Wątek: Rycerska Rzecz
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2007, 12:55   #3
Hammen
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
Bent zmierzył przeciwnika wzrokiem. „Rzezimieszek jakich wielu na tych trasach” pomyślał mrużąc oczy. Mnich ścisnął mocniej „Świętego karzyciela”, po czym wycelował jeden z końców drąga w przeciwnika. Uśmiech nie mógł zejść z jego pulchnej twarzy nawet w tak, zdawałoby się poważnej sytuacji.

Stali tak przez dobrą chwilę w ciszy, którą co pewien czas przerywały pojedyncze jęknięcia muła. Bent był człowiekiem niskim, dość tęgim, o pucołowatej twarzy, z oczyma przypominającymi dwa wesołe, zielone paciorki. Kruczoczarne włosy poprzecinane gdzieniegdzie pojedynczymi srebrnymi, chował pod brązowym, zakonnym kapturem.

Mnich prychnął. Nastąpiła chwila ciszy, po czym wydał z siebie gardłowy chichot, który po chwili przerodził się w szczery śmiech. Drąg w dłoniach Benta począł drżeć, jak ciało istoty, które opuszcza życie. Mężczyzna dopiero po chwili opanował się, kierując broń ku ziemi. Nie uśmiechało mu się starcie z człowiekiem z południa. Mnich wolał pokojowe rozwiązania, gdyż nie zmuszały one do wysiłku fizycznego, którego Bent szczerze nie znosił. Jeszcze chwilę przyglądał się Andre, przenosząc wzrok z jego twarzy na ostrze noża i z powrotem.

- Chyba nie sądzisz, wędrowcze, że dojdzie tu do rękoczynów- zaczął pewnym głosem- Takim waszmościom nie przystoi bić się jak jakieś szczeniaki na środku drogi- kontynuował z lekka się uśmiechając- Tym bardziej nie chce mi się wierzyć, iż byłbyś zdolny podnieść swoją rękę na osobę duchowną, taką jak wielmożny brat Bent z Nikąd!- ostatnie słowa niemalże wykrzyczał.- Jestem przekonany, że uda Ci się dotrzeć do celu podróży bez pomocy mojego szlachetnego wierzchowca. Wielki Powracający z pewnością nagrodzi twoje poświęcenie, w ostatnim dniu naszego nędznego żywota. Jego kapłani muszą podróżować w komforcie. To jest zrozumiałe, nieprawdaż?- Bent nie dał możliwości na odpowiedz mężczyźnie, tylko po chwili spożytkowanej na głębszy oddech kontynuował.- Trzeba Ci pamiętać, iż napadanie podróżnych, w szczególności tych, którzy służą Powracającemu!- w tym momencie kaptur osunął się na twarz mnicha, który niemal popluł się z ekspresją wypowiadając ostatnie słowa. Aż dziwne, że muł wytrzymywał te wszystkie dynamiczne ruchy i gesty, jakie Bent wykonywał mówiąc do Andre. Jednym ruchem ręki zdjął nakrycie z głowy. Przez chwilę marszczył brwi, najprawdopodobniej zastanawiając się nad tym na czym skończył natchnioną przemowę.

- Powtarzam, w szczególności tym którzy służą Powracającemu, grozi wiecznymi męczarniami po śmierci! Dlatego słuchaj mych rad synu. Słuchaj ich i czyń dobrze, abyś w przyszłości mógł z czystym sumieniem mówić o sobie swym wnukom!- Bent chrząknął, zaznaczając w ten sposób koniec mowy.- Więc…jeśli mamy wędrować razem, może powiedziałbyś mi coś o sobie, nieznajomy? Tak się składa, iż ja również kieruje się do posiadłości Franciszka I, niech Powracający ma go w swojej opiece- ostatnie słowa wyszeptał zamaszyście się żegnając.

Bent delikatnie uderzył muła w bok swym drągiem, dając zwierzęciu znak, że pora ruszać, a następnie skupił całą swoją uwagę na twarz Al’ Thora, czekając na jego reakcje.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"

Ostatnio edytowane przez Hammen : 26-06-2007 o 13:06.
Hammen jest offline