Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2018, 16:25   #1
Mr.Tremond
 
Mr.Tremond's Avatar
 
Reputacja: 1 Mr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłośćMr.Tremond ma wspaniałą przyszłość
Sekretne przygody mieszkańców domu na końcu alei Wiązów


Na końcu alei Wiązów, gdzie asfaltowa droga zmieniała się w trakt pokryty kocimi łbami, stał dom. Górował nad tą częścią miasta niczym prastare zamczysko wampirzego księcia. W tym porównaniu nie ma niczego przesadzonego, gdyż była to stara wiktoriańska rezydencja, która lata swojej świetności miała już dawno za sobą. Przez co wśród wielu budziła ona poczucie strachu i irracjonalnego lęku. Obdrapana fasada przypominała wyglądem pomarszczoną skórę starca. Oblepione brudem okna przywodziły na myśl zalepione ropą oczy ulicznych meneli, czy też narkomanów.
Fakt, że mieszkańcy domu na wzgórzu, stronili od sąsiadów i niemal praktycznie nie wychodzili na zewnątrz, dopełniał tylko obrazu grozy i ostatecznie pieczętował złą sławę domu.

Mało jednak kto wiedział, że wewnątrz ponurego domu dzieją się, rzeczy dziwne, tajemnicze, a nawet magiczne. Swój niepomierny udział miała w tym liczna grupa kotów, która okupowało dom niczym tłum zziębniętych pasażerów poczekalnie w oczekiwaniu na spóźniony pociąg w mroźny, grudniowy wieczór
Stado kotów stanowiło najliczniejszą grupę mieszkańców i choć wielu mogło ich uznać, za gospodarzy tego miejsca, to jednak nie one dzierżyły palmę pierwszeństwa. Najważniejsza była bowiem pani Róża Bamber. Dom na końcu alei Wiązów nie należał, co prawda do niej, ale to właśnie ona decydowała tutaj o wszystkim. Każdy, czy mu się to podobało, czy też nie musiał się jej podporządkować, znosić jej kaprysy i humory. To ona troszczyła się o porządek, ona przygotowywała posiłki dla wszystkich i ona także posiadała klucze do wszystkich pokoi w domu.
Jej mąż, Samuel Bamber, pełnił kiedyś obowiązki majordomusa, ale te czasy minęły bezpowrotnie. Od kiedy Samuel Bamber stracił w wypadku obie nogi, stracił też całkowitą chęć do życia. Jego jedyną radością i tym, co trzymało go wciąż na tym świecie, była dwudziestoletnia whiskey, której niezmierzone zapasy wypełniały piwnicę domu na końcu alei Wiązów, a także wspomnienia bogatej i pełnej przygód młodości, gdy był najważniejszym ze służących pana domu kapitana Mortimera Lightwooda. Całe godziny, dni i tygodnie Samuel Bamber siedział w swoim pokoju i mamrotał coś sam do siebie, co i raz pociągając wyleżakowanego alkoholu, prosto z butelki.

Jako się rzekło, właścicielem domu był kapitana Mortimer Lightwood. Człowiek o którym można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie to ile ma lat. Z wyglądu nikt nie dałby mu więcej niż pięćdziesiąt wiosen, ale wystarczyło tylko jedno spojrzenie w jego małe, piwne oczy, skryte za przyciemnianymi binoklami, by stracić wszelką pewność, co do jego wieku. Oczy kapitana Lightwooda były bowiem oczami matuzalema. Ich niezmierzona głębia i dziwny blask sprawiały, że można było odnieść wrażenie spoglądania w prastare jezioro skryte na dnie jaskini, nietkniętej ludzką stopą od milionów lat A jakby tego było mało, kapitan Mortimer Lightwood był postacią iście eteryczną. Pojawiał się niespodziewanie to tu, to tam i nikt nigdy nie wiedział, gdzie obecnie przebywa. Jedynym pewnikiem były jego spektakle organizowane, co trzy dni w sali bawialnej. Przedstawienia te miały liczną publiczność w postaci stada kotów oraz pozostałych mieszkańców domu na końcu alei Wiązów, o który opowiedzieć przyjdzie innym razem.


Gatsby, jak zawsze wylegiwał się na półce nad kominkiem. Tylko on miał prawo leżeć w tym miejscu, gdyż tylko on potrafił ułożyć swoje puszyste cielsko w taki sposób, by nie przesunąć choć o milimetr żadnego z bibelotów stojących na półce. Kilka razy dziennie pani Bamber wchodziło do salonu i bacznym oczkiem sprawdzała, czy żadne ze zdjęć, porcelanowych figurek, czy kandelabrów nie zmieniło swego miejsca. Za każdym razem, gdy inspekcja przebiegła pomyślnie, pani Bamber drapała Gatsby’ego za uchem, co sprawiało mu niebiańską wręcz rozkosz.
Zbliżała się właśnie godzina, gdy gospodyni powinna pojawić się w salonie. Gatsby po raz kolejny podniósł leniwie prawą powiekę, ale ku swemu zdziwieniu nadal nie dostrzegł pani Bamber. Za to ku swemu zdziwieniu i przerażeniu, co było mu niezmiernie ciężko przyznać przed samym sobą, ujrzał kapitana Lightwooda stojącego na środku pokoju . Kapitan Lightwood włos miał rozwiany, jakby właśnie ukończył długi bieg. Jego oczy wypełniała wściekłość godna samego boga piorunów, Zeusa. Kapitan Lightwood rozejrzał się bacznie po pokoju. Jego wzrok zatrzymał się na półce, gdzie wylegiwał się Gatsby.
- I na co się gapisz, pchlarzu? - syknął kapitan.
- Phhh - oburzył się Gatsby - Pchlarzu? Pragnę przypomnieć, że pochodzę z niezwykle starej rodziny perskiej szlachty.
- Gówno! - krzyknął kapitan Lightwood, waląc przy tym podkutą żelazem laską w podłogę. - Gówno! Gówno! Lepiej powiedz swoim pobratymcom, że do wieczora ma się znaleźć moja zguba. Jeśli nie, popamiętacie na długo mój gniew. Obiecuję wam!
- Jaką zgubę? - zapytał kompletnie zaskoczony i zbity z tropu Gatsby.
Nie uzyskał jednak odpowiedzi na swoje pytanie, gdyż kapitan Lightwood obrócił się już na pięcie i zniknął w wirującej chmurze kurzu.

Gatsby, zwany przez wielu Wielkim, zamyślił się na długą chwilę. Po czym przeciągnął się unosząc wysoko w górę swój puszysty zad. Następnie zeskoczył z półki nad kominkiem i wdrapał się na oparcie skórzanego fotela na którym wieczorami raczyła przesiadywać pani Bamber. Zamiałczał przeciągle i niezwykle donośnie. Koty z najdalszych kątów domu nadstawiły uszu. Ich nieformalny przywódca wołał ich na naradę.

Kilka chwil później salon wypełniony był nieprzebraną kocią masą. Ponad pięćdziesiąt kotów wszelkiej maści i rasy zebrało się w pokoju. Każdy z nich znalazł sobie wygodne miejsce i z uwagą wsłuchiwał się w słowa ich nieformalnego przywódcy, najstarszego z nich, Wielkiego Gatsby’ego.
Usadowiony na oparciu skórzanego fotela i górujący nad wszystkimi Gatsby rzekł krótko i dosadnie.
- Mamy kłopot bracia i siostry. Ktoś zwędził coś naszemu gospodarzowi, co wprowadziło go w wielką wściekłość. Na nasze szczęście, krew nie uderzyła mu jeszcze do mózgu, więc dał nam czas do wieczora, abyśmy odnaleźli jego zgubę. Szukajcie zatem i powodzenia, gdyż jeśli nie odszukacie zguby, kapitan Lightwood obiecał, że jego zemsta będzie sroga i krwawa i popamiętacie ją na długie lata.
Szmer zaniepokojenia przeszedł wśród kociego tłumu. Zaniepokojone koty spojrzały po sobie, po czym ponownie wlepiły wzrok w Gatsby’ego.
- Tylko nie pytajcie mnie - rzekł kocur - co zginęło naszemu gospodarzowi, gdyż nie wiem. Któryś z was zapewne jednak wie, któryś z was co słyszał, albo widział. Zatem szukajcie i jeszcze raz powodzenia.
Zaniepokojone i zasmucone koty rozeszły się bez słowa. A przecież to miał być taki miły i spokojny dzień.


******

Witam
W mojej drugiej rekrutacji na tym forum. Pierwsza zakończyła się fiaskiem. Tą być może czeka podobny los, gdyż jest to zaproszenie do niezwykłej i dość specyficznej i wyjątkowej sesji. Nie to, żebym sobie słodził, czy coś takiego. Po prostu chcę was zaprosić do wcielenia się w rolę kotów, a to przyznacie sami nie zdarza się codziennie.

Pomysł narodził się kilka wieczorów temu, gdy trzymając na kolanach moją kotkę Lenę przeczytałem o tym, że kilka osób zagrałoby sesję z samymi Bastetami.
O! - pomyślałem - świetna myśl. Mój przewrotny umysł wywrócił oczywiście pomysł do góry nogami i niemal natychmiast ujrzałem oczami wyobraźni stary wiktoriański dom zamieszkały przez kilkadziesiąt kotów. Podlałem to od razu surrealizmem rodem z filmów Tima Burtona, dodałem szczyptę humoru i atmosfery z książek Karola Dickensa i miałem gotowy pomysł na przygodę.
Rodzi się oczywiście pytanie, gdzie w tym wszystkim jest Świat Mroku, horror i miejsce dla watahy Bastetów?
Jest, choć nie będzie to na pewno klasyczne podejście do żadnej z tych trzech rzeczy.
Jako gracze wcielicie się w zmiennokształtnych, ale nie lwy, pantery, czy inne drapieżne koty, a zwykłe domowe kotki. Pozbawieni będziecie też częściowo waszej pamięci o tym kim jesteście, pozbawieni będzie też mocy przemiany i innych bastetowych bajerów.
Zakładam, że w tym momencie 70 procent czytający pomyślało sobie “świetnie, ale beze mnie”
Tym, którzy zostali pragnę powiedzieć, że w trakcie sesji wszystko będziecie sukcesywnie odzyskiwać, a w finale sesji prawdopodobnie będziecie pełnowymiarowymi kociołakami.
Założenie sesji i niejako jej sednem jest odkrycie prawdziwej natury swojego bohatera oraz tego, co się stało, że się wszystko zapomniało.

Sesja planuje dla 3-4 graczy.
Od chętnych oczekuje krótkiego opisu waszego kota (może być rasowy, może być zwykły dachowiec). Chodzi o wygląd, cechy usposobienia, imię i takie tam pierdoły. Do tego wpisania kilku kropek w cechy i umiejętności i to w sumie tyle.
Jestem otwarty na pewną dozę szaleństwa w tworzeniu postaci. Szaleństwa, które oczywiście wpiszę się klimat sesji.

Ślijcie zatem dossier waszego kociego alter ego i zaczynajmy zabawę.

Mechanikalia
Atrybuty - 7/5/3
Zdolności - 13/9/5
Pozycja - 5
Lista dostępnych opcji:
- Fetysz - przedmiot ważny i magiczny. Każdorazowo do omówienie ze mną.
- Kontakt/Sprzymierzeńcy - tylko w obrębie domu. Dotyczy zarówno ludzkich, jaki kocich mieszkańców.
- Sława - oczywiście w obrębie domu;
- Pamięć - dotyczy własnej osoby, innych osób (graczy), i tego, co się wydarzyło; Uwaga! maks. 3pkt
- Dary - wybieracie tylko z tej listy (Wyczucie Żmija, Woń płynącej wody, Złamanie pieczęci, Matczyny dotyk, Mowa duchów, Prawda Gai, Wyczucie magii, Kamuflaż oraz dodatkowy sesyjny Telepatyczna więź)
Telepatyczna więź - to nadnaturalna nić łącząca umysły waszych postaci.

Szał - losowany 1k4
Gnoza - losowana 1k4
Siła Woli - losowany 1k6

I dodatkowe 15 pkt. Rozliczanych wedle cennika:
Cecha - Koszt
Atrybuty - 5 pkt/1kropka
Zdolności - 2 pkt/1kropka
Cechy pozycji - 1pkt/1kropka
Dary - 7 pkt/1 dar 1 poziomu
Szał - 1 pkt/1 kropka
Gnoza - 2pkt/1kropka
Siła woli - 1 pkt/1 kropka

Za dodatkowe punkty można kupić też specjalne Zdolności sesyjne, a są to:
- Znajomość domu; czyli dokładna topografia, mieszkańcy i ich zwyczaje, obowiązujące zasady
- Język koci; pozwala swobodnie porozumiewać się innymi kotami w domu. Nie wszystkie bowiem to kotołaki.
- Sekrety domu; bardzo przydatne i pomocne. Jak łatwo się domyśleć dom ma ich bardzo wiele.

I to chyba wszystkie niezbędne informacje. W razie wątpliwości proszę o pytania.
 
__________________
I only have time to coffee
The best is yet to come

Ostatnio edytowane przez Mr.Tremond : 27-01-2018 o 11:56.
Mr.Tremond jest offline