Przechodząc przez bramę Bree Myrtle rozglądała się ciekawsko, nigdy nie sądziła że znajdzie się w takim miejscu. Same budynki w Bree wydały się jej cudaczne. spiczaste dachy i ogromne okna a nie mówiąc o ich wielkości.
Dodatkowo wszędzie kręcili się zabiegani ludzie i krasnoludy, kilku z nich o mało co nie staranowało osoby młodej hobbitki. Zresztą Myrtel nie spodziewała się że w jednym tylko miasteczku będzie mieszkało tylu ludzi... jeśli to było tylko niewielki przygraniczne miasteczko, to ilu musiało zamieszkiwać królestwa na zachodzie? A same krasnoludy... Myrtle wydali się lekko ponurzy, jakby ciągle zajęci byli czymś niezwykle ważnym, zresztą nawet tutejsze hobbity wydawały się różnić od tych które zamieszkiwały zielone Shire.
Przekroczywszy próg karczmy, o dźwięcznej nazwie ,,Pod Rozbrykanym Kucykiem'' Myrtel uśmiechnęła się, mimo że nie czuła zapachu jedzenia z powodu kataru który dokuczał jej od pamiętnej nocy w dziczy to i tak cieszyła ją myśl o suchym łóżku, świeżej pościeli i odświeżającej kąpieli.
Zasiadając do stołu już odświeżana, a na pewno bardzo rozglądała się ciekawie po budynku karczmy. Na wieści o krasnoludzi Myrtle zmarszczyła lekko brwi, zdziwiona że ma do nich dołączyć jeszcze jakiś krasnolud z południa na którego najwyraźniej czekał czarodziej. Po jakimś czasie czarodziej zaczynał się niecierpliwić, a krasnolud dalej nie było widać. Co gorsza Myrtek także zaczęła się niecierpliwić - lekko speszona Myrtle odezwała się do czarodziej. -Być może ktoś z jego ziomków wie gdzie mógł zaginąć? Zresztą jak można zapomnieć o obiedzie?
__________________ ''Zima to nieprzyjemny czas dla jeży, dlatego idziemy spać'' |