Nie było go obok, gdy się ocknęła, choć siennik zachował jeszcze wgłębienie kształtu jego ciała. Musiał wyjść niedawno. I zostawił jej coś na poduszce, przez chwilę myślała, że zapłatę, parę monet w skrawku pergaminu. A jednak nie.
Cytat:
Szczęśliwy, mogąc obudzić się obok,
odpłacić tym samym nie mogłem.
|
Pod liścikiem leżał prosty drewniany grzebień z wypalonym geometrycznym wzorem zdobionym czerwoną farbką, a pod drzwiami warował młody i usłużny ghul, gotów zarówno do przyniesienia śniadania jak i bycia śniadaniem. Szeryf wyjechał do Frydlantu, lecz zadbał pierwej o potrzeby swego gościa. Jak i o wierzchowca – na Annę w stajni czekała łagodna, gniada klaczka.
Wpierw jednak zamknęła się w alkowie i pomknęła myślą ku Otokarowi. To, co zobaczyła, było niepokojące. Likantrop nie dość, że był w Pradze, to jeszcze idąc ciemną ulicą zadzierał głowę i poruszał nozdrzami, jakby za czymś węszył. I Anna miała wszelkie dane by podejrzewać, za czym.
Drugie podglądanie było o tyleż bardziej owocne, co napawające nadzieją. Hugon, nakryty w kruchcie na posilaniu się na zakonnicy, zagadnięty otarł usta z krwi i zagaił bez zbytecznych wstępów.
"Masz coś? Bo ja, oczywiście, mam".