Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2018, 18:59   #57
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Zatem był to jeden z głupców, których Brown zesłał do niższych podziemi. Istotnie musiał się on mocno zmienić, gdyż nadal nie mógł go rozpoznać. Na moment Agatone’owi przeszło przez myśl jedno imię. To jednak nie było możliwe. Ostatni poddany próbie zginął przecież, widział to na własne oczy.
Pomyślał, że na tego człowieka będzie musiał szczególnie uważać. Protegowany jakimś cudem tu przetrwał, a już sam ten fakt budził podejrzenia. Po drugie mógł dążyć do wywarcia zemsty, najpierw dając złudne poczucie nadziei. Brown sam przecież uczył nowicjuszy jak łamać psychikę wroga. Postanowił więc wyprzedzić podopiecznego i udał, że go jednak poznaje i mu ufa.
Jedzenie musiał przyjąć, czy chciał lub nie. Kiszki przestały grać walca i przeszły już na całą symfonię. Brown połykał mięsiwo powoli, choć najchętniej wcisnąłby sobie całość naraz.

Konina. Pyszna, soczysta konina. Kiedy ostatni raz miał okazję ją jeść? Nie mógł sobie przypomnieć. Gdy kulawiec odkorkował butelczynę i pociągnął z niej spory łyk, nozdrza Browna podrażnił zapach alkoholu. Dobrego, mocnego alkoholu. Przez plecy zaś przebiegł przyjemny dreszcz.

Kiedy dawny uczeń powiedział, że diatryska nie żyje, on sam tylko westchnął głęboko. Nie była to strata emocjonalna, raczej brak przydatnej osoby. Trudno będzie ją zastąpić - pomyślał, aczkolwiek już teraz należało przeanalizować sytuację na nowo.
- Pytasz co się tam stało. Tego nie wiem - powiedział zgodnie z prawdą. - Doszło do eksplozji, lecz to już mało istotne. Nie mogę tu zostać. Zamierzam wrócić do gildii lub tego, co z niej pozostało. A ty dokończysz mnie zszywać i wskażesz mi drogę.

Mężczyzna nie odpowiedział nic, tylko kiwnął głową na znak, że rozumie ale jego zarośniętą twarz ściągnęła się ze smutku. Zgarbiał, pochylił ramiona. Czknął głośno i przepił. Wyciągnął butelczynę w jego stronę.
- Napijcie się. Skoro tak ma być to was zaprowadzę.

Agatone skorzystał z propozycji i łyknął zdrowo. Zrobił to jednak po raz ostatni. Nie zamierzał przesadzać z jakimikolwiek trunkami, pomny jak ostatnimi czasy na niego działały. Wydłubał z zęba kawałek mięsa i rzucił nim w kąt. Przez kilka uderzeń serca patrzył uważnie w oczy rozmówcy.
- Dlaczego sugerowałeś, że moja ręka powinna odrosnąć?

Indagowany wzruszył ramionami. Ciągle skulony i przygnębiony.
- Nie potrafię wam tego objaśnić - odburknął. - Straciliście coś, to coś powinniście zyskać. Tak po prostu jest. Ale nie odrosła... - strzelił mimowolnie na ciemne plamy spływające na płomienie.

Brown potarł zmęczone oczy. Niewiele z tego rozumiał, a wciąż oszołomiony umył miał trudności z odróżnieniem prawdy od fikcji. Zastanawiał się, co mógł mianowicie otrzymać. Czy chodziło o ów manifestację, której przez chwilę był autorem? Bardzo możliwe. Nie zamierzał jednak zbyt wiele mówić mężczyźnie.
- Zrób co trzeba i wskaż mi wyjście - stwierdził wreszcie.
 
Caleb jest offline