Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2018, 22:40   #219
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Kenji podszedł powoli do Arabelli. Bardziej niż paladynką interesował się jednak małą istotą na jej głowie - Witaj, jestem Kenji, zaklinacz, wyznawca Desny. Mogę Ci jakoś pomóc? - spytał w niebiańskim.
Paladyn popatrzyła na Kenjego.
- Kenji my się… O cholera. - zawołała widząc stworka na głowie.

Wiedza:
Lajos (Religia) 10+5=15
Arija (Plany) 17+10=27

Lajos i Arija szybko zorientowali się w naturze “wróżki” fruwającej nad Arabel, kapłan rozpoznał w niej pomniejszą służkę bogini podróży, jak pamiętał azaty te służyły Deśnie jako osobiste wysłanniczki oraz towarzyski podróży dla jej kapłanów. Arija za to z książkową precyzją zaklasyfikowała ją do grupy pomniejszych azat nie szczególnie potężnych choć dysponujących pewną mocą w zakresie słabszej iluzji i uroków oraz leczenia. Jak też pamiętała ich muzyka potrafiła ulżyć strudzonym wędrowcom, sprawiając że odzyskiwali utracone siły na skutek podróży lub wysiłku. Inną charakterystyczną cechą była możliwość emitowania świętego blasku który potrafił zranić istoty nie oddane idei wolności i dobra. Choć ta osobniczka trochę różniła się od typowej przedstawicielki swej rasy. Poza dość tradycyjnym jaskrawym ubarwieniem motylich skrzydełek i włosów w tym przypadku zielonych, nosiła miniaturową i misternie wykonaną zbroje skórzaną a przy jej boku znajdwały się adekwatnego rozmiaru gwiezdne noże często noszone przez kler Desny. Na słowa Kenjiego obróciła się w jego stronę i podlatując trochę uniosła miniaturowy symbol w kształcie motyla z którego wydobył się srebrzysty blask a ich rany zaleczyły się, to już nie była typowa zdolność Lyrakien.

- Łaska Pieśni Sfer niech będzie z wami ! Zwą mnie Spivey wierna służka Desny, której łaska zaprowadziła was zapewne w te niestety ponure strony. Czy można wiedzieć co was tu sprowadza ? Mam nadzieję że nie tylko żądza przygód i bogactw… lub włamywania się do cudzych krypt. - powitała ich krótką przemową a przy ostatnim zdaniu posłała spojrzenie dezaprobaty w stronę Arabel.

-Jesteśmy tu z powodu naszej przyjaciółki. Podróżowaliśmy w te rejony, gdy straciła przytomność i wypowiedziała przepowiednię o “ptakach, które nie latają”. Podejrzewając, że przyczyną jej utraty przytomności może być to miejsce, przybyliśmy tu, szukając sposobu, by zdjąć z niej tę klątwę. Czy jest Ci coś wiadome w tej sprawie? - spytał Kenji.
- Przybyliśmy w pokoju. - zapewniła Hotarubi.
- I tak w ogóle to witamy. - rzekła Arabel zastanawiając co się działo z nią w ciągu ostatniej minuty...
Popatrzyła się na Arabel zastanawiając nad czymś po czym szepnęła do Kenjiego.
-Widzę że wasza druga przyjaciółka ma pewne “problemy”. - po tym kontynuowała już normalnym głosem wskazując na martwych ptakoludzi w bramie - Jeśli mowa o “ptakach, które nie latają” to chyba trafiliście we właściwe miejsce, choć wciąż nie wyjaśnia co tu robicie to miejsce jest daleko od głównego szlaku więc nie macie raczej powodu by podróżować w tym rejonie. No chyba że jesteście awanturnikami lub grabieżcami, po waszym popisie z kryptą uznałam was za szabrowników. Jak ci ostatni ulfeni co zapewne przypłynęli grabić lecz mieli pecha natknąć się na żmija morskiego, trochę mi ich szkoda wybił wszystkich choć chyba jedna kobieta przeżyła. No ale potem przyszły ptaszyska i zapewne zawlekli ich do swej spiżarni, biedaczka. Choć zapewne gdyby nie jaszczur to i tak spróbowali by się dostać do zamku, może nie daliby rady a może mieli tyle szczęścia co wy ?

Kenji kiwnął głową do wróżki, fakt, Arabella była… no cóż, Arabellą - Jak rozumiem nie wiesz nic o klątwie? - spytał z zawodem w głosie. Nie do końca wiedział co mógł zrobić by pomóc Ameiko, może zabicie kruków ją uzdrowiło, a może już taka zostanie? Przerażająca myśl.
Hotarubi trzymała paladynkę za rękę, bo miała wrażenie, że przyjaciółka czuje się bardzo niekomfortowo. Cóż… była mowa o ptakach.
- Nie mamy szczęścia, tylko bogowie najwyraźniej nam sprzyjają, widząc, że stajemy naprzeciw sił zła i tak dalej - rzekła Jestem Arabel Selarne, paladyn w służbie Serenae, Miło mi cię poznać Spivey. I chyba powinniśmy udać się ratować tamtą niewiastę, co nie Lajos? - zacisnęła swoją twardą dłoń na tej zgrabniutkiej należącej do Rubi. Czyżby biedaczka zmarzła?
Hotarubi uśmiechnęła się odwzajemniając uścisk. Po chwili by ukryć, że się czerwieni musiała puścić Arabelę. Pretekst miała dobry - przejrzenie sprzętu pozostałego po tych szkaradnych półograch.
- Niestety nic mi nie wiadomo o żadnej klątwie choć to miejsce i tak wyglądało na przeklęte gdy przybyłam tu ponad dekadę temu. A boża łaska na pewno wam się przyda, bo rzadko widuje się taką zbieraninę różnych stworów. Poza tymi ptaszyskami i półogrami widziałam jeszcze kilka innych stworów. Czasem widuję przerośniętego nietoperza latającego nad zamkiem, a po zmroku parę razy zdawało mi się że widzę sylwetki podobne do jaszczurów. Ale to może tylko moja wyobraźnia. Z tego co podsłuchałam od tych wracających z polowań, to na zamku rządzi niejaki Kikonu. Zawsze wspominali go z pewnym lękiem choć nigdy nie widziałam go na oczy chociaż… - tutaj Azata zaczęła się zastanawiać nad czymś po czym dodała - To znaczy parę razy zdarzyło mi się widzieć uskrzydloną postać na murach lub latającą nad placem zamkowym, choć nie wiem może mam zwidy. Raz widziałam coś co przypominało człowieka, a innym te tutaj ptaszyska tylko smuklejsze. No i ze skrzydłami. No, ale nie mam sokolego wzroku więc trudno powiedzieć… a może to harpia ? - zaczęła coś kontemplować po czym energicznie kręcić głową - Nie, nie, jestem pewna, że harpia. Pojawiła się dopiero parę miesięcy temu... Tak ! Choć też jakaś dziwna... Zwłaszcza w ostatnich tygodniach lata wieczorami nad ruinami osady. Wpierw myślałam, że to jakiś patrol lub że próbuje mnie dorwać. Ale to wygląda jak by fruwała bez celu. A może czegoś szuka, jak myślicie ? A jak chcecie ratować tą ulfenkę, to życzę wam powodzenia! To było parę dni temu, ale jeśli żyje, to prawdopodobnie będzie w lochach. Bo przecież każdy szanujący się zamek ma lochy. O! I tajne przejścia wy lubicie budować zamki z lochami i przejściami do ucieczki.
W czasie gdy Spivey się rozgadała Hotarubi mogła przyjrzeć się “łupom” - jesli tak można było je nazwać. Bliźniaki miały poza przepaskami biodrowymi, tylko włócznie i to raczej w średnim stanie. Za to przy Muthildzie znalazła ćwiekowaną skórznie oraz stalową rękawicę. Jednak to co najbardziej przykuło jej uwagę, to niewielki mieszek wypełniony złotymi monetami. Oraz cep - był co prawda już trochę zużyty i zabrudzony zaschłą krwią jak i tą należącą do paladynki. Jednak mimo wszystko broń była solidnie wykonana i nosiła nawet ozdobne grawerunki na rękojeści. Niewykluczone, że broń została “zdobyta” na jakimś awanturniku który nie miał tyle szczęścia co oni przy szturmie na to siedlisko potworów.
- Wygląda na to, że ogrowate rodzeństwo obrabowało jakiś łowców przygód. Z co najmniej obrabowali. - Hotarubi podzieliła się swoimi spostrzeżeniami odnośnie znalezisk. Swoje odczucia względem Azaty na razie zostawiła dla siebie. Liczyła, że nie tylko ona uważa Spivey za wariatkę. Czy raczej, że odsiadka nie była najlepsza dla stanu jej umysłu. Oby skutki uboczne były łatwo odwracalne.

- Hmmm… - Kenji się zamyślił - Droga Spivey, czy byłaś tu przetrzymywana wbrew własnej woli przez te potwory? Czy chcesz, żebyśmy CIę wyzwolili? Albo zrobili dla Ciebie cokolwiek innego? - spytał zaklinacz.
Arabel wzdrygnęła się. Nie lubiła ptaków, właściwie, to się ich bała i zaczynała pamiętać dlaczego.
- Ale nie przypominała sępa, bo są takie demony… do ptaków sępów podobne… - zapytała.
- Przetrzymywana ? Skąd taki pomysł ? No jak chcecie pomóc to możecie spróbować rozpędzić stwory które gnieżdżą się w tym zamku. Choć może zbyt wiele wymagam, bo mało ich nie jest choć nie są aż tak aktywne jak by się można było spodziewać widać ten cały Kikonu ich krótko trzyma, kto wie co może planować z taką zbieraniną. - Spivey znów się rozgadała po czym obróciła się w stronę paladynki - O przepraszam vrocka to bym raczej rozpoznała… no chyba że to był jakiś mały skarłowaciały albo coś. Raczej to było coś innego choć nie znam wszystkich demonów.
- Skarłowaciały Vroc! Takie są najgorsze/ - rzekła zaniepokojona paladyn Mamy dwa wyjścia, albo wracamy po Shalelu i innych i liczymy się z tym, że się tu umocnią, albo atakujemy teraz. Spivey, staniesz razem z nami przeciw tym abominacjom? - rzekła uroczyście paladyn.
- Hm… z jednej strony kończą mi się zaklęcia, z drugiej, jeśli nie oczyścimy zamku z potworów, to Aiko może się nie obudzić… nie wiem czy to rozsądne, ale może powinniśmy jeszcze przebadać ten zamek? Aiko jest ważna… - Kenji spróbował argumentować.
- Niech będzie, ja i tak walczę głównie mieczem. Ale przy większym zagrożeniu trzeba będzie uciec. Nie ma rady. - Hotarubi musiała przyznać mu rację.
Spivey rozejrzała się po pobojowisku tym tuż obok jak i na placu i bramie po czym odparła.
- Chyba radzicie sobie i bez mojej pomocy a poza tym pożytek ze mnie w bezpośrednim starciu raczej byłby niewielki. Choć mogę was wesprzeć swoją magią lub was uleczyć, gdy będziecie wracać. Jak to się mawia liczcie siły na zamiary, rozprawiliście się chyba ze wszystkimi strażnikami. A jeśli kończą wam się siły to nie powinniście ryzykować porażki. Gdy natkniecie się na tutejszego “włodarza”. Choć na wypadek gdyby chcieli się ufortyfikować możecie spróbować uszkodzić mechanizm bramy lub w inny sposób ich sabotować jak już tu jesteście.
- Może jednak zróbmy sobie odpoczynek? Ameiko chyba przetrwa ten jeden dzień, a zużyliśmy już prawie wszystkie nasze zasoby… - powiedział Kenji.
- Nie zawadzi im napsuć sprzętu, by mieć ułatwione - skwitowała kunoichi z mieczami w garści. Wychowanie wśród ninja wzywało zawsze gdy była mowa o sabotażu. - Wystarczy przeciąć parę linek, czy łańcuch. W każdym razie… znam się na takiej robocie… Czy wiesz cokolwiek o tym “włodarzu”?
- Poza tym co mówiłam to wiem niewiele, te ptaszyska też są dość krwiożerczą i szaloną rasą więc jeśli ktoś zdołał je sobie podporządkować siłą i terrorem to chyba powinno coś mówić z kim mamy do czynienia. Nigdy nie zapuszczałam się do zamku by nie ryzykować tego że zorientują się że tu jestem niech dalej wierzą że cmentarz jest nawiedzony przez upiora. W razie gdybyście potrzebowali pomocy to wiecie gdzie mnie szukać, choć nie wiadomo jak Kikonu zareaguje na waszą “wizytę”. - azata szybko odpowiedziała na pytanie wyraźnie niepocieszona że sama nie miała większej wiedzy o rezydentach zamku.

Hotarubi zajęła się majstrowaniem przy mechanizmach opuszczających kraty po parunastu minutach udało jej się zablokować mechanizmy tak by nie dało się już przy ich pomocy opuścić krat w głównej bramie zamku. Było też wątpliwe by któreś z ptaszysk znało się na inżynierii i zorientowało się w czym leży problem. Spivey towarzyszyła im do momentu aż minęli bramy cmentarne gdzie skierowała się do swego schronienia życząc im dobrej nocy i powodzenia w dalszych próbach odkrycia co było przyczyną stanu Ameiko.

~~*~~

W czasie powrotu do karawany nie napotkali na żadne nieprzyjemności za to natknęli się na Shalelu która wyraźnie prowadziła rozpoznanie terenu.
- Patrząc po was zgaduję że macie jakieś nowiny i spotkaliście coś na miejscu lub po drodze… chodźcie za mną. - elfka zaczęła ich prowadzić w stronę obozowiska przy okazji omijając parę dogodnych dróg, najwyraźniej nie tylko rozgladala sie po okolicy, ale też ją zabezpieczała na wszelki wypadek.
- Takiej organizacji należało się spodziewać po pani Shalelu. - dla namaszczenia swoich słów Hotarubi lekko skłoniła głowę.

Podczas ich nieobecności rozstawiono kilka namiotów a wozy zostały ustawione tak, by zapewnić osłonę obozującym na wypadek wizyty nieproszonych gości. Część ludzi wciąż krzątała się wykonując polecenia Sandru stojącego w pobliżu ogniska. Obok przy garnkach stała Sabina zajęta przygotowywaniem strawy.
Właściciel karawany widzą ich, dał znak by się zbliżyli po czym sam ruszył w ich stronę.
- I co ? Jakieś nowi w sprawie Ameiko lub samych ruin ? - zapytał gdy znaleźli odpowiednie miejsce na rozmowę.
- W zamku było trochę potworów, w tym wielkie, krukoidalne stworzenia. WIemy też na pewno, że w środku jest ich “szef”, ale mamy o nim mało informacji. Postanowiliśmy odpocząć, bo zużyliśmy już większość naszych zaklęć. Ameiko nie wybudziła się prawda? spytał Kenji.
- Tam są półwroki dowodzone przez vrocka i do tego były jakieś ogroludy i pająki, a do tego wróżkę, co opiekowała się cmentarzem Co u Ameiko.
- W po za tym trafiliśmy tam na Spivey… - Hotarubi nie mogła się pozbyć wrażenia, że Azata miała poluzowane parę klepek. I pytanie czy się same nastawią? Bo jak nie, to jak je ustawić z powrotem?
Sandru i Shalelu wysłuchali ich opowieści a na ich pytanie elfka spojrzała się na mężczyznę dając do zrozumienia po kim spodziewać się odpowiedzi.
- Na razie bez zmian ani się nie wybudziła ani też się jej nie pogorszyło, wygląda na to że zostaniemy tutaj trochę dłużej z “sąsiedztwem”, Koya wspomniała że Ameiko znów coś majaczyła gdy was nie było. Myślicie że możemy się spodziewać odwetu z ich strony po waszej wizycie w zamku ? Dobrze że zabezpieczyliśmy obóz na taką sposobność.
- Kto to jest Spivey ? - zapytała elfka przechylając głowę i czekając na odpowiedź.
- No i miejmy nadzieję że nie mamy do czynienia z prawdziwym demonem… lepiej nie wspominajcie o tym reszcie. - dodał Sandru wyraźnie nie chciał siać paniki wśród reszty podróżnych, mogli być skorzy do walki z lokalnymi paskudztwami ale nie koniecznie już z koszmarem z czeluści otchłani.
- Hmm, kiedyś słyszałam dziwaczne opowieści o kruko-człekach żyjących głęboko pod ziemią i atakujących wszystko co nie jest ich pobratymcem z zajadłością szaleńca ale by spotkać je na powierzchni ? Choć te historie były dość nieprawdopodobne ale z drugiej strony różne dziwne stworzenia można napotkać. - Shalelu zaczęła rozmyślać o ich spotkaniu a może mówić sama do siebie.
- Też słyszałem to jedne z tych dziwnych opowieści co można usłyszeć od awanturników na szlaku… a wiadomo skądś się muszą brać takie historie. Oby inne się też nie potwierdziły, dacie sobie radę czy będziecie potrzebować czyjejś pomocy podczas jutrzejszej wyprawy ? - szef karawany wolał się upewnić że są gotowi na kolejne wyzwania jakie niewątpliwie staną na ich drodze.

- Shalelu, może mogłabyś udać się z nami? Przydałby się nam jeszcze wojownik… Ale te potwory to napewno jakieś demony, są zbyt ptasie na niedemoność. - rzekła Arabel.
- Demony to przesada, ale trafiliśmy na dostatecznie dużo potworności - skwitowała Hotarubi prostując się wdzięcznie - I nadal może ich być w tym zamku więcej. Pomoc pani Shalelu byłaby dla wielkim zaszczytem - nie mogła się oprzeć pokusie by znów zobaczyć elfkę w akcji. Ta elegancja… Ta precyzja… Ta szybkość… Taniec wojowniczki na polu bitwy.
Kunoichi liczyła, że nie zaczęła się ślinić. Już i tak czuła, że do wnętrza jej ust przybywa płyn.

Kenji pokręcił głową, słysząc kolejną już “mądrość” Arabell. Postanowił jednak nie skomentować - Tak, to chyba dobry pomysł. Nie wiemy ile jeszcze potworów znajduje się w zamku, a trzeba się nimi jakoś zająć. Każda para rąk się przyda do pomocy… pod warunkiem, że Aiko będzie bezpieczna. - dodał.

Elfka wyraźnie zastanawiała się nad ich propozycją w końcu się odzywając.
- Jeśli uważacie że zagrożenie jest na tyle duże że potrzeba wam mojej pomocy to niech tak będzie, postaram się być gotowa skoro świt. Chyba że zmienicie zdanie.
- Cóż w końcu nie przybyliśmy tutaj obozować a zbadać te ruiny i dowiedzieć się czegoś o przeszłości rodziny Ameiko choć w jej obecnym stanie im szybciej dojdziemy do sedna sprawy tym lepiej. Samemu też mogę pomóc choć trochę czasu minęło od tego gdy byłem na prawdziwej wyprawie, chociaż reszta może zacząć się denerwować że pozostawiamy obóz bez doświadczonych obrońców. - dodał Sandru rozglądając się po obozowisku - Narazie tylko narzekali że okolica jest trochę ponura no i stan Ameiko trochę ich zmartwił, rozsądnie byłoby jednak nie ruszać wszystkimi siłami i zostawić kogoś na straży. Jednak o tym zdecydujemy później zapewne część z was chce zobaczyć co Ameiko prawda ?

Udali się do wozu podróżnego w którym znajdowała się Koya czuwająca nad wciąż nie reagującą na nic Ameiko. Staruszka była zajęta przygotowywaniem jakichś specyfików gdy się zjawili uraczyła ich uprzejmym uśmiechem.
- Widzę że wróciliście cali. Choć patrząc po śladach nie była to spokojna wyprawa. Z Ameiko bez zmian. Nie reaguje na bodźce, choć nie daje się napoić. Jednak też nie wygląda na to, by potrzebowała wody. To jakby jakaś siła próbowała ją zachować przy życiu w tym stanie. Nie wydaje mi się jednak by była to jakaś klątwa… bardziej przypomina nawiedzenie ?
Jak by na zawołanie nieprzytomna bardka otworzyła oczy wpatrując się intensywnie nieobecnym wzrokiem gdzieś w sklepienie wozu. Jakby dostrzegła tam coś niezwykle ważnego. Nabierając powietrza zaczęła coś szeptać w rodzimym języku. Równie nagle jej krótkie przebudzenie się zakończyło i ponownie zapadła w głęboki sen…
Kenji i Hotarubi zrozumieli co wyszeptała “Jeden skarb za dwiema pieczęciami w trzeciej krypcie.
- Co ona mówi? Chyba nie zapowiada, że będzie heroldem wielkiego przedwiecznego czy coś takiego? - Arabel uklękła obok Rubi naprzeciw przyjaciółki.
- Powiedziała, że “Jeden skarb za dwiema pieczęciami w trzeciej krypcie.” -Hotarubi starała się być jak najwierniejsza w cytowaniu wypowiedzi rodaczki - Jeśli to jakaś wizja, to może być cenna podpowiedź przy badaniu zamku. Oczywiście pod warunkiem, że to co nawiedza dostojną Ameiko nie chce nas wprowadzić w pułapkę.
- Hm… - Kenji się zastanowił - Za pierwszym razem ostrzegła nas przed potworami, może więc i teraz jest to dobra porada? Jak sądzicie?
- Gdzie są skarby tam są potwory, to nic nowego.
 
Rodryg jest offline