27-01-2018, 01:31
|
#1317 |
| Hakon: Twój rozkaz został już w zasadzie wykonany i to nawet dwukrotnie do pewnego stopnia. Nie do końca wiem jakie były dokładne efekty. Cytat:
Metodycznie, rozpytując o kolejne świątynie zaglądała do każdej z nich opowiadając komu się dało o najlepszym na świecie dowodzącym sierżancie von Grunnenbergu, który sam, dzięki swoim nadludzkim strategicznym zdolnościom doprowadził do rozgromienia uzbrojonych w granaty i inne śmiertelne narzędzia zniszczenia, przewyższającego liczebnie obrońców oddziału konnicy. Szczegółów było mnóstwo, jeśli tylko ktoś nie ziewał ze znużenia. Gustaw von Grunnenberg wraz z dzielnym krasnoludem bronił też rzeki, gdzie od siły jego rozkazów i oddziałów padła taka ilość wrogów, że ich ciała mogłyby by spokojnie stworzyć tamę na rzece. Następnie prosiła i zachęcała kapłanów, żeby podnosić na duchu mieszkańców i przekonywać, że obrona miasta jest obowiązkiem każdego, a nie tylko wojskowych, bo konsekwencje przegranej poniosą wszyscy. Szaleni żołnierze wroga to wynaturzeni mordercy wspierający swoimi działaniami siły chaosu i na tyle bezwzględni, że szukając skarbów nie powstrzymają się przed wyrżnięciem wszystkich. Winnych, czy niewinnych i stawiających opór lub nie. Zdrajcy czystej wody, albo raczej mętnej wody. Tak więc nabożeństwo błagalne na pewno będzie słusznym wkładem kapłanów w obronę miasta, co zostanie przez szlachetnego sierżanta dostrzeżone i odnotowane. Podobnie jak wszelka wiedza szlachetnych sług bożych na temat miasta, jego murów, przejść tajnych, słabości w obronie, potencjalnych zdrajców oraz innej wiedzy, która w uchronieniu miasta przed zgubą przydać się może. Przełykała nawet gorzką pigułkę unikania sporów o wyższość Jedynej i Najwspanialszej i Najcudowniejszej Wszechmocnej Bogini nad innymi pośrednimi bogami. Wiedziała jaka jest prawda, ale wiedziała też, że dyskusja na ten temat jedynie może przymnożyć problemów.
| Cytat:
Przebiegływszy po porcie raz i drugi ustaliła miejsca, w których barkom najwygodniej byłoby cumować. Szybki rozładunek wymagał dobrego podejścia, to akolitka zdążyła już zrozumieć widząc desant w swojej pierwszej bitwie. Pałkarzami regularne wojsko przejmie się mniej więcej tak bardzo jak stadem kurczaków, więc pewnie wygodniej będzie im skorzystać z udogodnień portowych niż szukać miejsca gdzieś dalej. Co więcej mieszając imperialne i estalijskie kurwy, nazwisko von Gunnenberg, śmierć na stosie, klątwy Bogini oraz tuziny innych przekleństw wymusiła, aby dogodne miejsce do podpłynięcia zorganizować. Sama zaś ruszyła po wszelkich znanych jej miejscach w poszukiwaniu rozmaitych środków łatwopalnych. Świątynne oleje, wosk, oliwę i wszelkie śmieci kazała znosić na jedną z barek, której właściciel nieszczęśliwym trafem, akurat nie znalazł się w porcie. Była to barka sierżanta Barona von Gunnenberga, tak przynajmniej twierdziła sama akolitka Myrmidii.
|
__________________ by dru' |
| |