Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2018, 10:02   #158
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Thyri wtoczył się na powrót do nieco dusznego pomieszczenia karczmy. Szybko wypatrzył Toma, siedzącego przy jednej z bocznych ław i obgryzającego paznokcie. Młody człowiek rzucał wokół spanikowane spojrzenia, i Thyri postanowił wyposażyć przed rozmową. Z dwoma kuflami przysiadł się do młodzieńca.
- Hm, hm, napijcież się, młody człowieku, w taki dzień jak ten trzeba, własne nerwy ukoić a i zmarłego krewnego przy kufelku powspominać. Jestem Thyri z Esgaroth.
Kufel włożył w dłonie Toma i stuknął swoim.
- Widać, żeś człek dobry i wuj dla was wiele znaczył.
- Oh dziekuję za piwo i poznać miło, Tom Heatherton. Ano wuj mi zmarł i na cmentarzu żem zobaczył ducha. Gapił się prosto na mnie. Małożem nie omdlał! Eh... - otarł pot z czoła. - A potem, nastepne co wiem, to już drzwi do karczmy otwieram, alem szybko biegł. Strach to skrzydeł prawdziwie dodaje... - był nieco zawstydzony okazałą słabością.
- Duch napędzić strachu może… a to wuj się wam zmarły pokazał? - podpytał Thyri, usta mocząc w swoim piwie.
- No nie… wuj był mniejszy… Kurde, a ten duch to wielki był! Szaroskóry normalnie i taki ogromny, to się nie spodziewałem, że one takie duże. Ze dziesięć stóp, albo i lepiej mierzył choć jakiś taki zgięty był, jakoby się czaił na mnie, czy coś... - mówił z przejęciem. - A capiło od niego zgniłym mięchem! - skrzywił się.
Na to krasnolud lekko się przykrztusił, bo opis nijak nie pasował do ducha. Przystawał za to jak ulał do czego innego...
- W ziemi grzebał. I w cale mnie nie gonił! Pewnie wciąż tam gdzieś jest!
Tego Thyri właśnie obawiał się najbardziej. Że problem nie rozwiał się, jak uprzejmym duchom przystoi. I jednocześnie ulgę poczuł i zdziwienie, że mniemany duch nie przerwał swych zajęć, by przekąsić Tomowym gnatem.
- A wy to się z wujem rozstać nie mogliście, toć pogrzeb skończył dawno się – rzucił niezobowiązująco. - Czy czego innego na cmentarzu szukaliście?
- Ano wstyd się przyznać. - rzekł niechętnie i ciszej. - Poszedłem na cmentarz wykopać mego wuja…
- Wstyd poniekąd – rzekł surowo Thyri. - Po co zmarłym spokój mącić?
- Wiesz, chciałem odkopać... - zaczał Tom zmieszany. - .. bo wuj był poszukiwaczem skarbów kiedyś, no i zawsze miał pieniądze, kiedy potrzebował.
- Skarb? - czy Thyriego zaświeciły się jak drogie kamienie.
- Ano Timeas miał mapę co drogę wskazywała do ukrytego skarbu. Musi schowanym być w okolicy Bree, bo wuj chodził tam, gdy potrzeba była.
- I nic spadkobiercy swemu nie zostawił, wzmianki żadnej?
- Mapy nie było w rzeczach wuja, ani w domu wcale. Przeto myślę, że wziął ją do grobu. Temu wykopać chciałem... Nie zostawił rodzinie mapy, to ona chyba musi być schowana w wielce niebezpiecznym miejscu i wuj chciał chronić nas, tak myślę. Wziąłem łopatę i poszedłem na cmentarz. Duch mnie ukarał za próbę bezczeszczenia grobu. - powiedział poważnie. - Ty panie nie wyglądasz na takiego, co to boi się duchów. Pomógłbyś mi, to zatrzymać możesz wszystko, no trzy kwarty może i żebyś mnie jeszcze ochronił przed krwistymi ślepiami ducha, aby mnie nie nawiedzał! Pójdzmy do grobu, jeśli się zgadzasz, mapę znajdźmy, a ja ci się przydam panie krasnoludzie, bo tylko ja umiem wuja znaki tajemne i wskazówki odgadywać. - pokiwał z przekonaniem głową.
Co do tego ostatniego to krasnolud miał poważne wątpliwości.
I może i by nawet się zgodził, bo skarb nęcił i wołał, nawet jeśli był jeno mrzonką. Już otwierał usta do odpowiedzi, gdy nagle jak piorun kulisty do karczmy wtargnęła panna Hildegarda, i szpadlem poczęła Tomowi nad głową wymachiwać. Ściągnęła na siebie uwagę całej karczmy, toteż Thyri cichutko opuścił stolik. W drzwiach dostrzegł Olgrapha i ruszył w jego stronę, a coś dziwnego działo się z jego twarzą, ściągniętą w obawie. Złapał starszego krasnoluda za przedramię i z zaciśniętymi w sznurek ustami wypchnął na powrót z karczmy.
- Troll – wyszeptał w języku khazadów, gdy już nikt się nie przysłuchiwał. - Na cmentarzu, nie duch, a troll… tak blisko domów. Gdzie elfka?[/i]
 
Asenat jest offline