniej dostanie maczugą.
- E tam, najemnicy z Królestwa najlepsi. Pamiętasz Frankę? To była dopiero… fiu fiu! - roześmiał się rubasznie Lucjan, podczas gdy Bibi wcisnęła Marvowi kufel z gorącym piwem. Aurora siedziała na kłodzie po przeciwnej stronie ogniska; ubrana w odświętną suknię i uczesanymi wysoko włosami zupełnie nie przypominała najemniczki w skórzni i płaszczu, jaką włócznik widywał na co dzień. Marv poczuł nagłe uderzenie gorąca i błyskawicznie zapomniał o France, za którą i tak nie przepadał.
- No nie wiem, czy nawet Franka dałaby radę ogrowi. Że nie wspomnę o tym smoku zrzuconym wcześniej z nieba… - przyznał Shavri, gdy życzliwym spojrzeniem przywitał się już z każdym z karawaniarzy.
- Prócz wtykania nosa w cudze problemy dowództwu Evana niewiele można było zarzucić - życzliwie rzekła Lena Marple, choć ze staranności, z jaką wymawiała słowa Marv wywnioskował, że i ona już nieźle popiła. A to nieczęsto się zdarzało. - Jak wam poszło zlecenie? Skończyliście?
- Obawiam się… - zaczął Shavri i naraz zrobiło mu się dość głupio - ...że nawet jeszcze zbyt dobrze nie rozpoczęliśmy. Nie wiem, jak to powiedzieć, więc zrobię to szybko. Mogę mówić tylko za siebie - tu zerknął szybko na Marva - ale tym razem ja nie wrócę z wami do domu.

Rudowłosy skorzystał z gadatliwości Shavriego i schował nieco zaczerwienioną twarz za podarowanym mu kuflem, z którego pociągnął kilka solidnych łyków. Aurora w sukience, podpita Lena. To było prawdziwe święto, bez żadnych wątpliwości! Zerkał po towarzyszach, starając się nie gapić na żadną z kobiet zbyt długo, aż usłyszał swoje imię z ust Shavriego.
- A, tak. Coś już wiemy. Nie wiem co z tym domem, ale ja jeszcze się tu pokręcę w okolicy pewnie. Kiedy Lena wróci to się okaże gdzie z tym zleceniem jesteśmy. O ile nasz dzielny tropiciel nie planuje czegoś innego, bo ja z nimi po jakichś dziurach nie chodziłem - uśmiechnął się, zerkając na drugiego chłopaka.
- Oj tam, oj tam - Shavri również się uśmiechnął i zwrócił się do nikogo konkretnego: - Dziura dziurze nierówna. Niektóre z nich są całkiem fajne.
Marv prawie się zakrztusił, ale szybko podchwycił wątek z szelmowskim uśmiechem.
- Czyli jednak Zenobia ci się podoba…
Shavri spojrzał na Marva, a nie zdołał się powstrzymać od śmiechu.
- O bogowie! Ale żeby jej nastarczyć, musiałbym przywdziać najpierw zbroję. Inaczej zjadłaby mnie na śniadanie.
Umniejszanie swoich łóżkowych zdolności, a wywyższenie ich u kobiety - nawet jeśli nie było się nimi do końca zainteresowanym - nie było może typowo samczym odruchem, ale Shavriego Zenobia peszyła. Jej wyzywający strój i beztroska lekkość nie przystająca do wieku. A odkąd zobaczył ją w jej glorii i chwale, stan ten się pogłębił. Z typową dla siebie dociekliwością Shavri rozważył w myślach żart Marva i doszedł do wniosku, że gdyby miałby się kiedykolwiek kłaść z Zenobią, zrobiłby to bardziej dla niej i z szacunku oraz ciekawości, niż wiedziony faktyczną chucią. Bo gdyby on sam miał wybierać…
Shavri odrzucił te myśl nim zdążyła się całkiem skrystalizować w jego głowie. Tamto już nie wróci.
On zaś wrócił myślami do tu i teraz - do Marva i towarzyszy. Potoczył po ich twarzach wesołym spojrzeniem i westchnął w duchu z radości, że jest pośród nich. Miał dobrą pamięć. Uśmiech, jaki posłał mu Marv przy żarcie o dziurach, był pierwszym od czasu nieszczęsnej rozprawy z abishaiem i Shavri poczuł ulgę.
- Damy radę, róbcie swoje! - wrzasnęła Bibi wywijając pustym kuflem.
- Wiecie co ona wymyśliła? Że pójdzie do tej doliny co mieszkają górnicy i poszukiwacze i tam będzie interesy załatwiać - konfidencjonalnie rzekł Lucjan. - I krasnoludy podrywać, co? Takie masz teraz zachcianki?
- Jak tu mnie nie chcą…
- zachichotała dwuznacznie Bibi dolewając sobie piwa i jakimś cudem nie roniąc ani kropli.
- Myslałby kto… - burknał Kurt, który z jakiegoś powodu nie podzielał ogólnej wesołości. Shavriemu, który na niego popatrzył, w głowie wykiełkowała myśl o tym, że mężczyzna jest zwyczajnie zazdrosny.
- Wygląda na to, że jednak mam tu kogo pilnować - Marv zezował to na Bibi, to na Kurta. Wychylił swój kufel, próbując nadrobić zaległości. - Mnie też nikt nie chce, ale ja jestem rudy. Chociaż jest powód.
Rzadko zdarzało mu się nawiązywać do tej przykrej sprawy, ale tu w tym towarzystwie zrobił to całkiem pogodnym tonem.
- Dlatego muszę liczyć na ciemność i alkohol, aby kogoś na tańce wyciągnąć - zaśmiał się. Shavri zmusił się zaś, by nie patrzeć na Lenę, choć był ciekaw, jak zareagowała na takie wyznanie.
- Dziś chyba nikogo nie trzeba wyciągać - odparła Aurora wskazując na łąkę pełną tancerzy. Marv był pewien, że w mroku poza blaskiem ognisk ludzie nie tylko tańczą. Na festynach zawsze tak było.
- A ty? - wypalił rudowłosy, rozglądając się za miejscem gdzie można napełnić kufel. I jednocześnie chcąc zamaskować zarówno wyraz swojej twarzy jak i czerwone policzki. - Ubrałaś się jak na tańce, nigdy cię tak wcześniej nie widziałem!
- Przecież…
- Aurora urwała; widać nie chciała się przyznać, że Marv dał jej złoto. Może i podzieliła się z resztą, ale włócznik nie szukał zmian w wyglądzie u pozostałych kobiet. - Bo nie patrzyłeś! - wypaliła, a Lucjan i Bibi zgodnie ryknęli śmiechem.
- Od gadania jeszcze nikomu odwagi nie przybyło. Ruszaj! - woźnica potężnie klepnął Hunda w plecy.
Shavri zaś, wyprostował się i z uśmiechem otrzepał kurz z tuniki. Podszedł do Leny i skłonił się lekko, wyciągając ku niej zapraszająco dłoń.
- Pani pozwoli? - zapytał, a oczy mu błyszczały. Od dawna chciał to zrobić, a nigdy nie miał ani okazji, ani śmiałości.
Marv zmieszał się, a burak na jego twarzy zrobił się jeszcze większy. Nie znalazł ratunku w grzańcu, bo następnego nie miał. Jeszcze jakiś czas temu pewnie zapadłby się pod ziemię, ale czas i przeżycia zmieniały człowieka. Wstał więc i nieco niezręcznie uczynił podobny gest co Shavri, tylko jego adresatką była Aurora.
- To teraz chcę popatrzeć jak tańczysz - uśmiechnął się ciągle trochę niepewnie, ale szybko wypite piwo łagodziło ten stres.

Kiedy obie się zgodziły, a Lucjan wyciągnął Bibi, niepewność Marva zaczęła znikać. Wybornym tancerzem nie był, ale pozbył się już nieco patykowatości, a te zabawy nie różniły się zbytnio od tych z jego wioski. To żaden bal i wyuczone kroki, a prosta zabawa, którą znał i rozumiał. I przy Aurorze nie czuł tego co przy Lenie, nic nie krępowało jego ruchów i śmiechu, kiedy wkroczyli między tańczących.
Choć miał nadzieję, że tej nocy alkohol pozwoli mu zebrać więcej odwagi i zatańczyć także z Marple.

 
Sekal jest offline