Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2018, 20:14   #118
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Lucyna
Byłaś martwa. To było pewne jak to, że nigdy nie zrobiłaś sobie własnoręcznie śniadania. Nie za bardzo wiedziałaś, co ze sobą zrobić, po kilku minutach poczułaś popadanie w obłęd, ponieważ wszędzie było czarno, zmysły nie wyczuwały czegokolwiek, a do tego nagle złapała Cię chcica na jakiś fikuśny koktajl z palemką.

Zasadniczo nawet nie znałaś na tyle potężnej magii, aby zacząć kombinować, chyba, że wyczarowanie upośledzonego mopsa z origami miałoby w czymś pomóc. Cóż…to teraz jednak masz dobrze przewalone.

Obłęd nie postępował jakoś nazbyt gwałtownie, więc nawet nie miałabyś się czym pochwalić w ewentualnej autobiografii, więc pozostało Ci jedynie czekać na jakąś pomoc. A jeśli by nie nadeszła? Cóż, w końcu uda Ci się skombinować tego drinka, bo jesteś kobietą, więc należy Ci się, BO TAK!

I wtedy zaczęło Cię jakby…zasysać. O w mordę! To był efekt powrotu do świata materialnego, przy czym zaczęło Cię wszystko boleć sto diabli. Tyle, ile przeczytałaś w czasopismach dla czarodziejów-nastolatek, zdołałaś skojarzyć, że takie właśnie powinny być efekty przywracania do żywota doczesnego. Czerń wokół zaczęła robić się szara, wyginało Cię na lewo i prawo, do środka i na zewnątrz. Proces był nieprzyjemny z powodu przymusu upakowania Twojej spieprzonej technicznie duszy w spieprzoną technicznie materię realnego świata. Pragnęłaś tylko jednego – aby nie upakowało Cię w jakiś przedmiot typu kibel setnika na jakimś zadupiu.

I nagle wszystko jebło zyliardem kolorów, dzwięków, niestety także i zapachów! Ojesu, aż rzygłaś se prosto za cholewki nowych butów. O w mordę, i to jakich…Coś nieco się chyba pokiełbasiło przy tym przywracaniu do życia.

Przez chwilę Twoje zmysły zachowywały się, jakby przed chwilą wróciły z tygodniowego chlania w obskurnej spelunie na pograniczach dość w miarę cywilizowanego świata. Po kilku sekundach mózg zaczął wracać do swojego standardowego stanu skupienia i bezmyślnego układania faktów podług swej własnej nie logiki. Wspaniale. Ooo. Partridge. Ooo. Trzyma Cię za rękę. Ooo, jesteście w krasnoludzkiej kopalni, a za plecami słyszysz, jak krasnoludy na szybko urządzają pogrzeb zakopując jednego ze swoich w kamiennej posadzce. Co jak co, ale oni zawsze mieli przy sobie przynajmniej po kilofie i materiałach wybuchowych, więc sprawnie grzebali poległych i ewentualnie siebie w skalnym rumowisku.

I rzygłaś Partridge’owi pod nogi.

- Piiiikkk! – Panzernik Bogdan wesoło Cię powitał, a potem pokazał, że chce krakersa z boczkiem. Na ciepło, ale raz, raz!


Partridge
Skończyłeś odczytywać runy, gdy coś zaczęło się dziać! Serio, musisz chyba pójść na jakiś szyki kurs magii dla (t)opornych. Taki talent nie może się marnować, biorąc pod uwagę, że marnował się w każdym przypadku…Nieeee, w sumie nie było nawet co marnować. No dobra, umiałeś strzelać łuku, a najlepiej to z ucha, gdy dwie dzierlatki-lesbijki obok Ciebie plotkowały na temat ich łóżkowych wybryków.

Ręka Lucyny (Pokój Dwuosobowy z Nią) zaczęła drżeć w Twej schetanej życiem dłoni. Początkowo myślałeś, jako wybitny pod-adept sztuk tajemnych, że to efekt wyczerpania magicznych baterii, którymi była zasilana, ale i tym razem jednak się myliłeś. Drżenie stopniowo się nasilało, po dodatkowej chwili dłoń zaczęła się jarzyć jasnym światłem. A jeszcze po chwili światło zaczęło z niej spływać i widziałeś, jak formuje się w kształt ciała. Ah, czyżbyś w końcu został obdarowany za swe chwalebne wyczyny bojowe, ewentualnie bejowe, seksualną niewolnicą?! Jeszcze chwila i zobaczysz, kim zostałeś obdarowany. Oby tylko nie jakąś koślawą Babuszka Dżaggą, bo inaczej popełnisz harakiri Bogdanem, który w sumie i pewnie nie miałby nic przeciwko, biorąc pod uwagę, że już kilkukrotnie minęła jego pora karmienia czaszkami poległych wrogów.

I światło znikło.

O, Lucyna. Chyba ma większe cycki niż ostatnio. I strój taki jakiś inny. Bardziej dopasowany do stanu jakościowego jej psychiki i umysłu.

Trzymałeś ją za rękę. Szybko zacząłeś się zastanawiać czy to jakieś faux pas, ale w sumie to była do niedawna Twoja ręka własnościowa, więc miałeś prawo ją trzymać…Ejjjj, w sumie doszedłeś do wniosku, że nie odrzuciłeś tego kawałka martwego mięsa, gdy coś zaczęło się z nią dziać! Zatem mężniejszej i bohaterniejszej! Witajcie etosy, salwy honorowe z wyrzutni ziemniaków, wiece, pochody na cześć elfiego herosa! Z drugiej strony chciałbyś mieć nową parę skarpet, bo te powoli coraz trudniej zakładać…


Zbysław
Mag ma zawsze jedno zadanie! Nie wiesz, jakie, ale na pewno ma. Śledziłeś od jakiegoś czasu tę pokrętną dwójkę, do której dotarł potem jakiś kolejny mag. W międzyczasie wilki zajumały Ci flachę zacnie podłego spirytu z przemytu, gobliny złamały laskę, ale w ramach akcji humanitarnej skleiły ją przeterminowanym Żywicpolem, a na końcu ledwo uniknąłeś śmierdzi pod stertą gruzu. Uf, dzień, jak co dzień, ale za to jaki ekscytujący. Nie to co gnicie przez prawie trzy kwadranse w ciężkiej depresji po utracie ukochanej, bez której życie miało tyle sensu co liczenie kart podczas gry w wojnę z sąsiadem socjopatą na ciężkich psychotropach. Lubisz w sumie swoje życie. Fakt, że capi Ci spod pach, bo za darmo to nawet w świńskim korycie nie pozwalają Ci się umyć, a wory pod oczami niedługo sięgną Twoich genitaliów, jednakże odczuwasz życie, a to wspaniała rzecz. Taki z Ciebie o, mag optymista z dość sporymi długami u przemytników odpadów spożywczych.

No, do tego byłeś świadkiem zmartwychwstania autonomicznego. Ta czarodziejka wróciła do życia, co czyni ją pierwszą taką w historii. Czytałeś o tym zjawisku w jakimś czasopiśmie pornograficznym, które na sto numerów wrzucało jakiś półstronicowy artykuł o potężnej magii nekromanckiej. Niestety, ale tata zużył to czasopismo, przez co nie miałeś szans na umieszczenie artykułu w swoim nerdowskim segregatorku. Szok, szok, szok i zajebiście…no.

Cóż, aby nie tracić czasu podszedłeś do tej Twójki…o, czarodziejka ma nawet zgrabny tyłek i fajne cycki…i bez owijania w bawełnę przywitałeś się.

- Uszpachlowanko. Jestem Czarnonogi, Zbysław Czarnonogi. Dla znajomych Zbysław – przycisnąłeś ramiona do tułowia, aby nie poczuli się jak pasażerowie porannego trollejbusa. – Yyy, no…co słychać? Pogoda taka sobie, co? Hy…he…uhm…macie coś do jedzenia? Może być nawet zgniła cegła. A tak w ogóle to jestem magiem, jak widać…chyba, prawda?

Asz, cholera, Twoje umiejętności interpersonalne stały na poziomie głazu narzutowego, który wleciał komuś przez strzechę do siennika. A może trzeba było powiedzieć, że dla znajomych „Zbysiu”? W sumie to brzmi bardziej przyjacielsko, tak…no…kumpelsko. W sumie oni też wyglądają jak dzikie łachy, więc po co taki Luwr czy inny Wersalkę tu robić. Dobra, trudno, może okażą się swoi i potem przyjdzie jakieś chlanie na krechę oraz gadanie o skakaniu za sobą w ogień lub po kolejną parszywą flachę.

I olśnienie! Już wiesz! Mag ma zawsze jedno zadanie – ma być! Bo jest was tylu, że to chyba nie ma innego sensu. Ah, ta parszywa nutka egzystencjalizmu z odrobiną zgniłego koziego sera z sosem baleronowym. Oj, jadłbyś.

Partridge, Lucyna, Zbysiu
Podbiły do Was nagle ze trzy kompanie krasnoludów. Osz, karyple były tak dociążone rynsztunkiem i opancerzeniem, że rzeczywistość zaczęła się lekko wyginać. Jeden, najistotniej capiący gorzałą – zatem w stopniu minimum sierżanta – podszedł i konkretnie obadał Waszą zgrają mglistym spojrzeniem, które zdecydowanie mówiło „Dość…dość tej trzeźwości”.
- Dopry coś tam. Proszę nie wysiąchadź brni. Staszy sierszant Dumgar Dumgarowicz Jewoll. JA wisę, sze wy so umagicznieni, a my poszebujemy kilku takich do pomosy. Zechsiesie pastwo sss nami? A poniewas wisę, sze wy chsesie stont wyjśdź, to po pomocy pomożemy wyjśdź na powiesznię. Dosze? – Wziął wdech. – A jach nie to was wypiedolimy do stutni bes dna, dopsze? Ale spochojnie, my nie so gobhliny tylcho uszciwe obywatele kopalniani. A, i my wam dorzuco po artefankcie, takim porzondnym, a i sam se bedziecie mogli wybrać.

Jak to było? Żysie to szucha wyboru?

Zbysław
Osz kurwa! Pierwsze w życiu zlecenie na umagicznianie! Asz chypa sam zaszniesz tak smiesznie muwic jak ten sierszant Duporowić. O!!! Do tego dochorzysz błendy ortochraficzne! Kosmos. Jusz kochasz te druszyne! Muszo cię przyjonć, bo jach nie, to depresja w ch…
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 02-02-2018 o 20:28.
Bergan jest offline