Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2018, 23:25   #28
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Willie zaczął się śmiać, kiedy wielki prosiak uciekł, ciągnąc za sobą sznur Alatara. Trochę to trwało, zanim się uspokoił, a kiedy już tak się stało, to każde spojrzenie na przyjaciela powodowało kolejne parsknięcia śmiechem.
- Hildi, no już przestań się boczyć! Chyba się starzejesz, bo kiedyś to pewnie byś zdołał powstrzymać tę małą świnkę. Coś podejrzewam, że po prostu skapciałeś, siedząc non stop w swojej norce.

W “Złotym Okoniu” Williego wciąż nie opuszczał dobry humor. Wciąż chichrał się pod nosem z obolałego Hildiego i nie omieszkał opowiedzieć o przygodach z Nytusiem wszystkim zebranym w karczmie.

Z lekkim żalem żegnał się ze “Złotym Okoniem”, bo tamtejsze piwo bardzo mu posmakowało, ale zew nadchodzącej przygody jednak ostatecznie bardziej go skusił. Wskoczył na swojego kuca w doskonałym nastroju.
- Zdecydowanie jeszcze będziemy musieli tu wrócić! Tak dobrego piwa to dawno nie piłem! Żałuj, Hildi, żeś nie spróbował!

I o ile przez całą drogę humor mu wciąż dopisywał, to stracił go wraz z pierwszymi kroplami deszczu. Podróżowanie w słońcu i z pełnym brzuchem było fascynujące, ale wizja jazdy w przemoczonym do ostatniej nitki odzieniu wydawała się być co najmniej nieprzyjemna.

Najchętniej zawróciłby do ciepłego Okonia, pokrzepił się piwkiem i ruszył w dalszą podróż z samego rana, jednak gdy tylko usłyszał słowa swojego przyjaciela, od razu odzyskał ducha przygody.
- Jedziemy dalej, nie ma co tracić czasu! - powiedział entuzjastycznie, chociaż niepewnie spoglądał na coraz bardziej zachmurzone niebo.

Kiedy rozpadało się już tak całkowicie, chyba po raz pierwszy od wyjazdu z Shire, Willie nie odezwał się ani słowem. Jechał na kucyku z ponurą miną i marzył o powrocie do Okonia, żałując swoich głupich słów.

***

- Czyż tu nie jest wspaniale? - Willie szturchnął łokciem Hildiego, kiedy przekroczyli bramę Bree.
Willibald odzyskał swój dobry humor razem z nastaniem nowego dnia i pierwszym śniadaniem. Wyraził nawet swój zawód, że nie będzie im dane bliżej przyjrzeć się Kurhanom, bo na pewno czekałyby ich tam wspaniałe przygody.

Natomiast Bree zrobiło na nim ogromne wrażenie. Podziwiał wszędzie krzątających się dużych ludzi, krasnoludy i hobbitów.
- Hej, szkoda, że nie ma tu nigdzie elfów. Chciałbym ich kiedyś zobaczyć! - podzielił się z pozostałymi.

W “Rozbrykanym Kucyku” Willie zamówił duży kufel piwa, a kiedy go otrzymał niemalże oniemiał z zachwytu. Niemalże, bo bardzo szybko odzyskał rezon i znów zaczął nadawać, jakie to Bree jest wspaniałe.
- Jedzenie też jest świetne, choć nie tak dobre jak u nas w Shire. Ale nie ma co narzekać, brzuchy trzeba napełnić - mówił, wcinając obiad i popijając już drugim kuflem tutejszego piwa.

- No, zgadzam się z Mirt! Nie wiem jak tak można zapominać o obiedzie!

Potem spojrzał na Hildiego i uśmiechnął się łobuzersko.
- Racja, przyjacielu, ale kłopoty to nasza specjalność! Alatarze, może wy poczekacie w karczmie, a my z Hildim pójdziemy poszukać tego szanownego krasnoluda, na którego wszyscy czekamy? Tylko bądź tak dobry i chociaż opisz nam go, albo imię podaj.
 
Pan Elf jest offline