-
Ojee…- jęknęła wojowniczka. -
Po co te nerwy? Mam być nieszczera? Mam przy tobie ukrywać swoją naturę? Czy może mam udawać cnotliwą szlachciankę z dobrego domu?- spytała z ponurą miną.
-
Nie, nie wymagam tego od ciebie, ani tym bardziej składania ślubów czystości - fuknęła rozzłoszczona paladynka. -
Wystarczy, że uszanujesz, że nie chcę publicznie poruszać tego tematu!
-
Nie mogę tego ci obiecać!- odparłą niespodziewanie, puszczając Venorze oczko, na co ta prychnęła z niezadowoleniem. Agness zwolniła kroku i zrównała się z Gustavem obejmując go w pasie.
-
A gdzie twoja żona zacny woju?- zagaiła uśmiechając się jeszcze szerzej.
-
A ty co taka naburmuszona?- usłyszała głos Dundeina. Krasnolud też miał spory ubaw z tej sytuacji, choć nie brał udziału w dogryzaniu Venorze. -
Zawsze możemy ją gdzieś po drodze w karczmie zostawić.- krasnolud zarechotał pod nosem. -
Choć pewnie i tak nas znajdzie. Z resztą nic nadzwyczajnego, znaleźć wielką rycerkę - Venorę Oakenfold…- brodacz zamilknął, wpatrując się w lodową twierdzę.
Rycerka przez chwilę wyglądała jakby na poważnie rozważała propozycję krasnoluda o zostawieniu gdzieś towarzyszki, która za rozrywkę wzięła sobie dokuczanie Venorze w tematach łóżkowych.
-
Mogę ją jeszcze zamknąć w lochu - mruknęła do Dundeina, nagle zadowolona ze swojego pomysłu.
~***~
Jeszcze przed południem grupa Venory dotarła prawie na miejsce. Lodowa twierdza nie była co prawda tak wielka jak królewski zamek w Suzail, ale również mogła robić wrażenie. Trudno było doszukiwać się tutaj konkretnego stylu budowy. Był to ogromny kloc lodu, z wysokim na kilkanaście metrów otworem, nie mającym wiele wspólnego z bramą. Strażników też nie było nigdzie widać. Szczyt góry był kompletnie obumarły. Na nic było wypatrywanie choćby nawet drobnej zwierzyny.
Kompani stanęli u progu wielkiego wlotu, a nigdzie indziej nie było widać innego wejścia.
-
No to chyba jesteśmy na miejscu…- Agness podniosła głowę do góry obserwując lodową budowlę.
-
Na to wygląda - odezwała się Venora, która starała się wytężyć wzrok, aby dopatrzyć się co się kryje w mroku. -
Pójdę przodem - oznajmiła i ruszyła.
Dundein profilaktycznie poprawił uchwyt swego młota, a Anger sięgnęła po miecz. Ponure zamczysko przypominało miejsce z bajek dla dzieci, lecz szybko okazało się, że wiele z bajkami nie ma wspólnego. Wysoka na kilkanaście metrów jaskinia biegła w głąb lodowej twierdzy pod lekkim kątem w dół. Jama była ogromna, lecz jakaś dziwna energia sprawiała, że lód fluoryzował błękitną poświatą, która zapewniała członkom grupy widoczność.
-
Patrzcie…- warknął Dundein przybliżając twarz do ściany na odległość wyciągniętej ręki.
Zamrożone ciało kobiety było w idealnym stanie. Wyglądała na zaskoczoną, zupełnie jakby ściana lodu powstała pod jej stopami w jednej sekundzie, jak i całe zamczysko.
-
Tu kolejne ciało, i tam jeszcze jedno- oznajmił Gustav wskazując ręką uwięzione w lodzie bezimienne ciała.
-
Niech bogowie zlitują się nad tymi nieszczęśnikami…- Dundein nie krył oburzenia na taki rodzaj śmierci.
-
Ruszajmy. Nie wiadomo ile czasu będziemy potrzebować by zbadać te podziemia…- burknęła Agness.
-
Myślicie, że dałoby się ich stąd wyciągnąć? Czy już są martwi... - zapytała Venora, z naiwną nadzieją. Jej zapał nieco stopniał widząc zamrożonych ludzi. W tym momencie bardzo żałowała, że nie miała już Pożogi, ani choćby tego topornego płonącego półtoraka, który sprzedała w Highmoon.
Żaden z towarzyszy nie odpowiedział Venorze na jej pytanie, ale spojrzenie Gustava dawało jasno do zrozumienia, że nie ma co liczyć na ocalenie tych nieszczęśników.
-
Niestety nie da się uratować każdego istnienia na twojej drodze.- Anger położyła dłoń na ramieniu Venory i ruszyła przodem doganiając Agness.
Wielką jaskinią maszerowali jeszcze kilka długich chwil, aż ta w końcu zakręciła w prawo i połączyła się z jeszcze większą jamą.
-
Ślisko tu jak skurwys…- mruczał Dundein, ale kiedy niespodziewanie znaleźli się na granicy wysokiego korytarza i jeszcze większej jaskini brodacz zamilknął. -
No jeśli mieszkają tu giganci to pewnie na brak miejsca żaden nie narzeka.- skomentował rozglądając się wokół. Tutaj lód tworzył znacznie słabsze światło i w dużej mierze panował tu mrok.
-
Tylko po co giganci by siedzieli w obozowisku skoro tu jest tyle miejsca?- powiedziała panna Oakenfold. Ostrożnie stawiała kroki, bo nie trudno było poślizgnąć się i z całym impetem uderzyć o lodową posadzkę. -
Czy biały smok potrafiłby coś takiego zrobić? - rzuciła pytanie do towarzyszy i zaczęła rozglądać się za śladami jaszczura, jak choćby zadrapań po pazurach.
Venora długo szukać nie musiała. Zamarznięta pod stopami ziemia zadrżała, gdzieś w głębi jaskini coś się poruszyło.
-
Wyczuję smród krasnoluda na dobrą milę…- zadudnił echem głos wyłaniającego się z ciemności smoka o białych łuskach. -
Ale niebianina wyczułem u podnóża góry!- dodał wbijając spojrzenie w Venorę.
Panna Oakenfold nie potrafiła stwierdzić jak bardzo stary jest gad, ale był pokaźnych rozmiarów.