Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2018, 21:07   #25
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Retrospekcja - w podróży przed Bazą Jeden (Erick i Arthur)

Po wymaganym i regenerującym postoju ekspedycja ruszyła w dalszą drogę. Czekały ich kolejne godziny marszu, a nie mogli już dłużej zwlekać z powodu zbliżającego się wieczora.
Erick zajął swoje standardowe miejsce w kolumnie, nie wypuszczając uchwytu broni z ręki. Rozglądał się uważnie, jakby prześladowany jakimś przeczuciem. Co jakiś czas zerkał również na Jaqueline, jednak ta, nawet jeśli odwzajemniała jego spojrzenie, nie nawiązywała dłuższego kontaktu. Widać było, iż coś ją trapiło. Legionista zakładał, że rozmyślała ciągle o stworzeniu, które spotkała w krzakach. Niewątpliwie wiązała z nim jakieś nadzieje. Zapewne chciała odkryć jego sekrety, poznać lepiej jego gatunek i niespotykane zdolności telepatyczne. Niestety zwierz uciekł i w pojedynkę nie miała możliwości go odnaleźć. O ile sam tego nie będzie chciał.

Flanigan mruknął coś pod nosem i przyśpieszył kroku. Niby przypadkowo zrównał się z maszerującym Arthurem. Przez moment szedł obok niego w milczeniu, jednak w końcu odezwał się przyciszonym głosem.
- Chorąży… chciałbym ci zdać raport z tego, co widziałem na postoju.
- Laseczka niczego sobie, ale szparki nie musisz mi opisywać, kilka w życiu widziałem, wiem o co chodzi. - Poklepał po ramieniu kolegę. Arthur szedł przez dłuższy czas w ciszy żując źdźbło trawy. Był zadowolony z bezkonfliktowego marszu, nikt też nie zgłosił żadnych kontaktów z nieprzyjacielem lub potencjalnym zagrożeniem. Oby tak dalej, spokojny i beztroski marsz, bez zmartwień i smutków, że coś inteligentnego ich szpieguje lub rozsadzi im głowy zaklęciem lub telepatią. - To fajne ma pośladki? - zagaił zaciekawiony.
Erick westchnął na zaczepki przełożonego i pokręcił głową.
- Blondi, nie czas na żarty. Białowłosa nawiązała kontakt z obcym, kiedy siedziała w tych krzakach - odparł kapral i przyjrzał się Arthurowi w oczekiwaniu na jego reakcję.
- Konował, ale wymyśliłeś nazwę na swojego małego! Ha, dobre! Muszę zapamiętać! - Arthur wciąż beztroski i próbujący nie przywoływać gorszych myśli ratował swój spokój głupimi żartami.
- Chorąży Higginson, melduję, że cywil Summer nawiązała kontakt z obcą formą życia tego świata - Erick był nieustępliwy, zasłaniając profesjonalizmem narastającą irytację.
- I kiedy chciała podzielić się takimi wieściami? Gdzie jest ta forma kapralu, załapaliście? Prowadź mnie! To elfka? Krasnoludka? Harpia? Co tak stoisz? Prowadź człowieku! - Arthur odżył chwilowo napędzany myślą, że forma może być atrakcyjna.

- Ciszej - mruknął kapral, unosząc dłoń. - Nie chcemy chyba wprowadzać paniki? - rzucił, ukradkiem rozglądając się na boki.
- I nie, nie była to żadna forma życia, którą moglibyście wyruchać. Chociaż… Nie, kurwa lepiej nie - odparł na pytanie przełożonego, krzywiąc się lekko. Widać było, że Flanigan nie podzielał fascynacji Arthura.
- To był… kot, taki jak u nas. Tylko miał skrzydła, a do tego… porozumiewał się z nami za pomocą, jak to powiedziała Summer, telepatii czy chuj go wie.
Arthur stanął w miejscu i się lekko zawiesił jak komputer. Po chwili odzyskał tok myślenia.
- Chcesz mi powiedzieć, że nawiązała kontakt z latającymi kotami Friggi? Hmmm, powinny być z definicji przyjazne nie? - Wypowiedział swoje przemyślenia trochę na głos. Spojrzał na Konowała z tępym wyrazem twarzy po czym zastanowił się trochę dłużej.
- Dobra, mniejsza o to. Pokaż mi gdzie to było i najlepiej o niczym nie myśl, to nie wyczują naszych myśli!
- Nie wiem, kim są kurwa te całe Friggi i boję się o to zapytać - mruknął Erick, pocierając czoło. - Nie było wrogo nastawione, wręcz przeciwnie. Bało się nas. Z tego, co zdołałem z niego wyciągnąć, jego właściciel, którego nazywał mistrzem, był swego rodzaju… czarodziejem - na ostatnie stwierdzenie Legionista skrzywił się jeszcze bardziej.
Arthur zatrzymał ich obu i spojrzał na przyjaciela po raz pierwszy z wyrazem troski.
- Kot ci powiedział, że ma mistrza, czarodzieja? - Chorąży wiedział, że sam często pierdolił głupoty powiązane z fantastyką czy mangą, ale żeby było to zakaźne?
Erick, złapał towarzysza za rękaw i pociągnął go dalej, nie chcąc zatrzymywać kolumny, a tym bardziej wzbudzać podejrzeń.
- Tak, do cholery, właśnie tak mi powiedział. No… przekazał myślami. Podobno ten cały jego mistrz został zaatakowany przez sługi… jak tej było… Nieumarłej Pani. Wiem, że to brzmi niedorzecznie i sam nie dawałem temu wiary. - Kapral zgromił Arthura spojrzeniem, jakby zirytowany tym, że ten bierze go za idiotę.
- W każdym razie po całym tym ataku kot zgubił swojego mistrza i zabłądził. Znalazła go właśnie nasza lingwistka i nawiązała z nim kontakt. Chciała go zbadać, czy co tam jajogłowi robią, ale obawiała się z nim pokazać na polanie. Dlatego właśnie mnie tam zaciągnęła, bym mógł za nią poręczyć. Problem w tym, że sierściuch spierdolił, jak zrozumiał, że te nasze badania mogą wcale nie być przyjemne.

- Jak przeczytał Twoje napalone myśli to nie dziwie się, że spieprzył. - Arthur przyłożył rękę do czoła kolegi, spojrzał mu w oczy.
- Wiesz, że nie musisz mi sprzedawać bajek i tak zaakceptowałbym twój gust w kobietach, chociaż słaby. - Arthur spojrzał w stronę królowej lodu i się wzdrygnął kiwając lekko na boki głową.
- Dobra… Kotek nawiał, nie było sprawy! Nikt nie zginął i nikt nie zaliczył! Ruszamy w dalszą drogę! Z całej historii jest jeden dobry morał, mamy potwierdzenie, że są tu nieumarli i będę mógł cię wskrzesić jako zombi! Następnym razem złap sierściucha zamiast się obmacywać w krzakach!
Arthur ruszył z powrotem na przód chcąc jeszcze szybciej dostarczyć stadko do celu. Do końca nie wiedział czy to hormony u kaprala spowodowały wizję, czy może stracił kondycje i miał majaki od marszu. Jeśli to co gada było prawdą to… Mało go to obchodziło, nie przybył tu głaskać zwierzaki. Chyba, że nieumarła laska była sexy i kot by do niej zaprowadził.
Erick westchnął przeciągle i przeczesał palcami włosy.
- Odmaszerować, kapralu - powiedział do siebie pod nosem i zwolnił kroku, by zająć swoje poprzednie miejsce w kolumnie.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline