Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2018, 12:42   #260
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Esta


Obie kobiety dotarły w końcu do Ambulatorium, gdzie po chwilowym psioczeniu pod nosem pod ich adresem, zajęto się w końcu ręką Rhei… a po chwili i samą Estą. Jeden z Chulonów zauważył bowiem na jej włosach plamę brudu, spytał co się stało, ta opowiedziała, miejscowy był z kolei uparty, więc przemyto jej nieco tą część głowy, po czym odkryto, iż uderzenie o wnętrze zmywarki wywołało nie tylko guza, ale i doprowadziło do minimalnego pęknięcia skóry, a skoro Esta babrała się w brudzie… jej więc również przyszło nagłe stanie się pacjentką miejscowego konowała, choć jedynie na kilka minut.

Głowę przemyto, odkażono, czymś tam jeszcze popsikano. Chcieli jej nawet wyciąć włosy, żeby mieć lepszy wgląd na ranę, jednak jedno zabójcze spojrzenie poszkodowanej wystarczyło, żeby wybić im takie pomysły z głowy. Postawili na swoim jednak i tak w inny sposób… przeskanowano jej dodatkowo czaszkę, ukuto nawet w palec, pobierając próbkę krwi, a na końcu otrzymała suchą informację, że na następny dzień ma się stawić do kontroli, wtedy będzie wiadomo, czy doszło do jakiegoś zakażenia, czy nie.

Sama Rhea nie miała lepiej. Postawiono ją przed wyborem, który jak nic, tak naprawdę nie dawał jej wyboru. Albo otrzyma usztywnienie na rękę z pękniętą kością, a co za tym szło, nie będzie w 100% mogła wykonywać swoich obowiązków kuchennych, więc i będzie mniej zarabiać, lub nie zarobi wcale, jeśli Gzu ją wywali na przymusowy urlop… lub zdecyduje się na kurację Nanitami, która potrwa zaledwie kilka godzin, i wszystko będzie jak dawniej. Oprócz oczywiście pewnej sumki, która ubędzie z jej konta, w końcu nie ma nic za darmo.

A tak na marginesie, Rhea niech się zastanowi, czy może koleżankę zaskarżyć z tym całym wypadkiem. A to kurwa mać Chulony-Chuje!

Rhea z łezkami w oczach wpatrywała się w Estę, i w końcu wydukała, iż decyduje się na Nanity… została więc w Ambulatorium, a “B.B” ruszyła na powrót do kuchni…

***

Pomieszczenie 2 metry na 2. Białe, gładkie ściany, wysuwana z jednej z nich prycz, podobnie jak kibelek. Skromny posiłek 3 razy dziennie, światło gaszone bez żadnego ostrzeżenia na czas spania. Brak odwiedzin, strażników, kogokolwiek, po początkowym przesłuchaniu, jedynie kamera poza zasięgiem Esty Galimby, uważnie obserwująca jej każdy ruch. W razie jakichkolwiek kombinacji, awantur, czy nawet i prób samookaleczenia się, gaz usypiający.

21 dni do przybycia statku, i oddania jej w łapy Unii. Wtedy zaś będzie jeszcze gorzej, wtedy już nie będzie miała tak “miło”, albo ją stracą jako terrorystkę z RAW, albo zgnije w paskudnym więzieniu… albo w nim zginie od współwięźniów, bo w kaszę sobie dmuchać nie da.

21 dni i praktycznie będzie to koniec jej barwnego życia.

Pomieszczenie 2 metry na 2… a wszystko przez głupi, pieprzony, przedwczorajszy test krwi, przy opatrywaniu drobnej ranki. Szlag by trafił te zasrane Chulony…





Jimmy


Spotkanie z laseczkami ze statku “Cucumaria” było dla Tomiego tym, czego właśnie tak bardzo potrzebował. Koniec nudy, koniec sztywnych, wiecznych rutyn wykonywanych dzień w dzień, by być przydatnym trybikiem w maszynerii Chulonów. Być może i koniec z samymi Chulonami… znaczy się nie, żeby ich tu chciał wysadzić czy coś, jedynie może w końcu opuścić wśród mniejszych lub większych fajerwerków kolonię. Musiał to intensywnie przemyśleć.

A póki co, czekała naprawa tych cholernych drzwi z tą pyskatą rudą przy biurku.

***

Ledwie skończył swoją zmianę, udał się do apartamentu bez zbędnego włóczenia po drodze, czy i “zasiadywania się” w magazynie. Prysznic, zmiana ubioru i pomaszerował czym prędzej do baru, by spotkać się z panienkami… i chyba ta wizja, owego spotkania, przesłoniła mu wszystko inne. Alkohol był przecież podawany dopiero wieczorem. Fuck!.

No ale dziewczyny nie były wybredne… znaczy się były, ale i do tego pomysłowe. Kapitan szybko rzuciła pomysłem, by przenieść się na statek, tam mają wystarczająco procentów i przed nikim się odnośnie podsłuchów chować by nie trzeba. Argumenty te podparte były słodkimi uśmiechami obu, a do tego i dłonią Kapitan położoną na chwilę na dłoni Jimmiego… a więc na statek.

….

Trio pomaszerowało więc trzymając się pod rączki na “Fe…” znaczy się, “Cucumarię”, a tam prosto do kajuty kapitan. I to oczywiście z Tomim w środeczku, a raz nawet w trakcie spacerku czyjaś rączka zabłądziła na pośladek młodego mężczyzny. Zapowiadały się niezapomniane atrakcje?






Bix, Bullit, Night (Isabell, Rose)


Dave wraz z Rose udali się do kolonijnego Ambulatorium, by dowiedzieć się co z częścią załogi. I w sumie nie dowiedzieli się zbyt wiele… Isabell nadal operowano, samego Nighta nigdzie nie było, a “Młotek” był już niemal gotowy odnośnie zabiegu z Nanitami. Ten ostatni przy okazji po cichu nieco psioczył na miejscowe, “nudne wieszaki”, jak sobie nazwał Chulonów. Doc z kolei chwilowo go jeszcze nie uświadomił, iż poza Ambulatorium jest równie cholernie nudno, no ale mniejsza z tym.

….

Wkrótce zjawił się Nightfall, z masą prezentów dla operowanej. A więc miał skurczybyk jakieś przejawy ludzkich uczuć, i był nastawiony do całej sprawy optymistycznie… oficjalnie zaś potwierdzono to kwadrans później. Operacja na Isabell miała się ku końcowi, a wszystko było w jak najlepszym porządku. Jeszcze może ze 30 minut i będzie ją mógł zobaczyć, czy i czekać przy jej łóżku, aż się obudzi.

~

Bullit w tym czasie wrócił z Rose na pokład statku, gdzie naturalną drogą rzeczy, szybko znalazł się przy Vis… która panienkę North delikatnie spławiła. Darakanka jak zwykle przy czymś grzebała w warsztacie, kręcąc przy tym nieświadomie(czy aby na pewno?) tyłeczkiem i ogonkiem w stronę Doca.

Gdy w końcu przekonał ją do przerwy, by coś zjadła, napiła się, odpoczęła, dziewczyna troszkę bardziej nerwowa niż zwykle, usiadła na jego kolanach, po czym wyraźnie przez chwilę o czymś myślała. Wszystko z kolei maskowała miłym uśmieszkiem, choć ogonek zdradzaj jej prawdziwe uczucia, wijąc się dosyć energicznie za jej plecami.
- Słuchaj, ja chciałam o czymś porozmawiać... - Szepnęła Vis, zakładając ręce na kark mężczyzny.





Fenn


Ledwie na statku zjawiła się Leena i Becky, Valarian od razu dał długą na zwiedzanie kolonii. Siedział wystarczająco długo w tym pudle, podczas gdy inni sobie spacerowali, teraz więc była jego kolej. Vis się nie przejmował, dziewczyna i tak nie chciała nigdzie iść bez Doca, oczekując jego powrotu na “Fenixa”, a zresztą, jak sama wspomniała, nie lubiła zbyt tłocznych miejsc… więc jej strata, co tam.

Nie minęło więcej niż pół godziny, gdy Fenn poczuł się mocno rozczarowany. Całe te miejsce było cholernie nudne i sztywne, przypominając jemu bardziej jakąś cholerną bazę wojskową, niż cywilną placówkę. Chuloni trzymali tu wszystkich za mordy, a na każdym kroku postępowano zgodnie z regulaminem.

Keetar żadnym tam turystą kurde nie był, więc szybko znudziło go spacerowanie po kolonii i oglądanie niby to jakiś ciekawych miejsc. Rozrywek samych w sobie wielkich to tu nie było praktycznie żadnych: automaty, stół bilardowy, czy i VR też mieli na “Fenixie”. Bary były z kolei zamknięte do wieczora, no a przecież nie będzie się szlajał po jakiś sklepach i zbierał jakiś pamiątek?? No chyba, że mógłby zjeść coś ciekawego w jednej z kantyn, ponoć serwowali tu też normalne żarcie dla kilku ras...

- Identyfikator proszę - Odezwał się nagle jakiś umundurowany Chulon, w jednym z korytarzy kolonii, do Fenna.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline