Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2018, 11:57   #160
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post wspólny sune+Marrrt

Phandalin
Święto Plonów, noc


Joris legł na posłaniu wyczerpany. Patrzył w sufit i nie do końca dowierzał co się właściwie wydarzyło. Serce nadal mu waliło, a w żyłach pulsowała krew w rytmie przygrywanej przez niezłomnych trubadurów pieśni.
Ruda tańczy jak szalona, krzyczy piszczy to jest ona…
Nie do końca ogarniał co się właśnie wydarzyło. I czy wydarzyło się naprawdę. A może mu się śniło. Może i jego spryskała jakaś substancja w studni i siedział w jej wnętrzu majacząc… Bo niemożliwym przecież było by jego Rika… O bogowie. O takim ogniu nawet mało który bard umie napisać…
Tak. Joris mistrzem sztuki miłosnej nie był. Choć braki w tej dziedzinie z powodzeniem nadrabiał kondycją i instynktem, którego Tancerka mu nie poskąpiła. Ale to co z nim zrobiła Torikha Melune… O bogowie…
Wymacał antałek przewrócony w trakcie tego co tu zaszło i z błogością pociągnął tego co w nim zostało. A potem objął opartą o jego tors półelfkę, podał jej alkohol i westchnął głęboko.
- Chciałem go kryć - zaczął bawiąc się jej włosami - No wiesz. Tyle razem przeszliśmy i w ogóle. A teraz… teraz nie wiem czy dobrze zrobiłem, że im powiedziałem, że to Marduk ma pierścień. Nie odda go przecież Marvowi i Shavriemu. To jasne. Jak go znam, to zwyczajnie będzie chciał ich zabić jak złodziei.
Westchnął choć w jego głosie dało się raczej błogość niż troskę usłyszeć.

Selunitka leżała spolegliwie i w milczeniu, niczym trusia jaką zwykle bywała za dnia, przetwarzając całą sytuację już po fakcie. Miała nadzieję, że nie dała porwać się za bardzo swojemu temperamentowi i nie nadwyrężyła ukochanego… zanadto, bo na wszystkie świętości, nie spodziewała się go ujrzeć w progu gospodarstwa. Już miała kłaść się spać, już prawie była w łóżku gdy usłyszała pukanie do drzwi, a kiedy je otworzyła oczom nie mogła uwierzyć, że Joris do niej przyszedł.
Jakby sama Świetlista Panienka przyprowadziła go do niej za rękę!
Oczywiście wpierw zdążyła się przerazić, że pewniakiem ktoś umierał, nogę złamał, kark zwichrował i posłano myśliwego po ratunek, ale gdy tylko upewniła się, że całe miasteczko ma się w porządku i koniec świata nie nadchodzi, a mężczyzna przyszedł do niej jako DO NIEJ, jej serce mocniej zabiło i… i po prostu rzuciła się na niego bez żadnych zahamowań.
Dziewczyna drgnęła słysząc nagle wyznanie w mroku pokoju, podziękowała za trunek, którego dość już dzisiaj spiła, głównie podczas uciech ze swoim kochankiem.
KOCHANKIEM! Ach! Jak to dumnie brzmi!
Po czym zastanowiła się nad odpowiedzią. Cały ten Marduk… powinien wleźć za drowami do Podmroku i już stamtąd nie wyleźć. Nie powinna tak myśleć, ale do jasnej anielki dlaczego musieli o nim rozmawiać w takiej chwili?!
- Jest porywczy i zadufany w sobie… a granie innym na nerwach ma opanowane w mistrzowskim stopniu, myślę jednak, że stać go przynajmniej na wysłuchanie co będą mieli do powiedzenia ludzie przez ciebie poleceni. Rozumiesz o co mi chodzi? Nie zaatakuje ich od razu jeśli będzie wiedział, że posłał ich Joris, myśliwy z Phandalin. Ponadto… ten pierścień już dawno może nie być w jego posiadaniu i odeśle ich z kwitkiem. Problemem będzie jednak cierpliwość Sharviego i Marva wystawiona na ciężką próbę… oraz ewentualne zlecenie… pomszczenia Hamuna Kosta.
Bardzo się postarał by się nie uśmiechnąć. Niechęć Riki do Marduka w jakiś sposób była uspokajająca. Matula niby zawsze powtarzała, że kto się czubi ten się lubi i przez to zawsze widział w elfie rywala, ale mimo to… to on był z Torikhą tutaj. A Marduk mógł teraz co najwyżej wzrok nacieszyć gołymi pająkami.
- Shavri nie jest płatnym siepaczem. Marv… nie wiem. Ciężko go rozgryźć… Ale źle mu
spod tych rudych kudłów nie patrzy. Nie najęliby się do tego… - zamyślił się - Chyba masz rację. Znowu. Niepotrzebnie sobie i tobie tym głowę zawracam.
Przewrócił się na bok i spojrzał jej w oczy i pogładził dłonią po policzku, szyi i niżej...
- A jeszcze miesiąc temu było tu tak spokojnie, co? A teraz smoki, bogacze z południa, chore ogry, zjawy w opałach, wężoludzie…
Jego ręka ostatecznie dotarła do jej dłoni, prześlizgując się po zgrubieniu jakie zostawił niegdyś powróz. Wiedział już, że kiedyś była niewolnicą. Choć jakoś sobie tego nie wyobrażał, by można zabronić człekowi samemu za siebie decydować.
- Widziałem jak spojrzałaś wtedy na tego służącego… Też usługiwałaś takim innym Tressendarom?

To prawda… miesiąc temu, nawet dwa, kiedy styrana podróżą kapłanka przybyła do miasteczka które nawet nie na wszystkich mapach widniało jako zaludnione, nie podejrzewała, że tak szybko rozrośnie się i zacznie tętnić własnym życiem, tak samo jak i ona sama.
Lecz tam mieszkał rolnik, pojawiało się i zasiane pole, tak jak i do rozrastającej mieściny, naciągały nowe istoty i problemy z nimi związane, jednakże to Tressendarowie zdawali się najbardziej niepokoić myśli półelfki.
- Ta cała sprawa z majątkiem, a teraz pierścieniem… jest jakaś dziwna - stwierdziła nagle, rumieniąc się gdy mężczyzna musnął opuszkami jej niechlubną przeszłość.
Pokręciła szybko głową porzucając temat nieszczęsnego zlecenia.
- Po raz pierwszy, sprzedano mnie młodo… gdy nauczyłam się chodzić i nieskładnie mówić, pracowałam fizycznie, a gdy nie dawałam sobie rady spotykała mnie kara… nigdy nie widziałam… mojego… nigdy ich nie spotkałam, nie wiem jacy byli.
Jakoś tak instynktownie przytulił ją mocniej. Kary go nie raziły. Ileż kijów ojciec złamał na jego plecach to się policzyć nie da. A i żalu o to jakoś nie miał. Ale tak w ogóle ich nie znać? Westchnął cicho.
- A jak się z tego wyrwałaś?
- Za trzecim razem trafiłam do dobrego domu. Byłam służką opiekującą się starą kobietą, która była bardzo bogobojna, więc zabierałam ją do klasztoru Selune, by mogła spędzać czas w ogrodzie rozmawiając z kapłanami na tematy życia i śmierci - wyjaśniła z niejakim trudem Torikha, choć starała się udawać dzielną, a na pewno pogodną.
- To wtedy pierwszy raz spotkałam Świetlistą Panienkę - dodała już cieplej. - Gdy przyszedł czas na Aishwarę al Melune, jej ostatnim rozkazem było, bym pracowała dla kleru jako pomoc domowa. Poprostu przepisała mnie im w spadku. Po kilku latach robienia prania i ścierania kurzy oraz pielenia ogródka, przeorowie zorientowali się, że wcale nie jestem taka głupia i dzika na jaką wyglądam i zaczęli mnie nauczać, a później wyzwolili, gdy ukończyłam pozytywnie wszystkie testy.
- Zatem - uśmiechnął się po czym zmrużył szlemowsko oczy i nachylił się nad półelfką - Selune musie mieć wobec ciebie jakiś plan. Ale ja też mam i tak łatwo Cię Świetlistej Pani nie odstąpię…
Co rzekłszy myśliwy z jakąś nową werwą zaczął ją skubać, obcałowywać i pieścić sycąc zmysły jej bliskością.

Dziewczyna zachichotała niczym psotliwy chochlik, błądząc dłonią po umięśnionej ręce ukochanego, coraz pewniej zjeżdżając na jego lędźwie i niżej. Nadstawiała policzki i szyję pod drobne pieszczoty, sama zostawiając drobne całusy w zamian. Nie odezwała się, bo i nie potrafiła znaleźć słów, którymi mogłaby wyrazić swoje uczucia, ale i tak Joris wiedział, że teraz gdy w końcu, w mniejszym lub większym stopniu, opowiedziała swoją historię, zrobiło jej się lżej na sercu i to o tyle, że już udem ładowała mu się na biodro. Cóż… może jednak miała w sobie coś z dzikuski, przynajmniej w alkowie.


Gdy festyn dobiegł końca i wszyscy ci, którzy nie zdołali udać się do swoich domów zalegli na trawie, ławach i stołach wokoło prowizorycznej sceny, a myśliwy, chcąc czy nie, musiał umknąć przez okno niczym złodziejaszek. Tori zatrzymała go wychylając się przez parapet, by pocałować go na pożegnanie, po czym rzekła coś wyjątkowo nietypowego jak na takie okoliczności.
- Oni nie są z Południa…
A gdy dostrzegła w przebłyskach Selune wyraz zdziwienia na jego twarzy, spoważniała nieco wyjaśniając:
- Tressendarowie. Oni nie są z Południa. Starają się na takich wyglądać, próbują się na nich kreować… ale… - Tu półelfka wskazała swoje szpiczaste ucho i uśmiechnęła się wyjątkowo złowrogo. - …ja ‘słyszę’ ich słodką tajemnicę…


 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 08-02-2018 o 14:20.
Sayane jest offline