Thyri wtoczył się na powrót do nieco dusznego pomieszczenia karczmy. Szybko wypatrzył Toma, siedzącego przy jednej z bocznych ław i obgryzającego paznokcie. Młody człowiek rzucał wokół spanikowane spojrzenia, i Thyri postanowił wyposażyć przed rozmową. Z dwoma kuflami przysiadł się do młodzieńca.
- Hm, hm, napijcież się, młody człowieku, w taki dzień jak ten trzeba, własne nerwy ukoić a i zmarłego krewnego przy kufelku powspominać. Jestem Thyri z Esgaroth.
Kufel włożył w dłonie Toma i stuknął swoim.
- Widać, żeś człek dobry i wuj dla was wiele znaczył.
- Oh dziekuję za piwo i poznać miło, Tom Heatherton. Ano wuj mi zmarł i na cmentarzu żem zobaczył ducha. Gapił się prosto na mnie. Małożem nie omdlał! Eh... - otarł pot z czoła. - A potem, nastepne co wiem, to już drzwi do karczmy otwieram, alem szybko biegł. Strach to skrzydeł prawdziwie dodaje... - był nieco zawstydzony okazałą słabością.
- Duch napędzić strachu może… a to wuj się wam zmarły pokazał? - podpytał Thyri, usta mocząc w swoim piwie.
- No nie… wuj był mniejszy… Kurde, a ten duch to wielki był! Szaroskóry normalnie i taki ogromny, to się nie spodziewałem, że one takie duże. Ze dziesięć stóp, albo i lepiej mierzył choć jakiś taki zgięty był, jakoby się czaił na mnie, czy coś... - mówił z przejęciem. - A capiło od niego zgniłym mięchem! - skrzywił się.
Na to krasnolud lekko się przykrztusił, bo opis nijak nie pasował do ducha. Przystawał za to jak ulał do czego innego...
- W ziemi grzebał. I w cale mnie nie gonił! Pewnie wciąż tam gdzieś jest!
Tego Thyri właśnie obawiał się najbardziej. Że problem nie rozwiał się, jak uprzejmym duchom przystoi. I jednocześnie ulgę poczuł i zdziwienie, że mniemany duch nie przerwał swych zajęć, by przekąsić Tomowym gnatem.
- A wy to się z wujem rozstać nie mogliście, toć pogrzeb skończył dawno się – rzucił niezobowiązująco. - Czy czego innego na cmentarzu szukaliście?
- Ano wstyd się przyznać. - rzekł niechętnie i ciszej. - Poszedłem na cmentarz wykopać mego wuja…
- Wstyd poniekąd – rzekł surowo Thyri. - Po co zmarłym spokój mącić?
- Wiesz, chciałem odkopać... - zaczał Tom zmieszany. - .. bo wuj był poszukiwaczem skarbów kiedyś, no i zawsze miał pieniądze, kiedy potrzebował.
- Skarb? - czy Thyriego zaświeciły się jak drogie kamienie.
- Ano Timeas miał mapę co drogę wskazywała do ukrytego skarbu. Musi schowanym być w okolicy Bree, bo wuj chodził tam, gdy potrzeba była.
- I nic spadkobiercy swemu nie zostawił, wzmianki żadnej?
- Mapy nie było w rzeczach wuja, ani w domu wcale. Przeto myślę, że wziął ją do grobu. Temu wykopać chciałem... Nie zostawił rodzinie mapy, to ona chyba musi być schowana w wielce niebezpiecznym miejscu i wuj chciał chronić nas, tak myślę. Wziąłem łopatę i poszedłem na cmentarz. Duch mnie ukarał za próbę bezczeszczenia grobu. - powiedział poważnie. - Ty panie nie wyglądasz na takiego, co to boi się duchów. Pomógłbyś mi, to zatrzymać możesz wszystko, no trzy kwarty może i żebyś mnie jeszcze ochronił przed krwistymi ślepiami ducha, aby mnie nie nawiedzał! Pójdzmy do grobu, jeśli się zgadzasz, mapę znajdźmy, a ja ci się przydam panie krasnoludzie, bo tylko ja umiem wuja znaki tajemne i wskazówki odgadywać. - pokiwał z przekonaniem głową.
Co do tego ostatniego to krasnolud miał poważne wątpliwości.
I może i by nawet się zgodził, bo skarb nęcił i wołał, nawet jeśli był jeno mrzonką. Już otwierał usta do odpowiedzi, gdy nagle jak piorun kulisty do karczmy wtargnęła panna Hildegarda, i szpadlem poczęła Tomowi nad głową wymachiwać. Ściągnęła na siebie uwagę całej karczmy, toteż Thyri cichutko opuścił stolik. W drzwiach dostrzegł Olgrapha i ruszył w jego stronę, a coś dziwnego działo się z jego twarzą, ściągniętą w obawie. Złapał starszego krasnoluda za przedramię i z zaciśniętymi w sznurek ustami wypchnął na powrót z karczmy.
- Troll – wyszeptał w języku khazadów, gdy już nikt się nie przysłuchiwał. - Na cmentarzu, nie duch, a troll… tak blisko domów. Gdzie elfka?[/i]