- Co się dzieje? - spytała Anna, wyglądając przez okienko powozu, który jej Laurentin na podróż użyczył. Drogę tarasowały barwne, malowane wozy.
- Tabor cygański drogę zatarasował – mruknął Libor.
- Przejedziemy?
- Tu się ruszy, to się nastąpi… zawsze się przejedzie.
- Tedy niech się ruszy i się nastąpi.
Zostawiła negocjacje Gangrelom, sama zapadła w głąb powozu i zasunęła firanki. Przez drewniane ścianki dobiegały ją przygadywania i rżenie koni.
Ktoś stuknął w drzwiczki i do środka zajrzała Jitka.
- Oś pękła w jednym wozie. Pomożemy im go zepchnąć na bok i ruszamy.
Przymknęła oczy i czekała. I znowu ktoś zapukał. I ponownie. Uchyliła okienko.
Cyganka. Smagła, z długim czarnym warkoczem wymykającym się spod czerwonej chusty. Nie stara być może, lecz wyschnięta, jakby życie jak wampir wyssało z niej wszystkie soki.
- Karty prawdę powiedzą, co było, co jest, co będzie – zagaiła nieznajoma, tasując barwne kartoniki smagłymi dłońmi o palcach zagiętych jak szpony.
- I muszę dać do potrzymania coś co mam najcenniejszego? - zmarszczyła się Anna, a Cyganka wybuchnęła śmiechem, pokazując równe, białe i zadziwiająco kompletne.
- Wielka pani sama oceni, ile wróżba warta. Pani trzy karty wybierze.
Więc Anna wybrała. Podawała karty sztywne od tłustego brudu, jedną za drugą.
- Pierwsza karta to przeszłość twoja. Wisielec. Wiele masz długów, i wiele do odpokutowania. Jesteś jako ten wisielec, wiatr tobą obraca, podmuch każdy, tańczysz do jego porywów, lecz się zerwać z liny nie jesteś władna. Druga to twe dni obecne…
Anna drgnęła. Na obrazku wieża płonęła i waliła się w gruzy.
- Wieża – cmoknęła Cyganka. - Coś zostało zniszczone, bezpowrotnie, wielki przeżyłaś boje i stratę. Świat twój legł w ruinie, a teraz z ruin powstaje. Musisz pamiętać, że nic nie odradza się w takim kształcie, w jakim sczezło. Czy to dobrze, czy to źle? Ja nie wiem, pani oceni sama i sama budować mozolnie będzie, sklejać kawałki potrzaskane na nowo. Ostatnia karta, to twa przyszłość.
- Ehhh… khe khe – odchrząknęła wróżbiarka i przyjrzała się Annie uważniej. - Nadchodzi czas pokus i prób. Pani niechaj strzeże swej duszy. Bo na cnotę, to już raczej, prawda, za późno.
Anny Złodziejki przygód w wieży Horaku koniec