Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2018, 20:17   #120
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Jednak nikt z oglądających nie ruszył się. Głośno komentowali walkę, rozmawiali oraz widać było, iż ma być to dopiero początek starć. Istny antyczny Rzym. Właściwie już nawet na środek, na arenę wyszedł herold, który skłonił się oraz zaczął ogłaszać.
- Szlachetni goście Jego Eminencji, goście specjalni, goście wyjątkowi. Kolejna atrakcją wieczoru będzie walka dwóch wspaniałych wojowników, istnych mistrzów. Przed wami, na scenie, król północy, wspaniały, silny niczym niedźwiedź Guuuuuuunaaaaar! - wykrzyczał, rozległy się brawa, zaś na arenę wszedł potężny, brodaty Wiking.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/3a/b6/92/3ab69281ede58e7f7532a3594135325a.jpg[/MEDIA]

Nosił potężny topór, który większość normalnych zjadaczy chleba nie uniosłaby jedną dłonią, lecz musiałaby obydwoma.
- Berserker na widok którego drżą wilki oraz lwy - produkował się dalej herold. - Potężny siłacz, Guuuuuunaaaar! - Wiking uniósł topór, zaryczał prędzej, niźli wrzasnął, zaś na jego nagiej klacie zadrżały zwały mięśni. - Za przeciwnika będzie miał niepokonanego mistrza miecza, króla areny, cudowne Bianchiiiiiiiiiiiiiiii! - znowu zerwały się brawa, zaś po drugiej stronie areny wszedł inny zupełnie mężczyzna. Jeśli Wiking przypominał gwałtowny ogień, ten raczej był oazą spokoju oraz twardości.

[MEDIA]http://ilovehdwallpapers.com/thumbs/fantasy-warrior-t2.jpg[/MEDIA]

Twarz miał pobarwioną, jakby chciał ukryć swoje zamiary, ażeby nie zdradzić ich nawet wyrazem oblicza, włosy ciemne, długie oraz bystre spojrzenie. Nosił skórzaną zbroję, zaś miecz miał krzywy, lecz ostry.
- Panie i panowie, patrzcie na nich oraz stawiajcie, stawiajcie, stawiajcie!
Przez tłum znowu przebiegli obstawiacze, ale znając poprzednią reakcję markiza, żaden nie podchodził, chyba, że przywołany.
Wampirzyca rozejrzała się po widowni szukając wampirzyc. Jeśli ich tu nie było ona też nie była zainteresowana, by brać udział w tych zabawach. Oparła się głową o jego ramię. Oglądając widzów dostrzegła je, obydwie miały swoją loże oraz patrzyły. Ale wydało jej się, że gdzieś tam, w zupełnie innym miejscu mignął jakiś trzeci wampir. Na chwilkę, jakby wyszedł przez jakieś drzwi, zerknął oraz wyszedł. Poza płcią, była to kobieta, ciemnowłosa, właściwie niczego nie dało się stwierdzić.

Wampirzyca zerknęła z ciekawością na jej aurę, ciekawa nastrojów w loży. Osoba, która pojawiła się na momencik, ów trzeci wampir miał jasnozielona barwę poprzecinaną czarnymi błyskawicami. W miedzy czasie badając ją Agnese delikatnie gładziła dłoń Alessandra.
- Jak się czujesz, najdroższy?
- Całkiem dobrze oraz dziwnie - skrzywił się trochę. Widocznie walka rzeczywiście była podniecająca, ale niespecjalnie gustował w takich sprawach, żeby nie powiedzieć wcale. - Wiesz kto, powiedział, że wśród walczących może być wiesz kto - nie chciał podawać imienia Alessio ani używać słowa faerie. - Dlatego chyba musimy pozostać.
Agnese przyjrzała się wojownikom, oceniając ich, po czym rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie mogliby przycupnąć. Takiego jednak miejsca ni było, kilka istniejących lóż było zajętych, zaś prawie wszyscy stali dookoła, tak jak oni przypatrując się. Wiking wydał się Agnese silniejszy, dzikszy, niczym dzikie zwierzę, natomiast tamten był zdecydowanie słabszy, ale taki mocno skupiony oraz jako czempion areny, jak wspomniał herold, musiał być świetny.
Wampirzyca uniosła dłoń, dając znak, że chce zagłosować i obstawiła 20 dukatów na wikinga. Lubiła dzikusów… trochę przypominali jej ojca. Gdy mężczyzna odszedł pozwoliła swemu ciału lekko zawisnąć na ramieniu markiza, trochę jakby było jej ciężko. Nachyliła się przy tym do jego ucha i jeszcze nim zaczęła się walka cichym szeptem, raz na jakiś czas muskając wargami jego ucho, opowiedziała o swoich spostrzeżeniach, dotyczących wojowników z areny. Chciała by Alessandro też uczył się rozpoznawać takie rzeczy.

W tym czasie mężczyźni ustawili się naprzeciwko siebie. Po sali poniósł się ryk wikinga, trochę przypominający ryki tygrysów, które poległy przed chwilą. Trochę zaniepokoiło to wampirzycę. Nie lubiła takich porównań. Podczas gdy Gunar przypominał wielką skałę, która zaraz przetoczy się po przeciwniku, wielką nabuzowaną górę, to Bianchi był ostoją spokoju. Sygnał od sędzi i zaczęło się. tak jak się spodziewał Wiking po prostu zwalił się na wojownika, ten jednak wykonał całkiem sprawną fintę i proste cięcie. Krew Gunara chlusnęła na arenę i pierwsze rzędy widowni. Mężczyzna jednak nie zatoczył się, a jedynie sprawnym ruchem odwinął się tnąc przez nogę Bianchi. Ciął głęboko, przez mięśnie wojownika. Tamten zachwiał się. Jednak wampirzyca aż nadto dobrze wiedziała, że wiking sam jest prawdopodobnie śmiertelnie ranny. Była w szoku, że ta kupa mięśni się jeszcze rusza, ba… że jeszcze walczy. Co ciekawe Gunar nie tylko walczył, ale dopadł krwawiącego, kulejącego Bianchi i w szale ciął wojownika. Mężczyzna desperacko starał się odgrodzić mieczem, jednak ten tylko wszedł w bok Wikinga, nie powstrzymując jego pędu. Topór trafił w szyję i odciął głowę, która odpadła do tułowia. W tłumie rozległy się piski i płacz kobiet. Gunar stał w wbitym w bok mieczem i zaryczał w zwycięskim okrzyku.

Zaskoczona Agnese pokręciła głową z niedowierzaniem. Igrzyska… jednak są tradycje w Rzymie, które nie umierają. Przytuliła się do markiza, udając, że nie chce na to patrzeć i spojrzała w stronę wampirzyc, upewniając się co się tam dzieje.

Wszyscy bawili się rewelacyjnie, na czele z wampirzycami. Agnese doskonale widziała, jak księżna Mediolanu uderzyła dłonią w udo oraz ukradkiem zagłębiła kły w szyję swojej ghulicy. Druga brunetka także wydawała się zadowolona. Inni ludzie jednak na nie nie patrzyli na nie. Wszyscy prawie krzyczeli jak opętani, no poza tymi, co przegrali stawiając na Bianchiego. Ci wcale nie wyglądali na zadowolonych, ale często wrzeszczeli również żeby pokazać, iż strata dla nich dwudziestu czy stu dukatów to nic specjalnego. Chociaż oczywiście łgali.

Ponownie posypały się pieniądze, wbiegły dzieci zbierając je, zaś inni wyciągnęli dotychczasowego czempiona. Gunar stał się nowym władcą areny, chociaż chwiał się, ale trzymał fason. Wydawało się, iż ból go nie potrafi zatrzymać. Wreszcie wydawszy gromki okrzyk powoli opuścił arenę.

Oczywiście na oczyszczoną halę wstąpił ponownie herold.
- Wiem, że państwo czekacie na tą specjalną walkę, wyjątkową, niezwykłą, szaloną, gdzie zmierzy się ktoś, kogo jeszcze większość z was nie widziała ani nie spodziewała się zobaczyć. Ale zachowajcie jeszcze trochę cierpliwości oraz pozwólcie was rozgrzać następnym zawodnikom. To kobiety zgniatają pośladkami orzechy, w łóżku przetrzymają największego zawodnika, zaś na arenie są niczym demonice. Przed wami wspaniała walka gladiatorek, kobiet, które uwielbiają niszczyć oraz skoczą na siebie niczym błyskawice. Jako pierwsza rusza wspaniała Kiiiiiitiaaaanaaa!

Publiczność odpowiedziała gromem braw. widocznie zawodniczka była już znana.

[MEDIA]http://img15.deviantart.net/a2a4/i/2015/064/6/1/gladiator_girl_by_yasumatsuoka-d8kl7hx.jpg[/MEDIA]

Herold zaś dalej się produkował.
- Kochamy ją wszyscy, jej wspaniałą sieć oraz trójząb.

Kobieta raczej koło 30tki była ubrana w przepaskę i stanik. Raczej dla zasady, niż ochrony, choć na miseczkach stanika pojawiało się nieco metalu. Ponadto sama przepaska sznurkowa niewiele zasłaniała podczas przemieszczania się. Inaczej wyglądała sprawa karwaszy i ochrony barków. Wykonane były z twardej skóry i tutaj jakaś ewentualna blokada ciosu wydawała się prawdopodobna dosyć. Główną bronią Kitiany był trójząb trzymany w lewej ręce, zaś w prawej dzierżyła sieć. Agnese czytała gdzieś, że dokładnie identycznym orężem władali gladiatorzy zwani Trakami, chociaż wcale nie musieli wywodzić się z bałkańskiej Tracji. Istotą umiejętności Traka było oplatanie przeciwnika siecią tak, żeby ograniczyć jego ruchy, później zaś dokończyć dzieła trójzębem. Przeciwnikiem Traka podczas starć rzymskich był tak zwany myrmidon, czyli wojownik mocniej opancerzony, posiadający hełm, zbroję, tarczę i miecz. Tutaj jednak nastąpiła niespodzianka.
- Proszę państwa. Cudowna Kitiana jest mistrzynią, ale są też zawodnicy, którzy dopiero zaczynają. W takich przypadkach, jak zwykle, nowicjusz może poprosić o łaskę, jeśli przegra, oczywiście. Prosi o łaskę automatycznie wtedy, gdy straci przytomność. Od państwa zależy, czy mu jej udzielicie. Kto wie, może własnie na arenę wchodzi nowa, wielka mistrzyni Ruda Eka. Przyjmijcie ją brawami.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/1e/a4/24/1ea4246a8a06fdf2185d6d6fe4ccbe6b.jpg[/MEDIA]

Przed widzami zaprezentowala się wojowniczka kolejna. Była wiele młodsza, ale wyglądała na twardą kobietę. Miała miecz oraz sztylet. Była pozbawiona zbroi poza pasem i metalową spódniczką, składającą się kawałków blachy przytwierdzonych do materiału. Miała także mocno opancerzoną prawą rękę od barku do rękawicy. Rozległy się brawa, oklaski orak okrzyki:
- Wypierdoliłbym cię! - oczywiście wygłaszane przez mężczyzn, którzy walką interesowali się wyłącznie wtedy, gdy sami nie walczyli, ponieważ nie mieli pojęcia na ten właśnie temat.

Wampirzyca uniosła dłoń i postawiła na rudą.
Tym razem jednak intuicja zawiodła Agnese. Ruda nie przegrała, ona po prostu została zmiażdżona. Gdy tylko obwieszczono początek walki, rzuciła się na swoją przeciwniczkę. Wampirzyca skrzywiła się już na ten widok. Kitana zarzuciła sieć perfekcyjnie i nawet pomysłowe cięcie Rudej nie mogło jej pomóc. Część sznurków poszła, jednak reszta była wystarczająca by wyrwać jej broń. Nim zdążyła jakoś odnaleźć się w sytuacji Kitana pchnęła trójzębem, sprawnie przebijając bok i ramię. Jednak nie skończyła na tym, szybko wyszarpnęła broń powiększając rany i uderzyła z góry drzewcem, ogłuszając młodą wojowniczkę.
Walka była tak szybka, że na chwilę zapanowała cisza. Jednak po tej krótkiej chwili znów rozległy się okrzyki, powoli poleciały w górę dłonie ze wzniesionymi i opuszczonymi kciukami. Sędzia i pomocnicy zliczali je sprawnie. Wychodziło na to, że będzie pół na pół, gdy Agnese i Alessandro unieśli w górę swoje dłonie. Dwa dodatkowe głosy za życiem wojowniczki, ocaliły jej skórę.

Przeważnie, kiedy zawodnik walczy dobrze, bywa oszczędzany. Tutaj wydawało się, iż po prostu nowicjuszkę zjadł jej brak doświadczenia walki. Któż wie, dlaczego ruszyła na bój, ale chyba lepiej, żeby zajęła się inną pracą, niż arenowe starcia. Skoro jednak widzowie zdecydowali się ofiarować jej kolejną szansę, ktoś przyniósł nosze, ktoś ją na nich połozył, zaś dotychczasowa mistrzyni zgarnęła swoje laury.

Ponownie wyszedł herold.
- Pani i panowie, nadchodzi ten moment, ta chwila, na którą czekacie. Dzięki łasce Jego eminencji poznacie kogoś, kogo nigdy nie zobaczylibyście normalnie. Tak, takie stwory istnieją, takie istoty bywają, takie szaleństwo się zdarza! Jednak najpierw przeciwnik, dzielny rycerz Angelius, przyjmijmy go brawami.

Rozległy się oklaski, zaś zza bramy areny wyszedł młody mężczyzna mający białe niczym śnieg włosy. Ubrany był prosto, po rycersku, zaś oblicze miał poważne, przystojne oraz niewątpliwie szalenie skupione. Uzbrojony był w miecz i tylko w niego.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/e0/03/9a/e0039a479f4aa04aff48c57e8948dc76.jpg[/MEDIA]

Herold krzyknął.
- Nasz wspaniały gość, ochotnik, chętny do walki, rycerz, pogromca wrogów Angeeeeeeeeliuuuuuuuus!
Rozległy się brawa, zaś niektóre panie rzuciły powłóczystymi spojrzeniami.
- Przeciwko niemu wystartuje on. Obiecano mu, że jeśli wygra 10 walk będzie mógł odejść wolno. Zagwarantował sobie prawo do zjedzenia przeciwnika na arenie. Zwycięzca 6iu pojedynków: Ooooooooon! - herold szybko opuścił arenę. Przy jednej ze ścian otwarły się drzwi, a zz niech wyszedł wolno, ale tak, że podłoga niemal dudniła pod jego stopami, brązowy wilkołak.


Chyba Agnese go nawet kojarzyła. Był podobny, acz nie identyczny do tego spotkanego w zamku Orsinich. Wampirzyca, aż z ciekawością spojrzała na aurę Agneliusa. Miała nadzieję, że pośród tych wszystkich aromatów, wilkołak jej nie wyczuje. Cała aura wojownika była blada, jednocześnie zaś wydzielała bardzo silnie jaśniejące złotem halo. Miała fragmenty jasnoniebieskie, oprócz tego żółć oraz biel. Właściwie tyle dało się zobaczyć. Wampirzyca aż cmoknęła. Rycerzyk. Wampirzyca bez wahania postawiła na mężczyznę kolejne 20 dukatów. Po cichu opowiedziała markizowi o swoich spostrzeżeniach.

Oczywiście Alessandro słuchał jej oraz starał się uczyć. Agnese widziała, jak jego dłoń poruszała się, jakby naśladował walczących oraz powtarzał zadane ciosy. Jednakże przerwał, ponieważ stwór ruszył do walki. Dziwne, dlaczego nie wykorzystał swojej potęgi. Może był po prostu zbyt młody oraz słaby., a może zachodziły inne kwestie. Wyczulona doskonale na wszystkie aspekty walki wampirzyca zarejestrowała skupienie walczącego rycerza. Prawdopodobnie najpierw odmówił modlitwę, potem zaś jego ruchy przyspieszyły. Och nie tyle gwałtownie, żeby ktoś powziął podejrzenie, jednak wystarczająco, żeby odskoczyć na bok unikając gwałtownego susa oraz potężnego ciosu wilkołaczej łapy pokrytej pazurami. Świst, znowu ruszył. Ponowne machnięcie.
- Aaa! - rozległ się krzyk.
Jakiś widz zaaferowany walka wychylił się nieco. Albo raczej wychyliła, bo to była kobieta z wachlarzem, chciała coś krzyknąć. Kiedy wilkołak gwałtownie skoczył łapiąc ją za dłoń. Ostre niczym brzytwa pazury przecięły rękę. Bluznęła krew … Dłoń kobiety pokryta pierścieniami została wsadzona do pyska, pomimo ataku rycerza. Kobieta upadła, ktoś się nią zajął.
- Medyka!
Taki się już znalazł, jednak większość to nie obchodziło.
- Tak! Traf go!
- Wal!
- Jesteś cudowny!

Darły się jakieś kobiety, które pewnie uważały się za niezwykle dystyngowane.

Tymczasem na arenie obydwaj walczący gwałtownie przyśpieszyli. Wilkołak atakował, rzucał się, wampir schodził, potem próbował ciąć. Nie wyszło. Świst miecza! Potem jeszcze ponownie. Niektórym wręcz mogło się zdawać, że spoili się oni w jedną, migającą kule, która błyskawicznie przemieszczała się po arenie, pulsowała, lśniła kolorami. Wilkołak ryczał potężnie, jego przeciwnik był milczący. Tamten atakował, ten się tylko bronił. Tamten szalał, rzucał się, ten tylko unikał oraz zadawał ciosy lekkie, ale ciągłe. Oczywiście wilkołaki mają zdolności gojenia, ale nawet nie widać było, czy re rany rzeczywiście leczą się.

STOP! Przeciwnicy stanęli niczym wryci, jakby jakaś potężna siła ich niespodziewanie zatrzymała. Wręcz to było niesamowite po błyskawicznych ruchach, których nieomal nie dawało się dostrzec. Jakby gwałtowny huragan nagle jakimś niewytłumaczalnym sposobem zamilkł. Przeciwnicy stali przypatrując się sobie intensywnie, pokryci obydwaj czerwienią. Piękna wampirzyca jednak zauważyła, jak głowa wilkołaka nagle zaczęła się zsuwać z jego karku. Powoli, ale stale. Później moment, tuż za nią, potężne futrzaste cielsko wstrząsnęło upadając kamienną podłogą areny.
 
Aiko jest offline