Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2018, 12:31   #132
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Chris, Anastazja
(retro, sobota późna noc)

- Najebać się… - rzucił Chris i sięgnął po butelkę gdy Marco i Rosalie wyszli. - Ty królowo to masz czasem świetne pomysły. - Pociągnął dwa łyki i podał wódkę skrzypaczce. - Taki dzień trzeba zalać, nie ma innej drogi.
De Sade przyjęła z westchnieniem butelkę i klapnęła na tyłek obok Sully’ego. Pociągnęła solidnego łyka, którego przełknęła krzywiąc się lekko, lecz nawet nie pokasłując.
- W takich chwilach mam ochotę złapać na ciebie focha za to, że zamiast pocić się ze sterczącą anteną na samą myśl, że zostałeś ze mną sam na sam, ty wolisz zapijać mordę. - Powiedziała z wyrzutem, po czym dodała - Na szczęście dla ciebie też mam wieczór pijackiej mordy. - I na dowód tego twierdzenia pociągnęła kolejny łyk z butelki, po czym oddała naczynie mężczyźnie.
- A co mi przyjdzie z tej anteny, gdy ty pojudzisz, poprowokujesz, rozpalisz, a i tak postawiłaś sobie blok na sex z kumplami z bandu? - Chris roześmiał się i szturchnął ją lekko, po czym sam wychylił z butelki.
Prychnęła.
- Panie i panowie, Chris O’Sullivan oto postanowił respektować dla odmiany czyjeś zasady. Oklaski za poświęcenie! - Powiedziała, machając teatralnie ramionami, po czym zgarbiła się na kanapie i już normalnym głosem skomentowała. - Jakoś nigdy ci nie zależało, żeby tę zasadę złamać.
Trudno powiedzieć czy słowa te były wyrzutem, czy tylko stwierdzeniem faktu.
- Eeeee, ale… - Perkusista zrobił głupią minę. - Zależeć zależało, ale t twoje zasady, to ty je musisz łamać - Zmierzwił jej czuprynę dłonią, podając butelkę.
Zaśmiała się odbierając wódkę i pociągając kolejnego łyka. W tym tempie można było spodziewać się, że Vandelopa niedługo będzie napruta.
- Wiesz... nigdy nie robiłam tego w trakcie więziennych odwiedzin, a wszystko wskazuje na to, że zmierzasz prostą drogą do odsiadki w kiciu. - Rzekła, a jej rozbawienie szybko się ulotniło. - Wszystko się ostatnio jebie... Powiesz mi o co ten cały dym z Liz i jej fagasem?
Pokręcił głową.
- Wszystkiego nie mogę, to jej i jego sprawy. W każdym razie będzie bezpieczniejsza gdy on się ulotni. A skoro nie robiłaś w trakcie odwiedzin - zmienił temat, a raczej powrócił do poprzedniego - to też szansa na pionierskie doświadczenia. - Poruszył brwiami.
Skrzypaczka po kolejnym łyku ognistej wody zacisnęła usta w ciupek i spojrzała przeszywająco na mężczyznę. Podała mu butelkę.
- No właśnie... wciąż nie wiem czy my... tego... a ty mi nie chcesz powiedzieć.
- Bo byliśmy napruci i skoksowani jak szpadle - uśmiechnął się do siebie. - Sam nie za wiele pamiętam… - Mimowolnie zerknął niżej. - No… trochę tam pamiętam, ale niewiele. Jeszcze nie byłaś w bandzie.
Przez chwilę patrzyła na niego uważnie, po czym wstała i otworzyła kolejną butelkę alkoholu, mimo że ta pierwsza była wciąż jeszcze pełna.
- Podpuszczasz mnie. Pierdol się SillyBoy. Jak będzie trzeba podpiszę kontrakt i obciągnę temu całemu Silverowi, żebyś ty nie szedł do paki i nie miał szans na pionierskie doświadczenia. - Rzuciła, by następnie przyssać się do nowej butelki.
- Wiesz, jakbym trafił do pierdla, to można byłoby uznać, że moje członkowstwo w zespole jest ‘w zawieszeniu’. A pionierskie doświadczenia nie są złe. - Uśmiechnął się niewinnie.
Tymczasem Anastazja wróciła na swoje miejsce i wyciągnęła nogi wzdłuż kanapy, opierając stopy o uda perkusisty.
- Tylko, że wtedy to już nie bylibyśmy my. Musi być odpowiednia ilość patologii żeby ten zespół funkcjonował. I każdy z nas wnosi swoje trzy grosze. Nie ma bandu bez Liz, bez Billy’ego, bez JJ-a, nawet bez Howl... - dodała z szelmowskim uśmiechem.
- Aye - zgodził się sięgając dłonią ku jednej stopie i masując ją. - Ilość zjebów w bandzie musi się zgadzać. Ale koniecznie przez Silvera? Może się jakoś dogadam z Pacyfami, ja zrobię kilku z nich loda. - Był chyba sceptycznie nastawiony do tego pomysłu.
Anastazja zachichotała, znów popijając z butelki. Była już chyba nieco wstawiona, bo zaczęła stopami bawić się, a właściwie droczyć z perkusistą, uciekając od czasu do czasu jego dłoniom i pełznąc w stronę krocza.
- Twój wybór, wiesz, że... - Urwała i uśmiechnęła się szerzej - Hmmm, podobała ci się ostatnio ta butelka, nie? Może zagramy w coś? Na przykład kto kogo bardziej zszokuje czymś z własnego życia, czego to drugie raczej nie wie... - próbowała wyjaśnić prosto, ale chyba sama nieco się zamotała - W sensie, że ty rzucasz coś o czym raczej nie wiedziałam a co mnie powinno wgnieść w fotel, a potem ja mówię tobie coś takiego i na koniec oceniamy kto kogo bardziej zaorał. Kto wygra ten... - zastanowiła się - Masz pomysł na nagrodę?
- Nie wiem, czy mam tu jakiekolwiek szanse - mruknął gładząc jej łydkę. - Hm… nagroda. Może… niespodzianka? Kto wygra powie jaką chce nagrodę dopiero po, byle do wykonania w tym pokoju. Nie będę dymał po Alamo w poszukiwaniu fantów - roześmiał się na taki możliwy wariant gdyby przegrał. Zabrał jej butelke i sam łyknął.
- Nie będziesz dymał? Trzymam za słowo. - Zaśmiała się trochę za głośno Vandelopa, po czym z kocim uśmiechem spojrzała na Chrisa - No dobra... to pierwsza bomba dla ciebie. Apropo obciągania. Robiłam dobrze twojemu bratu. Z połykiem.
- Zdziwiłbym się gdyby nie próbował cię przelecieć… ale tak… no wiesz, praca, czy z własnej chęci?
De Sade chyba liczyła na większy efekt, bo wydawała się teraz naburmuszona. Zabrała butelkę i dopiero po solidnym łyku odpowiedziała.
- Ciężko powiedzieć. Na pewno nie z przymusu, bo ładny chłopak i nieźle obdarzony, choć trochę gwałtowny... - chyba na moment odpłynęła we wspominkach, bo dopiero po kolejnym pociągnięciu z butelki odparła - Podpięłabym to pod budowanie dobrego pijaru. Czaisz o co chodzi?
- Mhm, ale… kurwa… Przecież to dzieciak. On ma dopiero - Sully zmrużył oczy. - … o cholera, piętnaście lat - dodał jakby zaszokowany tym odkryciem.
- O, to chyba policzę ci za bombę, bo myślałam, że siedemnaście. W sensie sam tak mówi. - Vandelopa nie wyglądała jednak na specjalnie przejętą. - Teraz dzieciaki szybciej dorastają. Ja w jego wieku... zresztą, sam wiesz. - Machnęła olewczo ręką.
- Aha, wiem - uciął temat i w końcu znów pochwycił jej stopę. - Hm… w sumie nie wiem czy to bomba, ale jak pracowałem w korpo, to wmieszałem się w fightklub. Nielegalne walki na czarno, międzykorporacyjne ustawki. Myśleliśmy, że góra nic nie wie, rozładowanie się po pracy w tym kurewskim gównie. Były zrzuty, inwesting w cyberware. Potem się dowiedziałem, że to wentyl bezpieczeństwa i zarząd pewnie odpalał na takie wydatki. Zapewne ware jaki mam jest za kasę korpo - Skrzywił się.
- Srogo. Teraz wiem skąd ta słabość do dostawania po mordzie. Sentymenty cię biorą, ot co. - Skomentowała Anastazja, zmieniając pozycję i bezczelnie ryjąc się na kolana perkusisty. - Ta runda jest twoja, więc zaczynaj kolejną. - Zarządziła, sadowiąc się wygodniej.
Sully objął ją gładząc lekko biodro skrzypaczki. Zastanowił sie nad tym co powiedzieć i przeszło mu przez myśl, że nie wie co powiedzieć. Nie żeby miał nudne życie, ale akurat Anastazji wiele rzeczy by nie ruszyło.
- Ta lala z Niewidzialnego co mi ją nagrałaś. Czasem otwieram kanał sense net w czasie rżnięcia, Lamia Wymazuje twarze. Otworzyłem wtedy kanał, potem ktoś mi puścił info, że ona też streamowała.
De Sade zachichotała i trudno było zgadnąć czy to pod wpływem wyznania, czy dotyku. Był to chichot już mocno wstawionej laski.
- Jak ci nie wyjdzie z zespołem, możesz zostać pornogwiazdą. Dasz mi namiary na nagranie? Chętnie porównam który z braci jest lepiej wyposażony. - zapytała rozbawiona.
- Pornogwiazda mówisz…? Niegłupie w sumie. - Sully nie ciągnął tematu ewentualnego porównywania go z bratem. Dość ostentacyjnie zignorował to, a Anastazja pociągnęła kolejny solidny łyk z butelki.
- Widziałam go Chris. Widziałam Melomana. - Powiedziała ściszonym głosem. - Dwa razy. Był w Alamo. I był w Niewidzialnym. I patrzył na mnie. Na mnie, czujesz? Za każdym razem. - w jej głosie przebrzmiewało coś na kształt dumy.
- Ale… - Chris wyglądał na lekko wstrząśniętego i jakby nie bardzo wierzył. - Ale skąd… jak…? W sensie… Skąd wiesz, że to był on?!
Vandelopa oparła spoufale głowę o jego ramię i odpowiedziała szeptem, prosto do ucha perkusisty.
- Oczy. Zdradzają go oczy. Jest wściekły... czuć od niego taką zimną, skostniałą wściekłość. Wiesz... to taki typ co to nie krzyczy głośno, ale... w sobie. Wszyscy mają go za dobrego sąsiada, a on po cichu w piwnicy rozpierdala małe kotki siekierą, bo kiedyś jeden naszczał mu na buta.
- Anastazjo, ale przecież… - Pogładził ją po ramieniu. - Nie możesz mieć pewności… gdzie go widziałaś?
- Mmm coś czuję, że wygram to wyzwanie... - musnęła wargami szyję Chrisa, po czym jakby nigdy nic wróciła do opowieści - Pierwszy raz w Alamo. Byliśmy sam na sam... może nawet chciał mnie wtedy dopaść, ale zamiast zachowywać się jak wystraszone dziewcze, za którym ktoś idzie stanęłam i obejrzałam się. Wtedy zobaczyłam jego oczy i... miał koszulkę z Lenonem. Ten sam motyw co przy trupie, którego potem znaleziono. No a drugi raz w Niewidzialnym. Tam był w tłumie. Stał i patrzył na mnie. Inni szaleli, a on tylko stał i emanował tą swoją zimną wściekłością... Ech, miałam kisiel w majtkach. - Powiedziała i znów pociągnęła łyk wódki.
- Czemuś nic nie powiedziała? - Perkusista był lekko wstrząśnięty, wygranie tej rundy przez skrzypaczkę nie ulegało żadnej wątpliwości.
Wzruszyła ramionami.
- Żeby teraz wygrać nagrodę. - Zaśmiała się.
- Żebyśmy skurwiela dopadli, byłoby jak dla mnie zdecydowanie fajniej.
Reakcja Chrisa wyraźnie nie spodobała się skrzypaczce. Odsunęła się naburmuszona.
- Od tego są gliny. My gramy koncerty a nie polujemy na seryjnych killerów. Doprawdy nie rozumiem czemu wszyscy się tak spinają... więcej osób ginie w wypadkach samochodowych niż za sprawą jednego psychola.
- Szkoda jednak Fist, poza tym jeżeli ten zjeb jest na wolności, to następna możesz być na przykład ty. No jak dla mnie jest o co się spinać. - Upił parę łyków, też zaczął się wstawiać.
De Sade tymczasem chwiejnie wstała i poszła po kolejną butelkę. Widać jeszcze miała dość zdrowego rozsądku, bo w ostatniej chwili rozmyśliła się i zamiast wódki wzięła piwo. Chociaż czy nie był to gorszy wybór?
- No i? - zapytała, wracając - Na coś trzeba umrzeć. Wolę zejść za sprawą killera, który ma jakiś tam polot i własny styl, niż jak większość szarej masy paść na jakąś chorobę czy jeszcze gorzej ze starości. Tak przynajmniej narodzi się jakaś legenda, a ja... cóż, będę czuć jakby kostucha przyszła po mnie osobiście. To takie wyróżnienie…
- Kwestia gustu - Sully mruknął patrząc na Vandelopę. - Ja na przykład wolałbym zdechnąć zaruchawszy się na śmierć, a nie gdy ktoś wyżyna mi na ciele jakieś teksty Kelly Familly, Marcon, albo Green Leaf. - Rzucił najbardziej zjebane według siebie zespoły z lat 90 tych zeszłego wieku, oraz trzydziestych i czterdziestych tego. - Co kto lubi. Ale… jak zobaczysz go następnym razem, to dasz znać co?
Skrzypaczka zastanowiła się.
- Ok. Ale najpierw go zaliczę. - Rzekła z rozbrajającym uśmiechem.
- A potem ja jego. Wygrałaś - kiwnął głową zapalając papierosa.
- Masz jeszcze jedną próbę. Walkower? - zapytała z takim uśmiechem, że można było się domyślić, iż doskonale wie czego zażąda w ramach nagrody.
- Twoja kolej by zacząć. - Nawet jeżeli zamierzał się poddać, nie mógł odmówić sobie możliwości poznania jakiegoś srogiego wyskoku przyjaciółki.
- Ooo jest w tobie duch. Duch żarcia, które zjadłeś. - Znów się zaśmiała, po czym zmrużyła oczy jak kot.
- Odnoście tej mojej zasady, by nie ruchać się z nikim z bandu, ostatnio... w sumie byłam gotowa zawiesić tę zasadę. Wydarzenia co prawda nie sprzyjały, więc nic z tego nie wyszło, ale... pewnie gdyby była okazja, to bym się skusiła. - Wyznała, bawiąc się zamknięciem puszki piwa.
- Mocne - zmrużył oczy. - Poddaję się.
- I nawet nie będziesz zgadywał o kogo chodzi? - czerwonowłosa wydawała się lekko rozczarowana.
- Nie - odpowiedział przyciągając ją ku sobie.
Nie opierała się. Ale też nie zachęcała go. Wyraźnie Vandelopa chciała zobaczyć co jej kumpel z zespołu planuje.
- Jaką chcesz nagrodę? - spytał usadawiając ją sobie na kolanach i zbliżając usta do jej ramienia.
- A jak myślisz? - zapytała zmysłowym szeptem, odchylając się na chwilę, by zdjąć z siebie krótki top. Następnie powoli zsunęła jedno, a potem drugie ramiączko stanika. Nie odpowiedział, a zamiast tego pochylił się i przywarł ustami do jej dekoltu, jego dłoń zaczęła gmerać przy zapięciu na plecach skrzypaczki.
Zamruczała, zarzucając perkusiście ręce na ramiona i oplatając palcami jego kark. Gdyby był trzeźwy, pewnie wypatrywałby jakiejś zasadzki, ale pita na szybko wódka radośnie szumiała mu w głowie, toteż po prostu zdjął jej stanik i zaczął całować piersi Anastazji z półprzymkniętymi z zadowolenia oczyma. De Sade pozwoliła mu na to, delikatnie ugniatając jego kark dłońmi i przyjemnie smyrając. Po chwili jednak oderwała jedną dłoń, by złapać podbródek mężczyzny i delikatnie, acz stanowczo zwrócić jego oczy ku swoim oczom - tym właściwym.
- Chcę masażu. Całego ciała. Bez ciuchów. I bez świństw. - Wyraziła życzenie z niewinnym uśmieszkiem.
- Bez świństw. Noż ja jebie… tyle w temacie anten… - W jego spojrzeniu widać było nutę zawodu. - Twoje życzenie jest rozkazem, królowo - dodał z lekkim westchnieniem i ściągnął koszulkę.
Zadowolona z siebie Anastazja przyglądała mu się, nie zważając na swoją półnagość.
- Do rosołu. - Podkreśliła, po czym zapytała:
- Wolisz bym sama się rozebrała, czyyyy mam ci to zostawić? - najwyraźniej zamierzała go dręczyć przez resztę nocy.
- Pacyfy mnie jeszcze nie dorwały, mam jeszcze sprawne łapy - odpowiedział z lekkim uśmiechem rozpinając jej szorty i ściągając je z Vandelopy.
By mu to ułatwić położyła się na plecach na kanapie i znów zaczęła zaczepiać mężczyznę bosymi stopami.
- Nie jesteś jeszcze nagi... - poskarżyła się z pijacką nutą melancholii w głosie.
- Przeciez widzę, że serce Ci pęknie z tego powodu - odpowiedział zdejmując zaraz własne spodnie, a po nich bieliznę. Antena jak to antena w takie sytuacji podkręcona była na pełny odbiór, ale Sully się nie osłaniał specjalnie.
- Kładź się - wskazał na dywan.
Skrzypaczka początkowo nie zareagowała, przyglądając mu się z miną koneserki. Szczególnie jej uwaga była zwrócona na kwestię narzędzia transmisyjnego.
- Mam pytanie... - Zaczęła mówić, podnosząc się z kanapy. Niestety, wypity alkohol utrudniał jej tę czynność.
- Mhm…? - mruknął nie mniej skupiony na niej i pewnych rejonach jej ciała. Ponieważ jednak nie zaoferował jej pomocy, Vandelopa mało eleganckim ruchem po prostu skulała się z kanapy na ziemię. Tam z trudem stanęła na czworakach i Chris mógł pożałować, że nie ściągnął jej też majtek, gdy przez chwilę wypinała się do niego tyłem.
- Oboje mamy duchy... - mówiła skrzypaczka, przemieszczając się na dywan - Też moglibyśmy się nagrywać. Nawet... po kryjomu. A jednak nic sobie z tego nie robisz. Tak mi... ufasz? Czy masz po prostu wyjebane? - Zapytała, kładąc się na wznak na miękkim podłożu, opierając głowę o futerał skrzypiec.
Zszedł z kanapy i uklęknął za nią namyślając się przy tym co odpowiedzieć. Dłonią chwycił za materiał majtek skrzypaczki i zaczął je z niej zsuwać.
- Myślę, że po trochu jedno i drugie - powiedział w roztargnieniu bo skupiał się na odsłanianych widokach. - Myślę, że nie przegiełabyś pały robiąc coś… - urwał gdy majteczki zawędrowały do połowy ud - zbyt srogiego, a mi też po prawdzie zwisa czy kto widzi mnie nago.
- Nie zwisa. - Poprawiła go, nawet nie odwracając ku niemu twarz. Za to uniosła biodra, by mógł zsunąć do końca jej bieliznę.
- No w niektórych aspektach wręcz przeciwnie… - mruknął zaczynając zażyczony sobie przez nią masaż.
Od ud.
- A ty? Nie robisz sobie z tego nic, że ja mogę streamować Sense/Netem? - spytał ugniatając jędrną skórę.
- Wolę ci ufać. - Odpowiedziała krótko, wyraźnie się rozluźniając.

Sully nie skomentował tego kontynuując ugniatanie jej ciała. Choć miało być bez świństw, to w trakcie tego masażu na próbę robił przelotne dotyki w takich miejscach i w taki sposób, że zaczęło się to ocierać o bandę.
Anastazja nie przeszkadzała mu w tym, nawet gdy delikatnie wsunął dłoń między jej uda, na przewidywaną ‘zjebkę’ będąc przygotowanym z linią obrony pt. “Miał być masaż CAŁEGO ciała” - ale i tu nie zaprotestowała ani ruchem, ani dobitnym “zabierz łapy”. Z drugiej strony nie wychodziła mu naprzeciw.
Chris zdał sobie sprawę, że Anastazja po prostu usnęła.

- No żesz do kur… - mruknął zawiedziony.
Rozłożył kanapę i stał tak przez chwilę, w końcu zbliżył się do dziewczyny i wziął ją na ręce, a potem złożył na kanapie i okrył przygotowanym przez Marco kocem.
Po chwili uśmiechnął się do siebie.
Patrząc na minę Sully’ego i błysk w oku, można było być pewnym, że kombinuje nad zrobieniem komuś dowcipu.
Powoli wślizgnął się pod koc.
Zastanawiał się co Ann pomyśli sobie jak przebudzi się rano, naga, mając go obok siebie również bez skrawka ciuchów.
Niedługo potem sam usnął.


Anastazja budziła się powoli. Chociaż zwykle po pijackiej imprezie chciała spać, spać i jeszcze raz spać teraz coś jej w tym przeszkadzało. Raz po raz koło ucha rozlegał się dźwięk świszczącego powietrza. Niezadowolona z wybudzenia skrzypaczka otworzyła jedno oko, by zlokalizować i zneutralizować owo źródło dźwięku. Niestety... okazało się ono całkiem żywe i tym samym trudne do wyeliminowania. Chris chrapał bowiem w najlepsze, trzymając swoją twarz tuż przy jej twarzy. Dziewczyna spróbowała się poruszyć, lecz coś jej w tym przeszkadzało. Noga perkusisty oplatała jej własne udo. Czuła dotyk nagiej skóry...
To skutecznie wybudziło Anastazję, która nie namyślając się dłużej spojrzała pod okrywający ich dwoje koc.
- Nie... - jęknęła cicho. Starała sobie przypomnieć wydarzenia ostatniego wieczoru, ale po tym jak Sully zaczął masować jej w trakcie rozmowy stopy wszystko wydawało się rozmyte. Pamiętała kilka scen, jednak ciężko było jej ułożyć je chronologicznie. Najgorsze, że wspomnienia wydawały się dość jednoznaczne - błądzące po jej piersiach usta kolegi z zespołu. To, że zdejmował z niej szorty... I coś jeszcze... leżała na dywanie, wypinając przed nim pośladki.
- Nie... nie... nie... - mamrotała coraz bardziej gorączkowo. W przebłysku inteligencji zwróciła się do swojego ducha:
- Maya, masz nagranie z poprzedniej nocy?
- Nie. Kazałaś wyłączyć wszystkie kanały. Zostawiłam tylko alert na telefony w sytuacjach kryzysowych.
Jako że skrzypaczka od dawna szastała swoją prywatnością w sieci, ta informacja wydała się jeszcze bardziej podejrzana.
- Nie,nie, nie, nie, nie... - powtarzała teraz jak mantrę, próbując się uwolnić z uścisku Chrisa.
Te próby chyba go przebudziły bo pochrapywanie ustało i lekko uchylił powieki. I trwał tak chwilę jakby zastanawiał się kim jest, gdzie jest i co tu właściwie robi. Czemu jest w łóżku z nagą kobietą i czemu jest nią Anastazja.
- Emmmmmpmmmm… - wybełkotał coś i ziewnął. - Jak ci się spało skarbie - spytał na powrót przymykając oczy.
Czerwonowłosa zdębiała, a po chwili z wściekłością wyrwała się z uścisku Chrisa.
- Nie. - Powtórzyła dobitnie. - Jaja sobie robisz. - wywarczała stając nago obok kanapy.
Znów otworzył oczy i znów ziewnął.
Spojrzał na nią i zachichotał przecierając twarz.
- Do niczego nie doszło - powiedział w końcu. - Usnęłaś w czasie masażu jaki sobie zażyczyłaś, to położyłem cię spać.
Vandelopa patrzyła przez chwilę na niego z wojowniczą miną, po czym z westchnieniem przysiadła obok i zaczęła się powoli ubierać.
- Pojeb. - Skwitowała krótko.
- A tam - skwitował podnosząc się i też zbierając swe ciuchy. - Minę miałaś epicką.
- Nie zmienia to faktu, że znów nie poruchałeś. - Odgryzła się, choć w jej głosie dało wyczuć się rozbawienie. - Dobra, ty pewnie będziesz grzebał przy holo, nie? Ja mogę iść upolować nam coś na śniadanie, moja samico.
- Przed snem zerżnąłem poduszkę na której spałaś - odpowiedział zaczepką na zaczepkę. - Poluj, poluj. Wciąż pamiętam, że jak chłopaki dziś wyjdą to gotujesz w samym fartuszku. - Wciągnął spodnie i zaczął zakładać koszulkę. - Będę w razie czego użerał się z Lamią w tamtej kanciapie - Wskazał na oślep pokoik, w którym wczoraj rozmawiał z Liz.
- To trochę zabawne, że jarasz się fartuszkiem, gdy cały wieczór gapiłeś się na mój goły zadek, ale słowo się rzekło. Nie cofam. - Powiedziała Anastazja nim sama wyszła z vip-roomu.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline