Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2018, 21:38   #119
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Agnese poprowadziła Alessandra na galerię i wyjrzała z niej, czy nadal na sali są wampirzyce. Były. Chciała je pokazać mężczyźnie. Zaś sługa Alessio oczywiście poszedł za nimi.
- Chciałbym, żebyście tam poszli. Udało mi się co nieco wywąchać. Możliwe, że tam jest jedna z moich plemienniczek, których poszukujemy.
- Tak zrobimy, tylko chciałam wam kogoś pokazać
. - Agnese stanęła daleko od balustrady, po tym jak upewniła się, że kobiety nadal tam są. - Jeśli się przyjrzycie są tam dwie bogato wystrojone damy. Dama w złotym diademie to księżna Mediolanu, Eusebia Nuccio, obok niej stoi córka księżnej, to ta, której piersi zaraz wypadną z dekoltu… Fabina Contucci.
- Niezła
- przyznał Alessi - ale chyba bym się obawiał takiej kobiety - markiz tylko się skrzywił, jednak właściwie on uznawał Agnese za najpiękniejszą, najseksowniejszą, najzgrabniejszą oraz żadne tam księżne czy ich córki nie robiły na nim jakiegokolwiek wrażenia.
- Chciałam byście byli w stanie je rozpoznać i na nie uważali. - Agnese uśmiechnęła się do swoich towarzyszy. Podeszła bliziutko do nich, jednak tak by nadal nie było jej widać.- Podejrzewam, że kardynał jest ghulem Fabiny. - dodała bardzo cicho.
- Spryciula - uznał Alessio. - To dlatego kardynał siedział tak cicho. Skoro nie wtrącał się chyba do niczego, poddani księżnej także się nim nie interesowali. Obecna zaś uczta to wobec tego rzeczywiście jedynie przykrywka. Pomyśleć, z pół tysiąca sproszonych gości, żeby swobodnie spotkały się dwie wampirzyce. Świat oszalał - uznał.
- Obawiam się, że tak ja je rozpoznałam, one też mogą podejrzewać że jestem tym kim jestem. - Agnese skrzywiła się. - Więc prawdopodobnie będą na nas uważać. Bądź wobec tego ostrożny Alessio, dobrze?
- Mnie nie rozpoznają, ale tak, będę ostrożny. Kiedy ruszycie tam do prywatnych komnat, spróbuję się czegoś dowiedzieć. Właściwie nic nie powinno się tam dziać i nic nie róbcie, nawet jak zobaczylibyście faerie. Jakieś przedstawienie wam pokażą
- stwierdził.
- Czekam na sygnał od człowieka księżnej. - Zerknęła na faerie.
- Ten grajek, który udaje człowieka? - uśmiechnął się Alessio. - Jest niezły. Posiada jakiś przedmiot lub moc, które ukrywają jego wampirzą naturę, jednak widzę go nawet przez te sprytne blokady.
Wampirzyca wyszczerzyła się do faerie.
- Mam nadzieję, że tylko ty. - Agnese mrugnęła do niego i szepnęła wprost do ucha markiza. - To ten pstrokaty brunet, przewodzący obecnie kapeli. Gdzieś powinna się jeszcze kręcić jego ghulica, ale nie widziałam jej.
Ucałowała policzek Alessandra. Najchętniej też dałaby sobie tutaj wymiętosić suknię, ale miała kilka innych obowiązków.
- To co? Idziemy panowie?

Wyruszyli więc, znaczy Alessandro z nią, zaś Alessio,wedle swoich słów, po prostu poszedł myszkować. Ciekawe było, iż jej teoretyczny współpracownik, mianowicie bard assassin Girolamo di Melferino gdzieś zniknął. Czyżby robił już swoją krecią robotę? Dostrzegła też jak Pazzi nie przejmując się ostro dobierają się do wynajętych dziwek, poza tym który właśnie zwalił się pod stół. Widocznie właśnie ostro sobie chlapnął. Tak czy siak para narzeczonych ruszyła. Agnese dostrzegła, że spośród pewnie pół tysiąca bawiących się mniej więcej co dziesiąty szedł wraz z nią. Oczywiście jedni ruszyli trochę szybciej, inni wolniej, jeszcze inni pozostali nieco, tak jak Colonna i Contarini. Tak czy siak wszyscy w rezultacie byli prowadzeni do dyskretnych drzwi z boku. Służący oraz żołnierze przy drzwiach musieli być poinformowani, kto może wejść, kto zaś nie. Zdarzali się bowiem biesiadnicy odsyłani sprawnie, lecz bez najmniejszego zawahania.

Tygrys, tygrys w puszczach nocy
Świeci blaskiem pełnym mocy.
Czyj wzrok, czyja dłoń przelała
Grozę tę w symetrię ciała?

Dalej był już korytarz, przepięknie zdobiony, oświetlony kandelabrami, prowadzący nieco w lewo, potem zaś kolejnymi schodami mocno do dołu. Słuch wampirzycy odbierał, że za kolejnymi drzwiami są jakieś rozmowy, okrzyki podnieconych ludzi, śmiechy oraz jakby prawdopodobnie powarkiwania. Dziwnie. Przynajmniej dopóki nie weszli za owe drzwi. Tam bowiem znaleźli się na arenie, dokładniej zaś na specjalnym otoku dla widzów kilka metrów ponad samą areną. Stanęli tam wraz z grupa widzów, którzy właśnie nadeszli.

Trochę stracili widowiska, bowiem walka się już zaczęła. Na placyku poniżej stała młoda, niemal naga kobieta. Trzymała w dłoni krótką włócznię, w drugiej zaś morgenstern. Przeciwko niej zaś biegały trzy pobudzone tygrysy. Czy można wyobrazić sobie groźniejszy widok? Wampirzyca pewnie widziała niejeden, ale nawet dla niej trzy potężne zwierzęta mogłyby stanowić problem, co dopiero dla człowieka. Jednak wydawało się, że kobieta na arenie nie boi się. Oczywiście, bacznie obserwuje poczynania, lecz raczej na zasadzie przygotowania do własnej walki. Jakby sama była zwierzęciem, bardzo czujnym. Była stosunkowo młoda oraz wydawała się, biorąc pod uwagę jej ruchy, silna, zręczna oraz doświadczona. Jakby ni raz stawała na tym polu walcząc przeciwko stworom.
- Przepraszam państwa, może chcecie postawić na którąś ze stron? - nagle przy nich pojawił się mały, śliski człowieczek mający fałszywy uśmieszek. - Mimi, Lena i Gryzak są twarde. Co państwo na to. Stawka od 10iu dukatów - wymienił potężna kwotę, ale jak było słychać, niektórzy stawiali więcej.

Wampirzyca uważnie przyjrzała się kobiecie sprawdzając czy to nie jedna z faerie. Po chwili wyostrzyła też zmysły by sprawdzić jej aurę. Niewątliwie ghulica, na co wskazywały bledsze fragmenty aury. Jakby chmurki wśród badanego krajobrazu. Ponadto spośród innych barw szło wyróżnić jasny błękit, biel oraz srebro.
- Dziękujemy, nie jesteśmy zainteresowani - zbył tymczasem natrętnego obstawiacza markiz. Szczególnie widząc, iż narzeczona w ogóle na tamtego nie zwraca uwagi.
- Ależ szlachetni państwo, wszyscy szanujący się państwo stawiają. Im więcej, tym bardziej udowadniają swoją szlachetność - wyjaśniał tamten używając argumentu nie do zbicia. Jednak chyba przeholował, gdyż markiz po prostu się wkurzył. Gnojek poddał pod wątpliwość pozycję oraz charakter narzeczonej, zaś on sam także wywodził się w bardzo długiej linii krwi. Stanowczo więc nie życzył sobie durnych sugestii. Stojąc obok Agnese złapał tamtego za wszarz, przyciągnął go do barierki i wkurzony wysyczał.
- Słuchaj, czy ty chcesz patrzeć na te igrzyska, czy chcesz wziąć udział w tych igrzyskach - przyciągnął go tak mocno, że jeden ruch i mógłby go po prostu wywalić przez barierkę na środek areny.
Agnese uśmiechnęła się.
-Spokojnie mój drogi on nie starał się ciebie obrazić… chyba po prostu jest głupi. - Skupiła wzrok na ofierze Alessandra. Wolała troszkę to załagodzić jednak miała tu coś do zrobienia. - 100 dukatów na kobietę i wynoś się.
- A nie na tygrysy
… - chciał jeszcze coś dodać, ale chyba spojrzał na markiza hamując się. - Tak pani, setka na kobietę - wybył do innych. Wampirzyca zresztą dostrzegła, że wśród ludzi przemyka się kilkoro takich jak on kombinatorów.

Tymczasem młoda kobieta stała przygotowana. Jakiś tygrys próbował zajść ją od tyłu, kolejny od przodu, zaś jeszcze następny trzymał się na razie daleko za znajdującym się na środku słupem. Chwilowo nie był niebezpieczny, lecz pozostałe ewidentnie szykowały się.


Kobieta stojąca do tej pory nieruchomo, gwałtownie przystąpiła sama do działania. Błyskawicznie skoczyła do przodu zaskakując zwierzę, które po nieruchomym przeciwniku nie spodziewało się niczego innego. Morgensztern potężnym ciosem zadzwonił po czaszce kocura, zaś włócznia trafiła go prosto w nos czyniąc z niego miazgę. Trzasnęła prosto w najbardziej bolesne dla zwierzęcia miejsce. Gwałtowne ryknięcie bólu, odskok przerażonego zwierzaka, który wyrwał do tyłu i zaczął się tarzać w piasku, podrywając co chwilę oraz co chwilę rzucając na ściany, jakby całkowicie utracił zdolność rozeznania co jest co. Potem znowu padał oraz ryczał głośno. Jednak dziewczyna nie zwlekała. Zaraz po trafieniu przedniego tygrysa, gwałtownie zakręciła morgensternem na całej długości waląc z najmocniejszego obrotu zwierzę po zaskoczonym pysku. Nawet sama siła pędzącego błyskawicznie oręża wystarczyłaby, żeby powalić bawołu, co zaś dopiero tak przygotowanej, przystosowanej do walki broni. Trafiony drapieżnik poleciał na boczną ścianę areny, tam zaś gwałtownie odskoczyła kobieta po prostu ubijając go włócznią. Prosty, szybki, konkretny cios, potem zaś odpowiedni odskok, ażeby nie narazić się na przypadkowe trafienie pazurami. Potem ruszyła spokojnie na pozostała dwójkę, jakby niczym innym nie zajmowała się podczas własnej kariery.

Piękna wampirzyca przypatrywała się wnikliwie. Dziewczyna musiała być nie tylko dobrą wojowniczką, ale też znała słabe strony przeciwników. Wiedziała doskonale, gdzie powinna uderzyć. Miała też siłę, zręczność oraz ładną sylwetkę podkreśloną prawie nagością, bowiem jedynie biodra oraz cekiny na sutkach okrywały jej smukłe ciało. Agnese chwyciła markiza pod ramię i delikatnie gładziła jego dłoń uspokajająco. Przyglądała się walce z zainteresowaniem. Sama zastanawiając się co by zrobiła. Cóż… szkoda że to czyjeś maleństwo, chętnie sama by sobie taką zdobyła, chociaż. Zastanawiała się jak poradziłaby sobie Gilla. Dostrzegała nawet pewne podobieństwo między kobietami, ale ewidentnie jej ghulica była bardziej skrytobójcą. Cieszyła się, że jest to elegancka walka a nie po prostu rzeź na niewinnej dziewczynie.

Walcząca kobieta nie bawiła się i przez to poznać było profesjonalistkę. Starała się podchodzić tak, żeby szalejący, zdezorientowany zwierz odcinał ją od tego trzeciego. Poczekała aż skoczy i odpadnie od ściany odsłaniając swój bok. Dokładnie tam trafiła go ostra włócznia. Ponownie dziewczyna odskoczyła oraz skupiła się już na tym, który pozostał. Zwierzak był przestraszony, wyczuł, że inni osobnicy jego gatunku padli oraz nie wiedział, jak to możliwe. wycofywał się, szukał innego potężnego drapieżnika, ale dostrzegł jedynie człowieka. Ryknął wściekle rzucając się do przodu oraz dokonując gwałtownego susa. Kobieta niespodziewanie uczyniła to samo. Rzuciła się do przodu oraz skoczyła niczym tygrys, tylko poniżej. Mgnienie oka! Kiedy podczas lotu od dołu wbiła mu głęboko włócznię, która już pozostała wewnątrz. Zwierz leciał także, jednak wampirzyca swoim okiem dojrzała, że nagle ze sprężystego stworzenia przez powietrze pędziła jedynie bezwładna kupa mięśni. Kobieta zakończyła przewrotem stając na nogach, zaś tygrys padł prawdopodobnie już całkowicie ubity. Poruszał jeszcze trochę łapami, jednak to było wszystko. Dziewczyna chwileczkę stała, zanim calkiem nie przestał się ruszać. Wtedy dopiero podeszła, wydobyła włócznię, później stając przed publicznością skłoniła się.
- Bravissimo! - krzyknął ktoś.
Inni także głosno wyrażali swoja aprobatę, na arenę poleciały sakiewki i niewielkie precjoza mające stanowić wyraz uwielbienia dla zwycięskiej gladiatorki.
- Ciekawe… - Wampirzyca przyglądała się kobiecie, a gdy ich oczy spotkały się na chwilę uśmiechnęła się, zsunęła z dłoni jeden z ozdobnych pierścieni, które nosiła oprócz sygnetu i pierścionka zaręczynowego i rzuciła go ghulicy.


Dziewczyna kłaniała się, zaś kilka młodych dzieci, hm, jakichś dziesięcio-jedenastoletnich wbiegło na arenę zbierając wszystkie dary do niewielkich koszyków. Były ubrane w białe, krótkie tuniki sięgające połowy ud, zawieszone na lewym ramieniu. Zarówno dziewczynki, jak chłopcy. Widać doskonale było, iż pod nimi nic nie mają. Weszło też kilku potężnie zbudowanych mężczyzn, którzy wiązali za łapy powalone stworzenia oraz wynosili, natomiast zaraz za nimi kolejni czyścili pozostałości walki. Kobieta dalej kłaniała się dumnie, potem zaś wraz z resztą opuściła arenę.
 
Kelly jest offline