Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2018, 09:09   #2
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=oJxPv20tX94[/media]


Gwiazda typu widmowego G, żółty klejnot oświetlający sześć planet układu Y`Toub zwanego po prostu, powszechnie Układem Hutt`ów. To tu znajdowało się Nar Shaddaa, które wisiało jak zły omen nad zdewastowaną industrialne, bagnistą powierzchnia Nal Hutta… Obecnie większość terenu Chwalebnego Klejnotu- jak zwali go tłuści, oślizgli obecni panowie tego globu- zajmowały toksyczne bagna. Często grasowały w nich agresywne, zmutowane gatunki fauny jak na przykład chemo-jaszczur i setki innych obrzydliwych wynalazków szorstkiej adaptacji- wspaniałego popisu ewolucji.

Lyrio Khort- stosunkowo młody, czystej ludzkiej krwi, Łowca Nagród kucał, zamaskowany w krzakach koło bunkra „przejściowego’’ będącego drobniutką placówką między kopalniami przyprawy a Nar Shaddaa, skąd towar wędrował do innych części galaktyki. Oczywiście wcześniej odpowiednio rafinowany przez doświadczonych chemików na wspomnianym księżycu przemytników. Placówka znajdowała się w tak nie uczęszczanych i nieeksploatowanych rejonach Nal Hutta, iż istniały tu jeszcze pierwotne dla tej planety lasy. Cały tutejszy mikro-biom był zupełnie inną bajką niż „ciężki ołowiany” widok, który Khort pochłaniał nieraz choćby w ulubionych melinach Jiguuny, gdzie życie było tanie oraz na krawędzi.

Lyrio nie miał jednak czasu podziwiać przyrody, bo jako Łowca Nagród o dość poważnej reputacji dostał jasną misję- stłumić ten mały żałosny bunt niewolników oraz zdradzieckich strażników.

Hutt Lungru, średniej klasy boss przestępczy zlecił mu to jasne zadanie. Miał pozbyć się tych odpadków używając wszelkich możliwych środków jak powiedział przyboczny „administrator” swojego ślimaczego szefa.

Niestety były to tylko puste słowa, nie oddające rzeczywistych możliwości. Jeśli wszystko zależało by od Khorta po prostu załatwił by tego jaszczura przy wejściu czystym snajperskim strzałem a następnie obszedł systemy grodzi wejściowych- zamykając je na dobre. Potem wystarczyło by tylko podłożyć silny ładunek detonitu w kluczowej pozycji i czekać tylko aż cały bunkier zawali się razem z „mięsem” które znajdowało się w środku. Drugą opcją było wpuszczenie jakiegoś imperialnego gazu bojowego przez systemy wentylacyjne i czekanie aż owieczki pójdą spać, kurcząc się w ognistych spazmach, ostatecznych skrętach płuc dzięki czułemu pocałunkowi cyjanowodoru.

Obie kuszące opcje nie wchodziły niestety w rachubę. Lyrio potrzebował kredytów, stale potrzebował dużej ilości forsy z wielu powodów. Jednym z nich był Fentol zwany powszechnie KAJDANEM, przeciwbólowy euforyczny narkotyk, wyciskający życie z komórek Khorta o ile tylko nie sprzedał sobie strzału w ,,dziurawy” już nieco mięsień udowy. Na szczęście jeśli posiadał towar mógł sprawnie funkcjonować, bo substancja była bezpośrednio wyniszczająca tylko w przypadku aktywnej fazy głodu narkotycznego.

Kajdan miał jego duszę, lecz nie jego sokole oko. Musiał przechwycić Zaaine`a żywego jeśli chciał liczyć na prowizję. Ten zielono skóry Twi`lek zapoczątkował tą całą dziecinną rewoltę co było durnym wyborem. Zamiast zebrać tylko odpowiednią ilość przyprawy- tyle tylko by opłacić frachtowiec- i spieprzyć czym prędzej z układu, gość postanowił uczynić z siebie męczennika i bohatera sag rycerzy Jedi. Rozsądna istota od razu domyśliła by się(szczególnie będąc niewolnikiem Lungru, który traktował swoje „meble” tak jak należy traktować niewolników- czyli mocną zdecydowaną ręką, jednak bez przesadnej eksploatacji), iż wcześniej czy później ktoś przyjdzie odebrać co swoje.
W pobieżnych plotek dało się słyszeć, że Zaaine odparł już kilka ataków, lecz były to zwykłe cyngle bez oleju w głowie...

Zapewne jednak Twi`lek nie domyślał się, że teraz jego wybawieniem od grzechu nieposłuszeństwa będzie jedna osoba przyodziana w czarne body środowiskowe oraz równie mroczne płyty pancerza chroniące go w ukochanym wiecznym pół-mroku zgniłej zielonej żółci Nal Hutt`a.

Twarz Lyrio skrywał równie posępny hełm, który analizował na bieżąco otoczenie dzięki dość zawansowanemu oprogramowaniu wspomagania bojowego. Łowczy położył się na ziemi rozkładając trójnóg FMG-66- karabinu snajperskiego.

„Odźwierny” Trandoshanin był naglącym elementem w obecnej sytuacji taktycznej. Należało znać swojego wroga a te zimnokrwiste, bezwzględne gady miały dość ciekawą, naturalną zdolność widzenia w paśmie podczerwieni. Na szczęście Lyrio znalazł dobrą pozycję, chroniąca go przed linią wzroku wartownika. Dodatkowo zleceniodawca udostępnił mu schemat placówki. Drugim sensownym możliwym wejściem było wkradnięcie się od hangaru. Co prawda było to na wprost pozycji jaszczura, ale Lyrio zawsze starał się wchodzić tylnimi drzwiami czy to w czasie misji czy podczas stosunków seksualnych- uśmiechnął się jak rasowy łotrzyk kiedy naszła go ta myśl i skontaktował się z Ziggy`m, jego osobistym droidem grzejącym blachy na „PROROKU”- imperialnym frachtowcu przechwytującym, który służył Khortowi już dobre dwa lata.

-Czołem Bracie. Silniki w gotowości? Mam pewien plan… Dość szalony, ale potrzebuje dywersji. Jeśli możesz liczył bym na twoją „analizę strategiczną” której moduł kosztował mnie przecież 12.000 kredytów…- westchnął cicho Lyrio do mikrofonu wbudowanego w niezawodny hełm.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 09-02-2018 o 09:59.
Pinn jest offline