Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2018, 11:29   #158
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny Marek+Paszczakor

Stonehill Inn, Phandalin
Dzień Święta Plonów, noc

Pomimo obecności poważnych osobistości w postaci Tressendarów, zabawa miała się całkiem dobrze. Gdzieś tak w środku jej trwania, Zenobia mogła dostrzec wśród zebranych Phandalińczyków zmierzający w jej stronę trzewiczkowy kapelusz. Dziwne, bo długo już go nie widziała. Nie podszedł jednak od razu. Przystanął przy stole ze słodkimi bułeczkami, a niziołcza dłoń wyswobodzona spod peleryny sięgnęła po jedną z nich. Stimy przyłożył bułeczkę ni to do ust ni to do nosa markując, że niby je, albo wącha, ale jednocześnie zawadiacko i powoli uniósł wzrok spod kapelusza spoglądając na Zenobię. Miał też szyszkę w drugiej ręce, którą na chwilę tylko przyłożył do ucha. Mrugnął porozumiewawczo i oddalił się w miejsce pozbawione ludzkich i nieludzkich uszu.

Trochę już pijana Zenobia z zaciekawieniem oglądała niziołkowe zabiegi.
~Chce rozmawiać!~ pomyślała odkrywczo ~Tylko czemu nie przyszedł i nie powiedział?~ Zaintrygowana rozejrzała się czujnie, po czym szybkim krokiem podeszła do stołu z bułeczkami, raz jeszcze popatrzyła, czy ktoś jej nie obserwuje i przyłożyła jedną z nich do ust.
-Jeszcze jedną, albo lepiej dwie- wybełkotała do siebie gryząc zaciekle. -No i wina jeszcze- Z bułeczką w zębach, dwiema w dłoniach i flaszką wina pod pachą znalazła Trzewiczka.
-Witaj słodziutki- zaszczebiotała połykając szybko chlubę tutejszego piekarza- czy tymi znakami z bułeczką chciałeś mi dać coś do zrozumienia? Wiesz, usta, bułeczka, nos, bułeczka, usta…- Wyraz twarzy niziołka mówił wszystko. Nie do końca o to mu chodziło.
-Mniejsza z tym- westchnęła. Przykucnęła przy Stimim, przez co mogła porozmawiać z nim twarzą w twarz, zębami odkorkowała wino i pociągnęła długi łyk.
-Mów więc, o co chodzi.
- W gospodzie, przy schodach stoi taki smutny człowiek. Pilnuje czegoś, ale wszyscy wokół się bawią, a on nie może! - Trzewiczek szepnął konspiracyjnie, kiedy Zenobia zrównała się z nim twarzą w twarz. - Na pewno zmęczony jest… - dodał - ...i z chęcią by się przespał, albo napił się kielicha lub dwóch, a może zabawiłby się, jak inni? Potańcował trochę!
-Chcesz, żebym się nim zajęła?- Zenobia nagle otrzeźwiała, a Trzewiczek energicznie przytaknął głową-Widziałam go oczywiście. Nie próbowałam go uwodzić, bo wyglądało jakby czegoś pilnował i raczej nie byłby zainteresowany. Ale jeśli chcesz sprawdzić czego on tak pilnuje oczywiście mogę to dla ciebie zrobić.

Stimy ucieszył się bardzo, rozejrzał na boki i nagle…! Pochylił się ku Zenobii i skradł całusa w policzek.
- Dziękuję, jesteś wspaniała! - uradowany niziołek, ni to odbiegł, ni to odszedł szybko. Poruszał się teraz jakoś tak z wyjątkową, nawet jak na niego, gracją. Sprawne zmysły Zenobii być może i mogły wyczuć w tym krztynę magii. Stimy zniknął. Najwyraźniej poszedł się przygotować.

Niedługo później, oczom strażnika ukazało się niesamowite zjawisko.
Zjawisko to, będące normalnie Zenobią, tanecznym krokiem zbliżyło się do mężczyzny, nieprawdopodobnie kołysząc przy tym biodrami. Długie jasne włosy falowały jakby żyły własnym życiem. W chwilach kiedy tego nie robiły, opadały, zasłaniając niby to osłonięte ubraniem a jednak prawie nagie piersi. Pięknie wycięte, wściekle czerwone wargi poruszały się jakby śpiewały i faktycznie, dało się słyszeć jakąś dziwną melodię. Dłonie białe i zwiewne jak lilie, wężowym i wcale nie wulgarnym ruchem wyciągnęły przed siebie niewielki ale mocno oszroniony dzban, który zaraz jednak jakby za sprawą magii zniknął bez śladu. Zapach jaki się roztaczał, bogowie tylko wiedzą w jaki sposób powstał.
-Witaj piękny. Czemu jesteś tu sam, kiedy pora się bawić?
Zauważył ją; to było pewne. Kurtyzana zawsze rozpoznała ten charakterystyczny błysk w oku. Mimo to stał jak kamień i nie reagował ni słowem, ni gestem. Może niekumaty po naszemu? Kto wie… Zen słyszała też, że barbarzyńcy z południa trzebili swoje sługi, co by im żon i nałożnic nie podbierali. Niebywałe! A ten był całkiem milutki.

~A ten co? Ślepy? I głuchy do tego? Nie, to musi być coś innego…~ Wprawione oko Zenobi nie dało się oszukać. Ten gość udaje że jej nie zauważył. Tylko dlaczego?
~No co za cham!~ Czuła że zaraz wybuchnie ~ Świnia niemyta, burak i łach parciany! Jak śmie bydle jedno!~ Nie mogła się zdecydować jakim nazwać go zwierzęciem. Chyba jednak tą świnią, bo bydle mogłoby sugerować buhaja a na to miano nie zasługiwał.
Bezczelny, nie dość, że od razu do niej nie pobiegł, to nawet się nie uślinił…
~Dobrze, dam mu jeszcze jedną szansę, a jak nie, to inaczej porozmawiamy~ Nie ociągając się upuściła przypadkiem batystową chusteczkę i zaraz po tym odwróciła się i schyliła po nią.
Krótki i obcisły strój nie zakrywał zbyt wiele a w tej pozycji właściwie nie wiadomo jaką spełniał funkcję.
Długooo podnosiła chusteczkę, prezentując się przy tym z najlepszej strony.
Pomyślała, że jeśli strażnik szybko się nie opamięta jej gniew będzie straszny.

Wyprostowała się w końcu i z wypiekami na policzkach, nie wiadomo czy spowodowanymi zdenerwowaniem, czy raczej napływem krwi do głowy w niewygodnej pozycji zatrzepotała rzęsami i złożyła usta w ciup. Cóż… nawet miłośnik młódek nie mógłby się oprzeć wypiętym wdziękom Zen, a co dopiero wyposzczony (a może nawet dziewiczy) ochroniarz. Co prawda nie rzucił się na wydekoltowaną kurtyzanę, lecz wbił w nią wygłodzony wzrok, ignorując otoczenie. Stimy miał nadzieję, że koncentracja ochroniarza na Zenobii jest kompletna i ruszył boczkiem w stronę klatki schodowej. Lawirowanie w tłumie było dość łatwe, lecz wejście na schody było już podejrzane. Ale ochroniarz obrzucił tylko niziołka dość nieprzytomnym wzrokiem i szybko wrócił spojrzeniem do Zen, która tokowała niczym gołębica, nie przejmując się brakiem odzewu czy barierą językową. Pełne podziwu spojrzenie jej wystarczyło. Uf! Niziołek stłumił westchnienie i szybko przekradł się na górę.

Zauważywszy to Zenobia uśmiechnęła się uroczo do ochroniarza i pogładziła go po twarzy. W jej fachu mostów za sobą się nie pali; może jeszcze będzie okazja zbałamucić młodziaka, pokazać mu uroki kobiety… nawet jeśli on sam nie miał już narzędzia by okazać uciechę. Ale Zen znała wiele sposobów dogodzenia mężczyźnie i nie wszystkie zakładały ściągnie mu gaci. Uśmiechnęła się raz jeszcze i niespiesznie odeszła, dając mu do zrozumienia, że to nie koniec. Tymczasem miała zamiar nacieszyć się jedzeniem, piciem i towarzystwem wyposzczonych drwali.

Trochę ogłupiały rozwojem sytuacji strażnik odprowadził ją wzrokiem, odchrząknął, po czym spróbował na powrót przyjąć swą stoicką postawę.

Po jakimś czasie mu się udało…

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 01-02-2018 o 10:07.
Sayane jest offline