Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2018, 13:39   #170
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Zrobiło się jeszcze przyjemniej i cieplej, znowu w brzuchu blondynki pojawiły się te dziwne robaczki, ale teraz już wiedziała skąd się biorą i dlaczego. Roger je robił - tak samo jak gorąco i rozkojarzone myśli, uciekające już nie do butelki ale czegoś kompletnie innego.
Pociągnęła łyka z butelki, potem podetknęła ją Rogerowi pod usta żeby i on się napił. Pewnie płyn piekł gardło, ale ona już tego nie czuła, bo poprzednie dawki łyków skutecznie sparaliżowały jej przełyk… ale to też było miłe.

Roger przyjął butelkę i załyczył znowu. Znowu syknął a też wydawał się coraz bardziej pobudzony i skoncentrowany na swoim zajęciu. No i osobie blondynki. Szmatka przesunęła się z obojczyków na piersi dziewczyny i tu zatrzymała się na dłuższą chwilę okręcając się po nich i wzdłuż i wszerz i dookoła. Dłoń khainity skierowała ją niżej, na zanurzony w wodzie brzuch blondynki. A potem jeszcze niżej, gdzieś tam gdzie były biodra, uda, i podbrzusze.
- Taak... - mruknął z zafascynowaniem mężczyzna. W końcu rzucił szmatkę gdzieś na skraj balii i przyciągnął do siebie blondynkę bliżej. Złączył swoje usta z jej ustami w pocałunku a dłonie zaczęły mu buszować po jej ciele. Tym razem już bez pośrednictwa szmatki.

Nastolatka nie pozostawała dłużna, macając wyścierkowane, męskie ciało przed sobą. Poznawała je po raz kolejny, tym razem na spokojnie i bez pośpiechu i niepewności jak poprzednio. Teraz było jasno, ciepło i pachnąco od piany. Mieli czas, spokój, a jakby się pojawił ktoś wścieknięty to już by słyszeli strzały.
- Tu mi robisz te robaczki co tak łaskoczą - powiedziała cicho kiedy zapuścił dłoń między jej nogi. Ledwo dotknął tamtych okolic od razu pojawiło się całe stado wspomnianych pajączków, a usta blondynki wystrzeliły do przodu, szukając tych drugich. Dłonie dziewczyny żyły własnym życiem, ucząc się na pamięć rozkładu mięśni, blizn i ran. Zeszły z głowy i ramion na pierś, potem brzuch aż doszły do porośniętego twardymi, ciemnymi włoskami podbrzusza. Je też zbadały dokładnie.

- Heh. A zobacz co ty mi robisz. - khainita wyglądał jakby uwaga Angie go rozbawiła. Złapał jej dłoń za nadgarstek i skierował ją sobie na swoje podbrzusze i te rozedrgane, sztywniejące coś. A przed chwilą wcale takie nie było. Przynajmniej nie jak stał wcześniej w bali. Roger jednak niezbyt chciał czekać. Usta znów wróciły mu do ust nastolatki a potem przesunął się po dnie balii rozchlapując wodę dookoła. Nie zwracał jednak na to uwagi. Przechylił Angie tak, że teraz ona opierała się o krawędź balii a sam zajął się dotykaniem i całowaniem jej mokrej szyi i piersi. I wydawał się tym całkowicie pochłonięty.

- Chcesz się tulać - Angie wysapała dość przyjemne spostrzeżenie. Wyglądało że mu się podoba, tak jak on podobał się jej. Czuła jak kręci się jej w głowie, uśmiech nie schodził z twarzy kiedy głaskała czarne włosy i zaobrazkowane ramiona. Uniosła biodra, pomajstrowała przy nich ręką, znajdując sztywny fragment Rogera i naparła na niego biodrami, wsuwając się kawałek po kawałku aż znowu usiadła mu na kolanach, tym razem złączona w jedno. Robaczki w brzuchu rozochociły się w najlepsze, drapiąc, łaskocząc i przyspieszając tętno. Oddech blondynki stał się ciężki i chrapliwy, a ręce drżały jak w gorączce, gdy przyciągnęła głowę Rogera do swojej piersi.

- O tak! - Roger wydał z siebie jęk zadowolenia gdy Angie zakończyła swój manewr i pozwoliła by znalazł się wewnątrz niej. Teraz khainita pomagał jej odbijać się od swoich bioder i wracać na nie z powrotem. Sam też wydawał się coraz bardziej podniecony i z zapamiętaniem oddawał się temu zajęciu. Dłonie z jej boków przesunął przez jej łopatki aż na barki zapewniając pewniejszy chwyt, zwłaszcza w tych ruchach powrotnych. Woda w balii wzburzyła się od ruchu dwóch ciał i ochlapywała zarówno ich jak i podłogę i ściany.

Takie mycie też było fajne, nawet bardzo. Robili przy tym dużego bałagana, ale ani on, ani Angie się tym nie przejmowali. Butelka po alkoholu spadła z rantu miski i potoczyła się po mokrej podłodze, a blondynka powtarzała te same ruchy, których pan z obrazkami nauczył jej zeszłego wieczora. Teraz już wiedziała co robić, sama chętnie podskakiwała i opadała mu na kolana, trzymając dla stabilności za ramiona. Przy okazji oglądała czarne linie obrazków na jego skórze, chociaż najwięcej uwagi poświęcała twarzy - oczom i ustom które łączyła ze swoimi przy każdym wybiciu do góry, coraz szybciej i szybciej, wydając z siebie cienki jęk za każdym razem kiedy opadała mężczyźnie na kolana.

Roger zachowywał się podobnie. Też wodził wzrokiem po ciele nastolatki, głównie po jej skaczących piersiach i tam niżej, w kotłowisko wody między ich brzuchami. Ale głównie patrzył na jej twarz i oczy. Wzrok i twarz wydawała się jakaś zawzięta. Szczęki zaciskały się albo rozchylały się w coraz szybszym oddechu. Płuca rozdymały żebra i klatkę piersiową. Ramiona nadawały ciału Angie szybkie tempo aż do chwili, gdy musiały przejąć inicjatywę, gdy zachłysnęła się, wyginając plecy w łuk. Coraz więcej wody rozchlapywało się wokół balii. Wreszcie rozpoznała zbliżający się finał. Było podobnie jak wcześniej, za pierwszym razem. Roger zaczął syczeć i jęczeć, biodrami zaczęły targać dreszcze gdy wreszcie uwolnił swój ładunek w niej a on sam wydawał się odczuwać niesamowitą ulgę. Z wolna zaczął odzyskiwać oddech i uspokajać się. Podobnie uspokajała się woda jaka wciąż pozostała w wannie. Choć już nie była ani taka czysta ani przejrzysta. Piany też już zrobiło się znacznie mniej.

Angie też sie uspokajała, leżąc i dysząc ciężko rozpłaszczona na panu z obrazkami jak rozjechana żaba. Było jej dobrze, robaczki znowu poszły spać, a ona bardzo chciała iść ich śladem - zamknąć oczy i zasnąć w cieple, obejmowana bezpiecznymi ramionami. Położyła Rogerowi głowę na ramieniu, sapiąc w szyję i obojczyk.
- Było super - powiedziała nagle, patrząc na liche białe strzępki na powierzchni wody. - Ale zepsuliśmy pianę.

- Ona i tak jest tylko na początku.
- machnął ręką obojętnie. Khainita pozwolił leżeć na sobie i przy sobie mokrej blondynce. Losem piany w ogóle nie wydawał się przejęty za to podobnie jak nastolatka wydawał się ulegać rozleniwiającej senności. Na razie jednak po prostu siedział w balii leniwie przesuwając dłońmi po ramieniu albo plecach dziewczyny.

- Mogę z tobą dziś spać? - zapytała nagle, nie zmieniając pozycji. Przycisnęła się tylko do niego mocniej - Wujek pewnie będzie spał z ciocią… a nie chcę spać sama. Nie lubię… spać sama. - dokończyła i westchnęła - Pani doktur zamieniła karabin na mikroskop u jakiegoś pana. Myślisz że się obrazi jak przyniosę jej go z powrotem? Mogłabym pójść i go w nocy przynieść, jak się zrobi ciemno i ludzie pójdą do łóżek. Ona ma młode, powinna mieć broń.

- Nie obchodzi mnie to.
- khainita nadal wydawał się być w rozleniwionym nastroju i znowu wróciła mu ta obojętność z jaką traktował chyba wszystko co nie było związane z Khainem, areną i zabijaniem dla niego. Karabinem lekarki, jej młodymi i nocną wyprawą o jakiej mówiła Ćma w ogóle nie wydawał się ani przejęty ani zainteresowany.
- A ze spaniem jasne. Chcesz to chodź. - równie obojętnie zgodził się na dzielenie pokoju z nastolatką.

- Ale wiesz kto tu mieszka i gdzie - blondynka wyjaśniła o co jej chodzi - Wytłumaczysz jak gdzieś dojść tak żebym zrozumiała? Sama załatwię to szybciej, a wy strasznie tupiecie. Jutro czeka nas długi dzień. Robimy zawody kto utrupi więcej wściekniętych? - w jednej chwili zaczęła się uśmiechać szeroko, okręcając się tak żeby móc patrzeć mu w twarz - Przy tym dziwnym bryku pewnie będzie ich paru. Dużo czerwonej wody do kubka i zabawy. Narysowałbyś mi rano taką czaszkę jak ty miałeś dzisiaj? Żebym też wyglądała jak kostuszek.

- Wiem gdzie mieszka tu paru potrzebnych mi ludzi i tyle. Nie znam tu każdego. Po co mam znać tych wsioków? I nie wiem gdzie i komu zostawiła ten karabin.
- odpowiedział khainita mówiąc sennym albo obojętnym głosem.
- Czas areny to nie są zawody. Zabijasz dla Khaina. I tyle. Dlatego mówię ci, że jak tu zostaniesz albo zginiesz albo w końcu staniemy naprzeciw siebie. - pomysł potraktowania czasu areny jako zawodów wyraźnie nie przypadł Rogerowi do gustu. Skrzywił się niechętnie na takie porównanie.
- A te malowanie to barwy wojenne. Oznacza, że jesteś na wojnie albo wyprawie wojennej. Albo na arenie. I, że zabijasz dla Khaina. Khain jest twoim patronem. - popatrzył na twarz nastolatki zastanawiając się nad czymś.

- Ale może jakbyśmy zrobili zawody to by na mnie zwrócił uwagę. Może by zaczął mówić - blondynka wzruszyła ramionami, uciekając wzrokiem gdzieś w bok - Jakby się skończyła arena to może by mi powiedział… albo gdzie cię potem szukać. Ty z nim mówisz… i umiem wojnę, dziadek mnie do niej szykował i uczył. Mogę trupić dla niego i zbierać czerwoną wodę. I tak to robię, a tak przynajmniej będzie z tego pożytek i się ucieszy - wzruszyła ramionami - Wolę wojnę niż spokój, bo wiem jak się zachowywać… a tak trzeba mówić słowami których nie umiem. Do ludzi których nie rozumiem. Myślisz że Khain by mnie chciał?

- Nie wiem. Trzeba by sprawdzić. Musiałabyś przejść próbę. Inicjację. Ale to wymaga przygotowań.
- mężczyzna w balii zastanawiał się na poważnie jak by mało to wyglądać. Chwilę szukał czegoś niewidzącym wzrokiem na ścianę aż wreszcie dał sobie spokój. - Dobra, chodźmy stąd bo się zimno zaczyna robić. - powiedział i lekko popchnął nastolatkę dając jej znać by wstała z niego i dała jemu wstać. Woda jeszcze nie była chłodna ale już wyraźnie nie była taka ciepła. No i wyglądała jak rozwodnione mleko od tej rozpuszczonej w niej farby jaka wcześniej miał na sobie Roger.

- A jak się to sprawdza? - ciekawe pytanie nastolatki zlało się w jedno z bulgotem wody, gdy wstała nagle i równie szybko wyskoczyła z wanny na mokrą podłogę, chociaż przy lądowaniu musiała oprzeć się o ścianę, bo świat jej wirował w głowie - Tą próbę. Mam z kimś walczyć? Utrupić go?

- Nie. Potem walczysz jak jest na to czas.
- odpowiedział podnoszący się z wody mężczyzna. Wyszedł na zachlapaną podłogę i sięgnął po wiszący ręcznik. - A na próbie musisz oczyścić umysł i serce no i być gotowym. Aż poczujesz coś. Co to różnie bo każdy ma inaczej. To trochę czasu i przygotowań zabiera. Zwykle jest zabawa na cały wieczór. Zwłaszcza jak nowych jest kilku. - wyjaśnił Roger wycierając się ręcznikiem.

Nastolatka słuchała go i przytakiwała, idąc chwiejnie do krzesła z ubraniami. Obraz się jej dwoił, w głowie kręciło. Było jej dziwnie, ale nagle o nic się nie martwiła, czując ciepło przelewające się żyłami i posmak procentów na podniebieniu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline