Birtimor stał, okryty zmrokiem, na skraju polany ze zdumieniem drapiąc się w głowę.
Czy to możliwe?
Adril i Altharis - nie ulegało wątpliwości. Hrabia pamiętał ich, jakby to wszystko wydarzyło się ledwie wczoraj. Po chwili od ściany lasu po drugiej stronie oderwał się potężny, drzewopodobny kształt. Jeden z elfów poruszył się nieco
Tan? Nie, przecież... Choć, kto wie. Bogowie, cóż za noc!
Birtimor w końcu nie wytrzymał i wyleciał zza drzew, lekkim łukiem nad ziemią wzlatując ku zebranej przy ognisku grupy.
- Przyjaciele! - krzyknął jowialnie, jak zwykle - Cóż za niezwykły los... Adril, Altharis, Tan...? - zwrócił się do każdego po kolei, śmiejąc się i zakręcając na palcu wąsa. Dalszy nudny żywot na zamku zdawał się mu już nie grozić...
__________________ Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft... |