Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2018, 10:01   #90
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Właściwie wszystko klarowało się, jednocześnie zaś mieszało. Najlepiej chyba, biorąc pod uwagę zdrowy rozsądek, byłoby trzymać się baaaaaaaardzo daleko. Jeszcze zaś lepiej wyjechać do jakiegoś odległego królestwa. Przynajmniej właśnie tak Vasco myślał nad skomplikowaną sytuacją. Doskonale pamiętał, co są mu winni atakując jego domostwo. Obawiał się jednak, bardzo chciał, aby nic się złego nie stało Elli.
- Słuchajcie - zwrócił się do swoich partnerów, kiedy stali na osobności - może po prostu nadszedł moment, żeby ruszyć do Marka Tulliusza przedstawiając mu właśnie wszystko? Cicero pewnie nie tylko potrafiłby uładzić odpowiednio naszą wiedzę, ale też wzbogacić oraz ewentualnie popchnąć na odpowiednie tory. Jest mądry, odpowiednie doświadczenie posiada, jest jakby nie było, pełnym ekwitą mającym szanse nawet na urząd senatora, choćby dzięki kwesturze. Jakby nie było, wszak matka Marka Tulliusza jest właśnie senatorską krwią.

Weteran przygryzł dolną wargę. Teoretycznie wyprawa do Amerii dużo im przyniosła, ale wciąż nie odpowiedzieli na najważniejsze pytanie. Kto stoi za morderstwem Roscjusza seniora? Jasnym było bowiem, że cała hałastra z Kapitonem na czele to ledwie pionki. Kim jest ten, który przemieszcza je po planszy nie wiedzieli.
-Tak, wygląda na to, że nic więcej tu nie znajdziemy. Znam talenty Cycerona, ale nie wiem czy nawet on będzie w stanie coś z tego wszystkiego wyciągnąć. A co jeśli przeoczyliśmy jakąś wskazówkę wcześniej? Wiecie, u tej kobiety z dzieckiem niemową, może w burdelu?- prawda była jednak taka, że Crastinus niezbyt wierzył we własne słowa. Zamilkł na chwilę, po czym odezwał się do swojego niewolnika Juby.
-Zanim odjedziemy chcę mieć pewność, że zrobiliśmy wszystko co można by obudzić tego spasionego opoja. Chętnie złoił bym mu skórę, ale wtedy by się dopiero zrobiło. W każdym razie, znajdź wiadro i wodę. Spróbujemy ocucić go jeszcze w ten sposób
-Mam tam wrócić, panie?- zapytał sługa z wyraźnym obrzydzeniem patrząc na domek zarządcy.
-Ja nie zamierzam. Chyba nie sugerujesz, żebym prosił o to senatora Rosę, lub Tytusa Vasco?

Wiadro wody potrafi zdziałać cuda i faktycznie udało się ocucić nadzorcę, jednak ten choć wciąż zamroczony i niezbyt nawiązujący kontakt z rzeczywistością zdecydowanie odmówił współpracy. Odgrażał się, że to napaść, naruszenie miru domowego i że jego Pan na to odpowiednio zareaguje, gdy o wszystkim się dowie.
- Kto Cię tu wpuścił? - zawisło na koniec kłopotliwe pytanie.

W odpowiedzi Numidyjczyk tylko wydął usta w poczuciu dobrze spełnionego zadania i wychylił się przez drzwi. Jego pan, czekający w pobliżu, od razu zrozumiał i czym prędzej udał się w kierunku domku zajmowanego przez zarządcę.
-Chyba jednak jeszcze chwilę tu zostaniemy…- rzucił jeszcze do swoich towarzyszy nim przekroczył próg. Analeus co prawda nadal wyglądał obrzydliwie, a jego spuchnięta i czerwona twarz świadczyła o tym, że trwa w tym stanie od dłuższego czasu, ale przynajmniej był obudzony. To było już coś.

Crastinus zaraz po wejściu do wnętrza budynku oparł się plecami o framugę. Wolał mieć dostęp do odrobiny świeżego powietrza w razie kolejnych wyziewów. Na wściekły wzrok zarządcy weteran zareagował szerokim uśmiechem.
-Cieszę się, że już wstałeś. Niestety nie mogliśmy czekać dłużej, tym bardziej czekać nie może Sekstus Roscjusz i jego rodzina. Jesteś dość trzeźwy, żeby opowiedzieć co działo się tutaj zanim Kapiton ostatecznie wygnał Roscjusza? Wiesz co stało się z niewolnicą Eleną?
Obok niego zaś stał Tytus, który srogą miną dodawał powagi sytuacji.
- Lepiej powiedzieć, jeśli chcesz pomóc Roscjuszowi oraz samemu wyjść cało. Domyślasz się, co uczynią ci tamci, jeśli rozprawią się z samym Roscjuszem.


Nadzorca pomimo nieszczególnego stanu w jakim się znajdował nie zamierzał nic powiedzieć. Widać swego pana obawiał się dużo bardziej, niż trójki nieznajomych.

Przyjaciele musieli opuścić posiadłość z niczym. Nie było sensu pozostawać dalej w Amerii i chcąc, nie chcąc powrócili do Rzymu, by tam spotkać się z Aratusem. Pozostawał im do sprawdzenia jeden trop. Ów Chryzogonos.
Udali się do Cycerona, by zdać mu relację ze swoich poczynań. U swego zleceniodawcy spotkali Rufusa, który udzielił im cennych wyjaśnień co do Chryzogonosa.
Otóż Grek był kochankiem Sulli, co prawda byłym, ale pozostającym z nim w znakomitych stosunkach. Co wi ęcej Rufus był zaproszony nazajutrz na przyjęcie do Chryzogonosa, gdzie miał być także Sulla.

Rufus pokazał im od zewnątrz dom Chryzogonosa, zwracając uwagę na każde z wejść i wyjaśniając najlepiej, jak pamiętał, rozkład pomieszczeń. Od strony północnej, schowane za rogiem i zasłonięte kępą cyprysów od ogrodu na tyłach, znajdowały się niewielkie, wpuszczone w ścianę drzwi. Rufus sądził, że prowadzą do mieszczących się na tyłach domu wielkich kuchni. Umówili się, że będą przy nich na niego czekać, chyba że sam zdoła odnaleźć niewolników Sekstusa Roscjusza, Feliksa i Chrestusa; miał ich wówczas posłać do nich.

Podczas przyjęcia Rufus wpuścił ich tylnym wejściem do posiadłości Chryzogonosa i zaprowadził do Feliksa i Chrestusa.
Niewolnicy potwierdzili, że Sekstusa Roscjusza zabił osobiście Magnus Roscjusz, pomagał mu Malliusz Glaucja i jakich rudobrody osiłek. Problemem pozostawało to, że jako niewolnicy Chryzogonosa, nie mogli zeznawać w sprawie, bez zgody swego pana.
Powiedzieli także, że Elena zmarła wkrótce po porodzie od gorączki, a jej dziecko zrzucił ze skały do kamieniołomu Kapito.


C.D.N.
 
Tom Atos jest offline